Afrykański Pomór Świń coraz bliżej centralnej Polski. Z początkiem lata ognisko choroby zostało wykryte u dzików w powiecie grójeckim na Mazowszu. Choroba zbliża się zatem do województwa łódzkiego, lekarze apelują o ostrożność.
Przemysław Chrzanowski: Dlaczego hodowcy trzody chlewnej nie chcą nikogo wpuszczać na teren swych gospodarstw? Czyżby mieli jakieś tajemnice?
Andrzej Derkowski, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Wieluniu: – Każde gospodarstwo utrzymujące zwierzęta z przeznaczeniem do handlu, albo pozyskujące produkty pochodzenia zwierzęcego zobligowane jest do przestrzegania zakazu wstępu dla osób postronnych. Ktoś, kto broni dostępu do swej hodowli, spełnia minimalny wymóg warunków weterynaryjnych. Do pomieszczeń hodowlanych poza gospodarzem mogą mieć dzisiaj dostęp weterynarz, inseminator, czy paszowiec. Ich obecność powinno się odnotować w specjalnym rejestrze. Trzeba udokumentować moment wejścia i wyjścia oraz cel pobytu konkretnej osoby. A wszystko po to, by móc odtworzyć historię, gdy wybucha epidemia choroby zakaźnej. Dzięki temu można przeprowadzić dochodzenie epizodyczne, które pozwala ustalić skąd wirus się wziął. Takie postępowanie dotyczy historii z dwóch ostatnich tygodni.
Po co to wszystko? Czyżby do województwa łódzkiego dotarł już wirus Afrykańskiego Pomoru Świń?
– W naszym województwie nie ma jeszcze sygnałów o jego obecności. Ale ktoś mógłby na przykład wybrać się na grzyby w województwie mazowieckim i tam wdepnąć w odchody dzika zarażonego ASF, lub w rozkładające się szczątki zainfekowane wirusem. Na butach mógłby potem przywieźć to do swojej miejscowości i narazić zwierzęta hodowlane na bezpośredni kontakt z chorobotwórczymi drobnoustrojami. Mówimy o tym coraz głośniej, ponieważ w miesiącach letnich sukcesywnie wzrasta ilość ognisk występowania ASF. W zeszłym roku w skali kraju było to 80 takich miejsc, teraz jest ich już ponad 100.
Czym jest ASF?
– Afrykański Pomór Świń to nieuleczalna choroba wirusowa. Nie ma na nią szczepionki, są zapowiedzi, że w ciągu najbliższych 10 lat nie da się wyprodukować na nią żadnego antidotum. Zarażony dzik, czy świnia hodowlana w naszych warunkach klimatycznych giną w ciągu 10-14 dni od kontaktu z wirusem.
Czy zatem istnieją pozamedyczne sposoby walki z ASF?
– Jedyny sposób na to by ustrzec swoją trzodę przed kontaktem z wirusem ASF jest dostosowanie się do zasad tzw. bioasekuracji. Wprowadzono ją, póki co, w województwach: lubelskim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, podkarpackim i mazowieckim. W tym ostatnim zanotowano ognisko chorobowe zaledwie 30 km w linii prostej od województwa łódzkiego, jest to zatem sprawa, która dotyczy już także naszych hodowców. W pozostałych regionach wymogi bioasekuracyjne ograniczają się na razie do prowadzenia wspomnianych rejestrów i wykorzystania mat dezynfekcyjnych.
O co apelujecie do hodowców?
– Jest kilka zasad, których w sytuacji zagrożenia koniecznie trzeba przestrzegać. Apelujemy, by karmili świnie paszą zabezpieczoną przed dostępem zwierząt wolno żyjących, by czynności związane z obsługą trzody były wykonywane wyłącznie przez osoby, pracujące tylko w danym gospodarstwie. Do ich codziennych nawyków winno należeć mycie i odkażanie rąk oraz oczyszczanie i odkażanie obuwia. To samo dotyczy narzędzi oraz odzieży ochronnej, którą należy zmieniać przed wyjściem z chlewni.
W przypadku utrzymywania świń w gospodarstwie działającym w systemie otwartym hodowca musi zabezpieczyć wybieg podwójnym ogrodzeniem o wysokości wynoszącej co najmniej 1,5 m, związanym na stałe z podłożem. Zaleca się ponadto trwałe oddzielenie pomieszczeń przeznaczonych dla świń od innych zwierząt inwentarskich. Krowy, czy konie wypasane na pastwiskach są narażone na kontakt z wirusem, ASF może trafić do gospodarstwa także wraz z trawą, kukurydzą, czy kiszonkami. Mieliśmy w kraju taki przypadek, że szczątki zainfekowanego dzika dostały się na teren hodowli w sprasowanym balocie słomy. Trzeba zatem mieć oczy szeroko otwarte i stosować się do wspomnianych zasad.
We wschodnich regionach Polski czarny scenariusz się sprawdził wielokrotnie, czego konsekwencją były likwidacje hodowli. W jaki sposób nadzór weterynaryjny określa, w którym gospodarstwie konieczne są tak radykalne kroki?
– Często powtarzam rolnikom na szkoleniach, że w tej sytuacji sprawdza się powiedzenie: „Za jednego głuptasa, cierpi cała klasa”. Okazuje się bowiem, że w zdecydowanej większości przypadków zaistnienia ogniska ASF notuje się w niewielkich gospodarstwach, gdzie świnie trzyma się na potrzeby własne. Tacy hodowcy rzadko interesują się profilaktyką, nie uczestniczą w naszych szkoleniach, nie przestrzegają zasad bioasekuracji.
Wprowadzając do hodowli wirusa, narażają na poważne straty właścicieli gospodarstw wielkotowarowych, zlokalizowanych w odległości do 10 kilometrów od ogniska choroby. Nie zawsze musi się to kończyć wybiciem całej populacji w obrębie konkretnego gospodarstwa. Decyduje o tym powiatowy lekarz weterynarii, który prowadzi badania na obszarze zapowietrzonym. Przede wszystkim odtwarza historię ruchu ludzi w zainfekowanym gospodarstwie, może także wyznaczyć tzw. gospodarstwa kontaktowe, w których także konieczne jest wybicie pogłowia trzody chlewnej.
Gospodarstwo kontaktowe? To brzmi dość enigmatycznie.
– Wystarczy, że gospodarz hodujący powiedzmy setkę świń, na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni przebywał w chlewni sąsiada, trzymającego na własne potrzeby parę prosiąt zainfekowanych ASF. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że na swoich butach, czy okryciu wierzchnim przeniósł on wirusa do siebie. W takim przypadku decyzja ze strony powiatowego lekarza weterynarii może być druzgocąca. Tym bardziej, że na pozór zwierzęta mogą wydawać się zdrowe, bo proces inkubacji tej choroby waha się od 3 do 14 dni. Kiedy jednak objawy będą już dobrze widoczne, może zaistnieć konieczność wybicia kolejnej hodowli.
Wybicie całego pogłowia świń, szczególnie w gospodarstwach wielkotowarowych wiąże się z ogromnymi stratami finansowymi. Czy rolnicy mogą się ubezpieczyć od następstw ASF?
– W przypadku trzody chlewnej ryzyko wystąpienia jakichkolwiek chorób jest tak duże, że ubezpieczyciele nie decydują się na zawieranie umów z hodowcami. Natomiast w przypadku chorób zakaźnych, a do takich należy oczywiście Afrykański Pomór Świń, stosuje się mechanizm administracyjny i zwalcza je niejako z urzędu. W takim wypadku za wszystkie zwierzęta zabite i zutylizowane przysługuje odszkodowanie wypłacane z budżetu państwa w pełnej wartości rynkowej danego zwierzęcia.
Czy ASF jest szkodliwy dla człowieka?
– Nie mamy się czego obawiać. Wirus Afrykańskiego Pomoru Świń jest nieszkodliwy dla ludzi. Gdyby było inaczej, pewnie z większą determinacją podeszlibyśmy do profilaktyki, położono by także większy nacisk na opracowanie szczepionki chroniącej przed tą chorobą.
***