Fascynujące losy naszych przodków. Rozmowa z historykiem regionalistą, Bogusławem Niemirką po spotkaniu w Czaplach Andrelewiczach

images_CZAPLE_SALAzaja

Czy może być coś bardziej fascynującego niż poznawanie losów swoich przodków, czy historii miejsc w których dorastaliśmy? Tak, jeśli jednym z naszych sąsiadów jest historyk regionalista. Takie szczęście mieli mieszkańcy jednej z podlaskich wsi, gdzie odbyło się „Spotkanie z historią”.

Piotr Subotkiewicz, Witryna Wiejska: Kiedy i gdzie odbyło się spotkanie – jaki był jego temat?

Bogusław Niemirka, historyk regionalista: Spotkanie zostało zorganizowane przez Koło Gospodyń Wiejskich w Czaplach Andrelewiczach powiat Sokołów Podlaski, a odbyło się 26 września 2020 r. w późny sobotni wieczór w remizie. Moja prelekcja odbyła się pod hasłem „Spotkanie z historią” i była drugą częścią podstawowego wydarzenia tego dnia, czyli przygotowania regionalnych dań kulinarnych pod hasłem Święta Ziemniaka. Czyli to było połączenie dwóch spraw, gdzie ja byłem w zasadzie gościem (gospodarzem było oczywiście miejscowe Koło).

Jakiego terenu dotyczyło spotkanie?

Jestem urodzony na Podlasiu w tej części przedbużnej w rodzinie o starych tradycjach drobnoszlacheckich. Moi przodkowe na początku XV w. osiedlili się z linii męskiej w parafii Jabłonna Lacka a od strony mamy w parafii Skrzeszew. Jestem od dziecinnych lat osadzony w tej tradycji i przez dorosłe lata sporo udało mi się rzeczy z tzw. historii regionalnej Podlasia odtworzyć i chciałem się z zebranymi w remizie mieszkańcami Czapel podzielić tą wiedzą historyczną. Moje wywody miały odniesienie do konkretnych spraw miejscowych, tj. dziejów wsi i historii poszczególnych mieszkających tu rodzin. Tu chciałem podkreślić, że 1/3 część ludności w dzisiejszych Czaplach stanowią dalej rodziny o nazwisku Czapski i trzeba tu dodatkowo pamiętać, że są oni potomkami pierwotnych założycieli wsi (na pewno realizowane już badania genetyczne DNA w zakresie odtwarzania haplogrup by to potwierdziły). Ci założyciele pochodzili z rycerstwa mazowieckiego, zapewne ze wsi Sarnowa w ziemi wyszogrodzkiej, a otrzymali tu nadanie od Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda już w 1405 r.

Akt darowizny między braćmi szlachcicami Mikołajem i Jakubem Czapskimi z Czapel Andrelewicz z XVI w. („Czaplie Andrelewicze Donatio”).

Wynika z tego, że wieś ma ponad sześć wieków a jej mieszkańcy są z rodzin wyjątkowo zasiedziałych. Oprócz Czapskich mieszkają tu inne rodziny generalnie także o tradycjach drobnoszlacheckich, które z Czapskimi są od pokoleń spokrewnione, spowinowacone na wiele różnych sposobów. W Czaplach mówiłem nie o tzw. Wielkiej Historii, ale o Czaplach, Czapskich i ich sąsiadach Gałeckich, Wierzbickich, Ślepowrońskich czy Sawickich. Ze starych ksiąg metrykalnych miejscowej parafii Skrzeszew da się odtworzyć genealogie tych rodzin nieraz kilkuwiekowe.

DSCN2288zajAWKA
Czaple Andrelewicze na mapie austriackiej pn. „Carte von West-Gallizien”, 1801-1804 unter Anton Mayer von Heldensfeld, Kriegsarchiv, Wiedeń 1808.

Czy było to spotkanie jednorazowe, czy odbyło się w ramach jakiegoś większego cyklu? Jeśli uczestniczył Pan w innych tego typu lokalnych spotkaniach – proszę powiedzieć czy wszędzie ludzie z taką fascynacją i zaciekawieniem słuchają historii swoich społeczności?

To już było drugie moje spotkanie w Czaplach zorganizowane na zaproszenie prezeski Koła Justyny Zdunek. Pierwsze odbyło się 16 sierpnia, a ponieważ moja prelekcja spotkała się z zainteresowaniem, obiecałem zebranym, że tu jeszcze wrócę. I okazja nadarzyła się szybko. Natomiast pomysł prelekcji w Czaplach powstał w sposób zupełnie zaimprowizowany, nie jestem zawodowym popularyzatorem historii i nie jest to mój sposób zarobkowania. Ponieważ jednak od lat z zamiłowania uprawiam historię, mam spore doświadczenia jako autor kilkudziesięciu artykułów i monografii z zakresu historii regionalnej Podlasia i twórca kilku dużych wystaw historycznych (m.in. o księdzu Stanisławie Brzósce, unitach podlaskich, Henryku Sienkiewiczu, czy o bitwie polskich ułanów pod Skrzeszewem 19 sierpnia 1920 r.).

Jeśli widziałem, że prezentowane tematy historyczne zaciekawiły słuchaczy, to nigdy nie odmawiałem prośbom organizatorów, aby je kontynuować. Spotkanie w Czaplach nie było pomyślane jako część prelekcji w ramach większego cyklu, ale za chwilę – ponieważ jest wola kontynuowania wielu wątków – zapewne praktycznie ułoży się w jakiś cykl. A ja jestem dalej chętny do rozmowy z mieszkańcami Czapel, zresztą na swoje rodzinne Podlasie zawsze chętnie przyjeżdżam (jest coś takiego, jak sentyment do rodzinnych stron).

100 9406zajAWKAFragment XVIII-wiecznej łacińskiej księgi chrztów parafii Skrzeszew z wpisami chrztów dzieci szlacheckich mieszkańców Czapel Andrelewicz.

Jako autor publikacji i wystaw historycznych uczestniczyłem już nieraz w innych tego typu lokalnych spotkaniach i generalnie ludzie z uwagą słuchają historii swoich lokalnych społeczności. Sprawdziło się to w Czaplach. Moja obserwacja jest taka, że im bardziej poruszane wątki są bliższe dziejom ich wsi czy rodzin, to słuchają z większym zaciekawieniem.

Ergo w Czaplach znalazłem się trochę przez przypadek, ale to był trochę przypadek „wywołany”. Ponieważ jak wcześniej w trakcie rozmowy z Justyną Zdunek usłyszałem, że Koło organizuje swoją imprezę połączoną z prezentacją programu archiwistów z Siedlec „Zostań rodzinnym archiwistą”, to zaproponowałem, że w uzupełnieniu powiem trochę o przeszłości Czapel na bazie moich poszukiwań archiwalnych. Wszystko z myślą, aby mieć okazję poznać mieszkańców wsi zainteresowanych swoją lokalną historią. I okazało się, że jest ich całkiem niemało.


Spotkanie w Czaplach Andrelewiczach.

Czy robi Pan więcej takich spotkań – w innych miejscowościach – czy to było jednorazowe spotkanie z racji tego, że pochodzi Pan z tamtych terenów i chciał Pan zaprezentować wyniki swoich badań lokalnej społeczności?

Swoje wystawy historyczne starałem się prezentować w wielu miejscach: w Senacie, archiwach i domach kultury i szkołach. Rocznicowa wystawa poświęcona Sienkiewiczowi była prezentowana w kilkudziesięciu instytucjach w Polsce oraz w Grecji, na Litwie i Ukrainie, ponadto w wersji obcojęzycznej we Francji i Włoszech. Oczywiście nigdy nie pomijam swoich stron rodzinnych, bo one są – mówiąc górnolotnie – najbliższe memu sercu, i zawsze staram się prezentować wyniki swoich badań także lokalnym społecznościom w Jabłonnie Lackiej, Sokołowie Podlaskim czy Drohiczynie.


Plan skomasowanych gruntów wsi Czaple Andrelewicze sporządzony przez mierniczego Henryka Malanowskiego w 1934 r.

Czy jest Pan z wykształcenia historykiem, czy jest to raczej pańska pasja?

Historia jest dla mnie przede wszystkim pasją, gdyż z punktu widzenia uzyskanego wykształcenia i uprawianej profesji jestem zawodowym prawnikiem po Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, aplikacji radcowskiej i latach pracy jako prawnik w PAN i Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych. Mówię żartobliwie, że działam na niwie historycznej, posługując się językiem mego ukochanego pisarza Sienkiewicza – jako „wolontariusz”. Brak stopni naukowych absolutnie mi nie przeszkadza, świadomie zresztą zrezygnowałem z ubiegania się o doktoraty etc. Nie ubiegałem się także o etat pracownika naukowego. Z racji pracy zawodowej w centralnych instytucjach nauki znam doskonale środowisko naukowe, w tym środowisko historyków, od profesora Henryka Samsonowicza poczynając (kiedy przed laty studiowałem na Uniwersytecie Warszawskim, był on moim pierwszym rektorem), i przyznam się, że nie mam poczucia niższości.

Wewnętrznie mam poczucie satysfakcji, iż w ramach swojej działalności historycznej wprowadziłem do naszej pamięci zbiorowej kilka szczególnych podlaskich wątków z czasów epilogu powstania styczniowego. Przy okazji pokazania historii księdza Brzóski udało mi się zidentyfikować sporą grupę mieszkańców z drobnoszlacheckich wiosek z powiatu sokołowskiego, w których Brzóska się ukrywał i którzy zostali wyjątkowo surowo represjonowani przez rosyjskiego zaborcę. Z podlaskiej społeczności drobnoszlacheckiej pochodził młody Ksawery Bieliński z zaścianka Krasnodęby Sypytki, który za ukrywanie ks. Brzóski dostał wyrok kary śmierci, zamieniony potem na dożywotnie zesłanie na Syberię. Jak ustaliłem, Bieliński nigdy nie wrócił z Syberii, podobnie nie wróciła z zesłania większość opiekunów ks. Brzóski.


Podpisy uczestników scalenia złożone pod uchwałami zebrania wsi Czaple Andrelewicze z 30 maja 1930 r.

Podobnie czułem satysfakcję, gdy udało się upowszechnić znaczący podlaski epizod zwycięskiej kontrofensywy wojsk polskich w sierpniu 1920 r. w postaci bitwy ułanów nad Bugiem. Zginęło tam ok. 40 ułanów, w większości ochotników. W 2010 r. w 90-rocznicę bitwy w pięknym barokowym kościele w Skrzeszewie głosiłem chwałę ułanów, którzy w walce z bolszewikami oddali życie za ojczyznę. Udało mi się wtedy wydać specjalną publikację o bitwie, gdzie odtworzyłem indywidualną listę nazwisk poległych żołnierzy. W tym roku w lecie mieliśmy już 100. rocznicę bitwy,

W Skrzeszewie w trakcie uroczystości miałem okazję wrócić do tych wydarzeń. Równolegle przygotowałem wystawę on-line o bitwie, która znalazła się na stronie internetowej Archiwum w Siedlcach. Chciałbym w przyszłym roku wykorzystać zupełnie dotąd nieznane źródła, które znalazłem w zbiorach Archiwum Wojskowego w Rembertowie i wydać szerszą publikację o bitwie i walczących tam ochotnikach mjr Jaworskiego, a niezależnie od tego mam pomysł, aby we współpracy z tzw. ludźmi dobrej woli, myślącymi podobnie jak ja, zamieścić w kościele w Skrzeszewie tablicę memoriałową poległych ułanów. W 1935 r. postawiono piękny krzyż ułański na rozstaju dróg za wsią (szczęśliwie ocalał do dziś), zróbmy więc dziś kolejny krok dla utrwalenia nazwisk poległych wiek temu ułanów.

O księdzu Brzósce i jego towarzyszach, podobnie o ułanach 1920 r. słuchałem jako dziecko opowieści mojej babci Wiktorii Nasiłowskiej, jest to cząstka mojej osobistej tradycji rodzinnej. Jeden z przekazów babci zawsze zaczynał się od tego, że jej dziadek Wincenty Wierzbicki w noc styczniową 1863 r. z okutą na sztorc kosą poszedł do powstania. Te snute w długie wieczory babcine opowieści to była od dziecinnych lat moja tradycja rodzinna. Znajduję więc teraz podwójną satysfakcję w tym, że z tych dawnych opowieści babci Wiktorii udało mi się stare historie odtworzyć dla szerszego kręgu odbiorców, przy okazji także rozszerzyć o zupełnie nowe wątki.

A co do wystawy sienkiewiczowskiej … Początkowe zamierzenia były skromne i miały ograniczyć się tylko do wątków podlaskich w życiorysie Sienkiewicza. Później w miarę kwerend w archiwach, rozwinęło się to nawet ponad moje spodziewanie, skoro z wystawą autorską byłem już w Paryżu, Wilnie, Turynie i Atenach. I nie składam jeszcze pióra, chcę teraz przygotować solidną monografię źródłową o nieznanych wątkach z historii przodków pisarza i jego własnego życiorysu. A to wszystko ma źródło w mojej nieustającej fascynacji pisarstwem historycznym Sienkiewicza, „Potop” zacząłem czytać już w wieku 10 lat, i z nieustającym zainteresowaniem czytam praktycznie do dziś.

Jakie ma Pan rady dla osób, które chciałyby poszukać historii własnych przodków i ziem? Czy istnieje większy, ogólnopolski cykl takich prelekcji – kto je organizuje i w jaki sposób można do nich dołączyć?

Pomysł prelekcji historycznych wygłaszanych w remizie wiejskiej w Czaplach powstał w sposób zaimprowizowany. Jest to typowa inicjatywa oddolna i od organizatorów tylko zależy czy będzie kontynuowana i w jakiej formie. Dzisiaj nie ma żadnych ograniczeń formalnych, mój przyjaciel dr Grzegorz Welik z Siedlec, kiedy 35 lat temu w końcówce PRL-u organizował wystawy i prelekcje historyczne, to musiał chodzić do cenzury po zgodę. Dziś jest sieć ośrodków kultury, które organizują stałe lub doraźne „wydarzenia” kulturalne, są też instytucje typu archiwa czy muzea, które traktują działalność upowszechnieniową jaką cząstkę swojej działalności statutowej. Przy okazji wydawania numerów periodyków regionalnych organizowane są publiczne promocje, ich łamy są otwarte na historyków regionalistów. Więc wszystko zależy od inwencji konkretnych ludzi, którzy niekoniecznie muszą działać w jakichś strukturach.

Wierzb.Winc. x Ant na śl. 1865zajAWKA
Akt ślubu Wincentego Wierzbickiego z Antoniną Ślepowrońską z Czapel Andrelewicz (prapradziadków autora) z 1865 r. Wg. tradycji rodzinnej Wincenty 2 lata wcześniej poszedł do powstania i brał udział w bitwie pod Węgrowem 3 II 1863 r.

Na rynku wydawniczym ukazuje się dużo prac historycznych, niestety, nie zawsze na równym poziomie. Funkcjonuje też żywiołowo Internet, gdzie zawsze można coś znaleźć, ale też czasami trzeba podchodzić ostrożnie do niektórych publikowanych materiałów. Generalnie najwięcej źródeł historycznych w przypadku indywidualnych poszukiwań znajduje się w zasobach archiwów państwowych. Kiedyś były problemy z wglądem do niektórych materiałów archiwalnych, ale sytuacja zmieniła się zdecydowanie na korzyść. Nie trzeba pisać już podań o wydanie zgody na udostępnienie materiałów, dostępne są inwentarze, można już korzystać w czytelniach z aparatów cyfrowych, to niewątpliwie jest zupełnie inne podejście.

Największą popularnością cieszą się od lat poszukiwania genealogiczne, i tu wielkim ułatwieniem jest prowadzony od lat program archiwów państwowych zamieszczania na stronach internetowych archiwów zdigitalizowanych starych ksiąg metrykalnych, na razie generalnie z XIX w. Kopie cyfrowe stron tych ksiąg są umieszczane w ogólnodostępnym serwisie: https://www.szukajwarchiwach.pl . Poza tym bardzo aktywne są środowiska genealogów, które własnym sumptem fotografują stare łacińskie księgi metrykalne z zasobów kościelnych (np. z XVIII w.) i także zamieszczają je na swoich stronach internetowych.

Gdzie jeszcze można szukać takich informacji?

W dobie panowania Internetu na stronach internetowych większości instytucji zawarte są podstawowe informacje historyczne. Instytucje samorządowe i ich włodarze generalnie doceniają znaczenie historii w wychowaniu młodego pokolenia i znajdują fundusze na wydawnictwa poświęcone historii danej gminy czy instytucji. Oczywiście, podstawą jest indywidualna praca autorska twórców tych prac.

DSCN9093zajAWKA
Wykaz gospodarstw w Czaplach Andrelewiczach wg stanu sprzed scalenia (1929 r.)

Z kim może skontaktować się aktywna grupa mieszkańców chcących poznać dzieje własnej społeczności – czy zna Pan jakieś programy, instytucje, które mogą w tym pomóc?

Chciałabym zwrócić uwagę na program „Archiwa Rodzinne”, w ramach którego archiwa państwowe w punktach konsultacyjnych służą wsparciem dla osób zainteresowanych kwestiami związanymi z tworzeniem archiwów prywatnych. Można tam także uzyskać fachową poradę na temat sposobów prowadzenia domowego archiwum, w tym zabezpieczenia rodzinnych dokumentów i fotografii.

Niezależnie od inicjatyw archiwów państwowych od 1990 r. działa szereg instytucji sektora „non profit”, które w ramach działalności statutowej organizują konkursy, dotują wydawnictwa lokalne i prowadzą szereg bardzo pożytecznych przedsięwzięć. Kiedyś na tę działalność był monopol państwa, teraz to wszystko zależy od inwencji oddolnej.

Oczywiście muszę tu odnotować, że Fundacja Wspomagania Wsi o tradycjach fundacji inicjującej i w ogóle ruch fundacyjny, wspiera szeroko od początku swojego powołania inicjatywy lokalnych społeczności, od lat funkcjonuje ogólnodostępna Witryna Wiejska. Ale Fundacja Wspomagania Wsi nie jest jedyną. To jest bardzo ważne, aby Koła Gospodyń Wiejskich, różne stowarzyszenia i komitety miały poczucie, że ktoś ich popiera i docenia ich działalność. Po 30 latach można powiedzieć, że na tym polu sporo już zrobiono.

Czy planuje Pan jeszcze kolejne spotkania tego typu – jeśli tak to gdzie i kiedy?

Ciąg dalszy w Czaplach na pewno nastąpi, sądząc po reakcji uczestników mojej ostatniej prelekcji na pewno zrobimy jeszcze kolejną odsłonę „Spotkań z historią”. Muszę oczywiście uzgodnić szczegóły z Kołem, ale trzeba trochę poczekać, aż opadnie fala epidemii. Natomiast z konkretnych planów na najbliższy czas na pewno będę w styczniu 2021 r. w Łosicach na otwarciu poszerzonej ekspozycji prywatnego Muzeum Historii i Tradycji w Łosicach, powstałego z inicjatywy Waldemara Kosieradzkiego. Muszę o założycielu muzeum coś więcej powiedzieć, ponieważ jest on w prostej linii potomkiem powołanego wyżej Ksawerego Bielińskiego, który ukrywał ks. Brzóskę. Waldek urodził się niedaleko moich stron w podlaskich Sawicach, obecnie mieszka i prowadzi duże przedsiębiorstwo w Łosicach. Nota bene jest to mój kuzyn, nasi dziadkowie znali się doskonale. Dzięki jego wytrwałości i pasji muzeum ma kolekcję liczącą ok. 2000 eksponatów, mieści się  w Łosicach w budynku jego firmy i utrzymywane jest jego wyłącznym sumptem.

Ponieważ Waldek realizuje swoją „misję”, nie mogę nie być na jego uroczystości. Przy okazji spotkam się tam z przyjaciółmi ze Stowarzyszenia Konnej Straży Ochrony Przyrody i Tradycji im. 1 Pułku Strzelców Konnych, takimi jak ja pasjonatami historii „małych Ojczyzn”. Waldka Kosieradzkiego, komendanta Konnej Straży rotmistrza Andrzeja Nowaka i Tadka Brzozowskiego poznałem w 2010 r. na rocznicowej uroczystości ułańskiej w Skrzeszewie, gdzie w blisko 30 koni (!) w historycznych mundurach asystowali uroczystości. To pokazuje, że w terenie lista miłośników „małych Ojczyzn”, poczynając od Kół Gospodyń Wiejskich do Konnej Straży, jest już niemała.

***

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!