Dzień Chama, czyli Dzień Wolności Chłopskiej to wydarzenie, które niemalże nieprzerwanie obchodzi się w Gorajcu od 171 lat. Potwierdzają to przydrożne krzyże pańszczyźniane, które stały się świadkami największej rewolucji społecznej, jaka wydarzyła się na polskiej wsi. Polegała na zniesieniu poddaństwa chłopów i nadaniu im ziemi na własność.
Była to na szczęście rewolucja bezkrwawa, ale na tyle skuteczna, że wywróciła panujący dotąd ustrój społeczny i zniosła półniewolnictwo. Warto nadmienić, że mówimy o tym samym okresie, kiedy w Stanach Zjednoczonych znoszono niewolnictwo wśród czarnoskórych. U nas chłopi byli w podobnej sytuacji, z tą różnicą, że nie sprzedawano ich pojedynczo a całymi wioskami. Wówczas zmieniał się pan, któremu trzeba było służyć. W różnych regionach owo poddaństwo występowało w różnym nasileniu, im bardziej na Wschód, tym gorzej. Działo się tak m.in. dlatego, że w różnym czasie chłopów wyzwalano z niewoli w poszczególnych zaborach. Najpierw pańszczyznę zniesiono w zaborze pruskim, potem była Galicja, a dopiero na końcu poczyniono ten krok w zaborze rosyjskim. I to zapewne dlatego na terenach wschodnich pamięć o wspomnianej rewolucji jest dotąd żywa.
– W naszej cerkwi był obraz „Zniesienie pańszczyzny”, który ufundował jeden z oswobodzonych chłopów. Miał imponujące wymiary 3 na 1,2 m. Jeden z naszych kolegów artystów wykonał jego pomniejszoną kopię na podstawie dostępnych, starych fotografii. Dzieło przedstawia radujący się lud, który wierzy, że teraz będzie żyło się bogato. To typowe dla każdej rewolucji, która tylko na początku daje nadzieję na lepszą rzeczywistość. Potem, niestety, wszystko zamienia się w system i są potrzebne rewolucje nowe. Nie każdy poradził sobie z wolnością, która w konsekwencji przerodziła się w biedę – opowiada Marcin Piotrowski ze stowarzyszenia „Folkowisko”.
– To, co wówczas się stało można porównać do wydarzeń na Ukrainie sprzed kilkunastu lat. W 2004 roku jeździłem tam jako obserwator wyborów. Widziałem olbrzymią radość i chęć współdziałania w imię pozytywnej przemiany. Entuzjazm nie wytrzymał próby czasu, historia znów musiała spłynąć krwią.
Po krzyżach pańszczyźnianych widać, że z chwilą kiedy nastała chłopska wolność, ludzi połączyła pewna jedność. Nie ważne czy stawiali je Polacy czy Ukraińcy, wszędzie przez wszystkie przypadki odmieniano słowo „wolność”. O zacierających się podziałach narodowościowych może zaświadczyć krzyż w Hucie Różanieckiej, który z jednej strony ma napisy w języku polskim, a z drugiej po ukraińsku.
– W 20212 roku zaczęliśmy czyścić największy krzyż w Gorajcu. Był zakryty wieloma warstwami farby i wapna, kiedy z mozołem je zdrapaliśmy, naszym oczom ukazał y się napisy „wolność i swoboda”. Ustaliliśmy, że wystawiono go w 2 lata po zniesieniu pańszczyzny. Tradycje hucznego świętowania rocznicy rewolucji chłopskiej sięgają jeszcze czasów przedwojennych. Na zdjęciach z 1937 roku widać, że pod krzyżami celebrują ją całe wsie. Widać sztandary i tłumy ludzi. Na przestrzeni przełomu wieków były to jedyne oddolnie stawiane pomniki. Nie fundowała ich żadna władza, składały się nie całe wsie – tłumaczy Marcin Piotrowski.
– Jak czytamy w dawnych opisach, zakopywano pod nimi księgi obowiązków pańszczyźnianych, a także kajdany i cierniowe korony.
Mieszkańcy Gorajca i goście przybywający ze wszystkich stron świata starają się podążać za tradycją, chcą pamiętać o tamtych wydarzeniach i celebrować Dzień Wolności Chłopskiej. W weekend majowy przybywają tu m.in. tradycjonaliści muzyczni, prezentujący materiał in crudo, czyli niezmieniony przez aranżacje, w formie surowej, swoistej dla danego regionu etnograficznego. W tym roku pojawili się też specjaliści od tradycyjnego tańca wiejskiego, uczestnicy celebry przez cały dzień uczyli się, jak kiedyś tańczono na zabawach. Kolejnego dnia efekty kursu można było sprawdzić podczas potańcówki w gorajeckiej stodole.
– Muzyka rozbrzmiewała niemalże do północy, a potem tradycyjnie przeszliśmy z pochodniami pod krzyż pańszczyźniany, gdzie odśpiewaliśmy pieśń ruchu chłopskiego „Gdy naród do boju”. O wokalną jakość tegoż hymnu zadbał Krakowski Chór Rewolucyjny, którego członkowie przed trzema laty dowiedzieli się o naszych obchodach i od tej pory starają się swymi występami ubarwiać te spotkania. W stodole serwują nam koncerty, złożone z chłopskich pieśni buntowniczych z całego świata. W tym roku mieliśmy także formację Leśne Licho z pokazem tańca z ogniem. W ramach tej kilkudniowej imprezy cyklicznie prowadzimy również gry wiejskie, które przybierają formę interaktywnego teatru w lokalnej przestrzeni. Co roku wymyślamy inny scenariusz, tym razem oparliśmy się na książce Martina Poliacka „Cesarz Ameryki” , powstałej na podstawie dokumentów z sądu lwowskiego o handlu żywym towarem z terenu Galicji – relacjonuje Marcin Piotrowski.
Dzień Wolności Chłopskiej przypada na 3 maja. Ustalono go na podstawie kalendarza grekokatolickiego, idąc tym tropem trzeba byłoby wyznaczyć go gdzieś w połowie kwietnia. Ale organizatorom gorajeckiego święta nie chodzi o to, by sztywno trzymać się kalendarza.
– Przy majowych celebrach, gdzie zwykle stoi się na baczność, my chcemy mieć weselsze święto. Chcemy się radować z wolności, a tym samym uciec od patosu, samobiczowania oraz umartwiania się, co jest naszą narodową skłonnością – podsumowuje Marcin Piotrowski.
– W takiej formie obchody odbywają się tylko u nas. Wiem, że w dwóch pobliskich miejscowościach organizowano z tej okazji majówki pod krzyżami pańszczyźnianymi. Warto „odkopać” tę tradycję w całym kraju, wszak wszyscy w drugim, trzecim, a może czwartym pokoleniu jesteśmy chłopami. Nasi przodkowie byli uciemiężeni, a potem odzyskali wolność. Należy o tym pamiętać i cieszyć się ich ówczesnym szczęściem.