„Pomogliśmy na przykład strażakowi Mateuszowi, który spadł z dziesięciu metrów. Doznał tzw. mnogiego połamania kości, jak orzekli medycy tych złamań było dokładnie 32. Niestety, za sprawą tej tragedii do końca życia będzie skazany na wózek. No i właśnie taki wózek, niejako uszyty na miarę dla poszkodowanego, postanowiliśmy ufundować” – mówi w wywiadzie dla Witryny Wiejskiej Sławomir Pałupski, twórca Dolnośląskiej Fundacji Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej na Ratunek Chorym i Poszkodowanym „Płomyk Nadziei”.
Przemysław Chrzanowski: Utworzył pan fundację, która pomaga strażakom. Skąd taki pomysł?
Sławomir Pałupski: – Społecznie działam od wielu lat, ale zawsze miałem ochotę utworzyć fundację. Bodźcem do działania stał się mój zeszłoroczny pobyt w Marózie, gdzie zdobyłem wiedzę konieczną do poczynienia pierwszych kroków. To spotkanie dało mi także odwagę i pewność, że jestem w stanie sprostać temu wyzwaniu. W gestii mojego zainteresowania znaleźli się ci, którzy na co dzień niosą pomoc innym. Dość często ulegają wypadkom. A potem zostają sami. Oni są pierwsi na miejscu pożaru, wypadku na drodze czy podczas powodzi. Niosą bezinteresowną pomoc, narażają swoje życie, by ratować innych. Uważam, że kryzysowych momentach także i oni powinni mieć w kimś oparcie. Zastanawiałem się jak ja, jako zwykły obywatel, mógłbym im odpłacić za ich poświęcenie. Nie jestem na tyle majętny, żeby wesprzeć ich finansowo. Jedyne co mogłem zrobić, to powołać fundację, która będzie zbierać pieniądze na rehabilitację i leczenie poszkodowanych druhów.
Sławomir Pałupski.
Jest pan związany z Dolnym Śląskiem, czy wasza fundacja działa tylko w tym regionie?
– Rzeczywiście zarówno ja jak i pozostali członkowie zarządu mieszkają na Dolnym Śląsku, stąd zamysł, by utworzyć organizację działającą lokalnie. Jej pełna nazwa to Dolnośląska Fundacja Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej na Ratunek Chorym i Poszkodowanym „Płomyk Nadziei”. W statucie mamy napisane, że pomagamy wszystkim strażakom z całej Polski. Póki co jednak koncentrujemy się na Dolnym Śląsku. Proszę pamiętać, że dopiero budujemy fundację, nasze „dziecko” nie ma jeszcze roku.
Czy udało wam się już komuś pomóc?
– Tak, pomogliśmy na przykład strażakowi Mateuszowi, który spadł z dziesięciu metrów. Doznał tzw. mnogiego połamania kości, jak orzekli medycy tych złamań było dokładnie 32. Niestety, za sprawą tej tragedii do końca życia będzie skazany na wózek. No i właśnie taki wózek, niejako uszyty na miarę dla poszkodowanego, postanowiliśmy ufundować. To nie jest produkt seryjny, ponieważ jest dedykowany konkretnemu pacjentowi. Jego budowa ma nie tylko pomóc Mateuszowi w przemieszczaniu się, ale i hamować pogłębianie się jego dysfunkcji. Wszystko to ma oczywiście wpływ na cenę owego wózka, jego koszt to 16 tys. zł. Dzięki ofiarności ludzi dobrej woli udało się pozyskać te pieniądze i zakupić sprzęt. Całkiem niedawno przekazaliśmy go poszkodowanemu strażakowi.
Czy poszkodowani sami się do was zgłaszają, czy staracie się do nich docierać?
– Jak już wspomniałem zwykle przybywają oni do zdarzenia jako pierwsi, zostawiają swoje serce, narażają życie, ale kiedy dochodzi do nieszczęścia, ze swym cierpieniem i niemocą borykają się w osamotnieniu. Nawet nie szukają pomocy. Zwykle to od innych ludzi dowiadujemy się, że jest gdzieś taki strażak, do którego należałoby wyciągnąć dłoń.
Wasza fundacja bierze udział w akcji „Kilometry dobra”. Na czym ona polega?
– Kilometry Dobra to stworzona w Polsce międzynarodowa kampania dobroczynna, jedyna, w której co roku mogą wziąć udział organizacje z całego świata. Jej pomysłodawcą jest Robert Kawałko, prezes Polskiego Instytutu Filantropii. Jest to kampania, która sprawia, że organizacje pozarządowe uzyskują pieniądze na realizację swoich celów, a także budują swoją sieć wsparcia i wzmacniają swoją sprawność. W ciągu ostatnich 4 lat do fundacji i stowarzyszeń trafiło już ponad 3,2 mln zł na realizację 130 projektów. To już piąta edycja przedsięwzięcia, które pod wspólną marką skupia w Polsce około 100 organizacji pozarządowych. Co jest fajnego w tej akcji? Otóż jej pomysłodawcy wpadli na fantastyczny pomysł, by zmierzyć dobro. Pozyskane pieniądze rozmienić należy na monety jednozłotowe, a potem przykleić je na taśmę. Na koniec pozostaje zmierzyć długość tejże taśmy. W Austrii sporządzono w ten sposób odcinek o długości 76 kilometrów, co zostało odnotowane w Księdze Rekordów Guinnessa. Nieskromnie powiem, że kiedyś mamy zamiar ten rekord pobić. Oczywiście wszystkie pozyskane tą drogą pieniądze przekażemy na rzecz poszkodowanych strażaków, ich lista jest już pokaźna.
Wiem, że staracie się także pomagać strażakom, cierpiącym na choroby onkologiczne.
– Na Zachodzie prowadzone są badania, które jednoznacznie dowodzą tego, że strażacy są grupą zawodową w 60 procentach bardziej narażoną na schorzenia nowotworowe. Wynika to z faktu, iż podczas pożaru pali się wszystko: styropian, tworzywa sztuczne, chemikalia. Strażacy gasząc ogień wdychają toksyczne opary, a to w przyszłości nierzadko skutkuje ciężkimi schorzeniami. Nie pomagają kombinezony, maski. Szkodliwe nanocząsteczki przenikają do organizmów najpierw przez mundury a potem skórę. Plany w tej materii są dalekosiężne i dotyczą utworzenia specjalistycznej kliniki onkologicznej nakierowanej na pomoc pożarnikom.
Wiem, że to dość odważna koncepcja, ale mamy pewność, że jesteśmy w stanie udźwignąć to wyzwanie. Proszę sobie wyobrazić, że działamy niecały rok, a udało nam się do rady programowej zaprosić znamienite osobistości takie jak marszałek województwa, czy rektor jednej z państwowych uczelni. Ludzi, którzy widzą sens w działalności naszej organizacji i chcą nam realnie pomóc jest więcej. To między innymi dzięki nim tak odważnie myślimy o naszej przyszłości.
A co z rodzinami poszkodowanych strażaków? Wiadomo, że ich wyłączenie z życia zawodowego znacznie uszczupla domowe budżety.
– Jeżeli chodzi o finanse, to póki co skupiamy się na samych poszkodowanych. Ich rodzinom możemy zapewnić opiekę psychologiczną czy prawną. Mamy po swojej stronie jedną z dolnośląskich kancelarii, która udziela gratisowych porad. Otrzymaliśmy również deklarację, że jej pracownicy będą za darmo bronić strażaków w ewentualnych procesach sądowych.
***