Aktualizacja – lipiec 2024.
Rozmawiam z Robertem Bańkoszem – prezesem Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych KARPATY, mieszkańcem Bieszczadów, historykiem przewodnikiem turystycznym, propagatorem unikalnej kultury regionu bieszczadzkiego i inicjatyw na rzecz jej ocalenia i uwzględnienia w usługach turystycznych. Rozmawiamy o tym, co warto odkryć w Bieszczadach latem?
Monika Kaczmaryk: Bieszczady… Kiedy wymawiam to słowo, wiele osób wpada w romantyczne rozmarzenie. Bieszczady to takie miejsce, które – nawet jeśli dobrze nie znamy jego historii i kultury – kojarzy nam się z wolnością, dzikością przyrody i tajemniczą przeszłością. Czy Pan ma swoją definicję tego magicznego miejsca? Czym dla Pana są Bieszczady?
Robert Bańkosz: Pytanie jest łatwe, lecz odpowiedź trudna. Chyba po raz pierwszy zostałem o to zapytany. Bieszczady to dla mnie taki krajobraz naturalny, że tak powiem „przestrzeń oczywista”. One po prostu są i były w moim życiu przez cały czas i w zasadzie na co dzień. Nie są ani piękniejsze, ani też brzydsze od innych gór czy regionów. Są takim punktem zerowym, do którego odnosiło się i odnosi – oceniając inne krajobrazy. Są po prostu naturalną, moją przestrzenią. Oczywiście szukam odmiany, wybierając się w inne części kraju lub za granicę, ale zawsze zdobyte tam wrażenia i doznania estetyczne odnoszę do Bieszczadów. Tak na zasadzie np.: „Tutaj to jest ładniejsze niż u nas, a tu jest mniej ciekawie niż w Bieszczadach”. Region bieszczadzki to taka „mojość”, jak pisze wybitny, sanocki poeta Janusz Szuber. Wszystko jest znane, swojskie, oczywiste – po prostu bliskie”.
Widok na Bieszczady. Fot. M. Kaczmaryk.
Często słyszę od osób, które wpadają tu na weekend, że muszą koniecznie pojechać nad zaporę w Solinie. Dziś rynek usług turystycznych w Bieszczadach jest już bardzo bogaty i poza Soliną mamy wiele ciekawych miejsc przygotowanych dla turysty, choć może nie są jeszcze tak znane, wypromowane. Jak można pomóc osobom wybierającym się tutaj – zrozumieć, poznać i doświadczyć, czym są Bieszczady?
Ludzie nie lubią być pouczani. Dlatego, ten kto pragnie być na zaporze w Solinie, nawet po raz któryś z kolei lub tylko leżeć na plaży, to niechaj to robi. Lepiej, żeby wybór był świadomy i wynikał z potrzeby poznawania czegoś nowego, niebanalnego, z chęci odkrywania świata. Oczywiście wspomnianym wcześniej osobom warto zasugerować, aby „straciły” choćby dzień błogiej bezczynności nad wodą, na rzecz symbolicznego choćby wysiłku. Może i im turystyka poznawcza choć trochę się spodoba. Dobrym zjawiskiem jest wzrost liczby turystów świadomych, ambitnych, ciekawych wszystkiego, którzy wcześniej planują swój wyjazd i przeczytali sporo na temat regionu, do którego się udają. Są więc ludzie zainteresowani głównie przyrodą bieszczadzką, kulturą lub historią regionu. Interesując się szczególnie jedną rzeczą, z przyjemnością poznają również pozostałe walory. Bardzo dobrą formą poznawania przyrody i kultury regionu jest łączenie go z aktywnym wypoczynkiem, czyli: pieszą wędrówką, wycieczką rowerową, spływem po Sanie pontonami lub kajakami, czy też – drezynami kolejowymi.
Wędrówki piesze, umożliwiają szlaki turystyczne, szczególnie te tematyczne. W Bieszczadach jest wiele ścieżek edukacyjnych, szczególnie przyrodniczych. Najwięcej na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Wędrówkę pieszą z poznawaniem walorów kulturowych i przyrodniczych umożliwiają też funkcjonujące w naszym regionie ekomuzea.
Atrakcyjne szlaki piesze, kulturowe to: Szlak Przygód Dobrego Wojaka Szwejka, czy Szlak Ikon w Dolinie Sanu. Szlaków rowerowych jest szczególnie dużo. Z tych kulturowych wymienię Szlak Ikon, Szlak Przygód Dobrego Wojaka Szwejka, czy Szlak Nadsańskich Umocnień. Inne szlaki rowerowe w Bieszczadach również przebiegają tak, by pokazać to, co jest u nas najciekawsze i najcenniejsze.
Bardzo ciekawe jest również zwiedzanie okolicy w pontonach lub kajakach. Jedna z firm bieszczadzkich specjalizuje się nawet w turystyce kulturowej i w ramach swoich spływów proponuje przystanki przy ciekawych kulturowo lub przyrodniczo miejscach, położonych nad Sanem, a podczas biwaku – regionalne kulinaria.
Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe. Fot. Archiwum Magdy i Janusza Demkowiczów.
Przejazd drezynami kolejowymi odbywa się również na bardzo ciekawym odcinku, a wspomniane wcześniej biuro turystyki kulturowej organizuje podczas przejażdżek również inscenizacje napadów zbójnickich, nawiązujących do historii regionu.
Oczywiście, jeśli ktoś nie chce się trochę pomęczyć, może poznawać walory regionu, korzystając ze szlaków samochodowych, takich jak np. Szlak Architektury Drewnianej, czy Szlak Frontu Wschodniego Pierwszej Wojny Światowej.
Wiele jest u nas miejsc po dawnych, wielokulturowych, wysiedlonych wsiach. Niektórzy szukają tych miejsc, gdzie mieszkali ich przodkowie, dziadkowie, pradziadowie. Czy jest jakaś oferta turystyczna, która zapewnia wędrówki po takich właśnie miejscach?
Nowosielce Kozickie. Fot. M.Kaczmaryk.
W zasadzie chyba wszyscy przewodnicy bez problemu potrafią takie wsie pokazać i o nich opowiedzieć. Touroperatorzy również wplatają zwiedzanie takich wsi do swoich ofert. Jakość oprowadzenia po takich miejscach i zakres przekazywanych informacji zależy wyłącznie od umiejętności, wiedzy i predyspozycji przewodnika. Zresztą nie potrzeba w tym celu zbaczać daleko z głównej drogi. Przez wiele nieistniejących wsi przejeżdżamy, jadąc Małą lub Dużą Obwodnicą lub tzw. „Drogą Karpacką”. Wyobraźni bardzo pomaga opis i zilustrowanie tego, co, gdzie, i jak we wsi stało, jak wyglądali, mówili i czym się zajmowali ludzie, którzy tutaj mieszkali. Bardzo pomocne są Ekomuzea. Wiele z nich jest dobrze zorganizowanych. M.in. ekomuzea: „Trzy Kultury” w Lutowiskach, „W Krainie Bojków” w Zatwarnicy i okolicach”, „Zielony Cień” w Rudence, „W krainie bobrów” w Myczkowcach i okolicy i inne. Bardzo ciekawą inicjatywą są działania Stowarzyszenia Rozwoju Wetliny i Okolic, które stworzyło interesującą ścieżkę dydaktyczną o nazwie „Bieszczady Odnalezione”, wiodącą doliną Wetliny. Nawiązało ono i współpracuje z dawnymi mieszkańcami tamtejszych wiosek, gromadzi i popularyzuje historię i kulturę swojego regionu oraz wydaje doskonały periodyk pod tym samym tytułem „Bieszczady Odnalezione”, z którym współpracują liczni, wybitni historycy i kulturoznawcy. Ekomuzea są dość dobrze oznakowane w terenie. Widoczne są tablice informacyjne, ścieżki oznaczone są znakami turystycznymi. Dodatkowo można zasięgnąć informacji lub otrzymać broszurkę – przewodniczek w najbliższym punkcie informacji turystycznej.
Przydrożny krzyż w miejscowości Żłobek.Fot. M.Kaczmaryk.
W Bieszczadach ocalałe cerkwie pełnią zwykle funkcje kościołów rzymsko-katolickich. Niektóre czekają na remont i pomysł na dalsze funkcjonowanie. Wiele zniknęło z krajobrazu Bieszczadów, albo zostało przeniesionych do innych wiosek lub do skansenów. Czy istnieje na rynku taka usługa turystyczna, która pozwala na wędrówkę szlakiem dawnych świątyń bieszczadzkich?
Zainteresowanie drewnianą architekturą cerkiewną jest szczególnie duże. Jest to jeden z głównych, bieszczadzkich walorów. Świątynie te są licznie odwiedzane indywidualnie, ale też przez wycieczki. Nie ma chyba biura turystycznego, które w swojej ofercie nie miałoby zwiedzania bieszczadzkich cerkwi. Szczególnie specjalizują się w tego typu usługach biura zajmujące się turystyką kulturową. Zwiedzanie świątyń drewnianych, na naszym terenie głównie cerkwi, choć nie wyłącznie, ułatwia Szlak Architektury Drewnianej, szczególnie dzięki dość dobremu oznakowaniu przy drodze. Oznakowane są praktycznie wszystkie, bieszczadzkie świątynie. Zapomniano tylko o Morochowie, co na szczęście uzupełnił miejscowy proboszcz, bardzo dbający o zachowanie architektury i klimatu wnętrz podległych mu świątyń. Szlak ten nie prowadzi -jak sama nazwa wskazuje- do cerkwi murowanych, chociaż niektóre z nich są bardzo interesujące lub posiadają unikatowy wystrój wnętrza (Ustrzyki Dolne, Sanok, Dziurdziów, Baligród, Łopienka). W powiecie sanockim funkcjonuje dobrze opisany szlak pieszy i rowerowy pod nazwą: Szlak Ikon, wiodący Doliną Sanu oraz równie dobrze opisany szlak rowerowy Doliną Osławy. Wariant rowerowy Szlaku Ikon funkcjonuje również w powiecie bieszczadzkim i też jest wystarczająco opisany. Wymaga on jednak już niezbędnego odnowienia. Korzystając z tych szlaków trafimy nie tylko do drewnianych, ale też murowanych świątyń greckokatolickich, prawosławnych oraz rzymskokatolickich – funkcjonujących w dawnych cerkwiach. Nie zostały jeszcze opisane zbiorowo świątynie w powiecie leskim, ani oznakowane szlakiem, choć jest to od kilku lat planowane.
Broszury i przewodniki dotyczące Szlaku Architektury Drewnianej i Szlaku Ikon znajdziemy w punktach informacji turystycznej i w księgarniach.
Jakie dodatkowe atrakcje zaproponowałby Pan turyście, który spędza 2 tygodnie urlopu w Bieszczadach. Widzę, że pojawiły się na rynku oferty jednodniowych wycieczek. Od nas jest tak niedaleko np. do Lwowa Z jakich innych zorganizowanych wycieczek czy atrakcji można skorzystać w Bieszczadach?
Już drugi sezon największym hitem regionu bieszczadzkiego są bezspornie „Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe”, którymi urządzane są przejażdżki po starej, zamkniętej linii kolejowej, która została zbudowana w latach siedemdziesiątych dziewiętnastego wieku. Jest to wspólne dzieło lokalnego biznesu turystycznego, społeczników i samorządu Gminy Olszanica. Po drodze istnieje możliwość podziwiania przyrody i poznawania zabytków.
Cerkiew w Liskowatem. Fot. M.Kaczmaryk.
Wnętrze cerkwi w miejscowości Rabe – widziane przez dziurkę od klucza. Fot. M.Kaczmaryk.
Szczególnie interesujące są spływy Sanem, zwłaszcza te pontonowe, wzbogacone o ofertę krajoznawczą. Niektórzy tour-operatotrzy oferują również jednodniowe wycieczki tematyczne, umożliwiające poznawanie przyrody bieszczadzkiej, architektury drewnianej – szczególnie cerkiewnej, ludowych zwyczajów, obyczajów i tradycji, a także bogatej historii tych gór, z różnych jej okresów. Oczywiście można również poznać Bieszczady od strony słowackiej podczas jednodniowej wycieczki lub ukraińskiej, co wiąże się niestety z koniecznością odprawy granicznej i posiadania paszportu.
Warto również zapoznać się z lokalnymi szlakami tematycznymi, ofertą poszczególnych galerii, programem organizowanych imprez, odwiedzić muzea, w szczególności sanocki skansen z nowym „Miasteczkiem Galicyjskim” oraz Muzeum Historyczne na zamku, z największą kolekcją prac Zdzisława Beksińskiego, jednym z najcenniejszych w Europie zbiorem ikon, kolekcją historyczną, archeologiczną oraz powiększoną ostatnio wspaniałą galerią sztuki współczesnej z pracami wybitnych polskich twórców przełomu XIX i XX wieku, ale – co ciekawe – posiadającą prace znanych mistrzów malarstwa światowego, w tym Picassa i Kandinsky’ego.
Których imprez nie powinno się opuszczać, będąc w Bieszczadach latem? Gdzie znajdziemy kalendarz bieszczadzkich, dobrych imprez lokalnych? W czym warto wziąć udział?
Ostatnie lata rzeczywiście „obrodziły” różnorodnymi imprezami, o mniej lub bardziej oryginalnych nazwach i regionalnym charakterze. To oczywiście zmienia się z roku na rok, generalnie pozytywnie, lecz w dużej mierze zależy od organizującej je osoby. Jeśli jest to ktoś kreatywny, twórczy, pełen zapału i chęci, to wydarzenie naprawdę jest interesujące. Gdy zaś takiej osoby zabraknie, natychmiast jest to widoczne. Trzeba zatem uważnie przeczytać program danej imprezy i wybrać taką, która nam odpowiada. Mnie na przykład bardzo przypadła do gustu idea zorganizowania Dnia Kultury Greckiej, z udziałem dawnych i częściowo jeszcze obecnych mieszkańców Krościenka i okolic – uchodźców z Grecji i ich uchodźców. Wydarzenie to przypomina bowiem o pewnym interesującym fragmencie historii regionu. Podobają mi się również: organizowana od kilku lat idea Kiermaszu Bojkowskiego w Zatwarnicy, pomysł bandrowskich Koszykaliów, czy Święta Chleba, pierwotnie organizowanego w Dźwiniaczu, a obecnie w Ustrzykach Dolnych, z inicjatywy nieocenionego Romka Glapiaka. Warto udać się na Święto Kultury nad Osławą, wydarzenie mające długą historię, a organizowane przez autochtonów. Podobnie warto odwiedzić Łemkowski Odpust i Kermesz „Radoszyckie Źródełko”.
Święto Chleba w Dźwiniaczu w Gospodarstwie Agroturystycznym u „Flika”. Fot. Archwium Romana Glapiaka.
Szereg interesujących imprez odbywa się w Sanoku. Jeśli chodzi o święto lokalnej sztuki i rzemiosła jest to „Jarmark Ikon”. Ciekawe imprezy folklorystyczne odbywają się w sanockim skansenie. W tym roku, w dniach 26-28 sierpnia, Sanok będzie organizatorem Zjazdu Karpackiego pt. „Góry Kultury”, nawiązującego do podobnego wydarzenia, które miało miejsce w 1936 roku.
Osobiście bardzo cenię inicjatywę odrodzenia kultury pasterskiej w Bieszczadach. Imprezami, które mieszczą się w tej idei są: „Rozpoczęcie Redyku” w Ustrzykach Górnych organizowane przez niestrudzonego Jacka Skórkę oraz „Zakończenie Redyku” w Łupkowie z inicjatywy wprost niesamowitej Jolanty Harny. Dzięki Jackowi Łeszedze organizowany jest również w Ustrzykach Dolnych „Bieszczadzki Jarmark Turystyczny”, na którym zawsze pojawiają się świetne zespoły folklorystyczne i folkowe z regionu i z zagranicy – lecz z obszaru Karpat. Wszystkich imprez oczywiście nie zdołam wymienić. Warto poszukać ich w Internecie lub zapytać w punktach informacji turystyczne.
Co się tyczy kalendarza imprez, to można takie znaleźć na stronach poszczególnych gmin, niestety wspólnego kalendarza Bieszczady nie dorobiły się, pomimo wielu lat prób.
Od jakiegoś czasu obserwuję promocję miejsc gastronomicznych w ramach Kulinarnego Szlaku Podkarpacia. Gdzie Pana zdaniem można smacznie zjeść w Bieszczadach? Chodzi mi o kuchnię lokalną, tradycyjną, wynikającą z dziedzictwa kulturowego tych ziem, a więc kuchnię prostą i smaczną.
Historia kuchni regionu bieszczadzkiego, to oddzielny, bardzo szeroki i interesujący temat, jeszcze nie do końca zbadany i opisany. Szczęśliwie nadszedł już czas, kiedy jako element regionalizmu, lokalna kuchnia stała się obiektem zainteresowania usługodawców. Wielka w tym zasługa Fundacji Pro Carpathia, a w szczególności Krzysztofa Zielińskiego, który popularyzuje i promuje lokalną kuchnię naszego województwa, w tym Bieszczadów. Kuchnia ta jest złożona, bowiem inna była kuchnia dworska, mieszczańska, chłopska (ta również w zależności od statusu), inna w okolicach połonińskich, gdzie znaczny udział w diecie miały wyroby związane z tradycyjnym pasterstwem. Najstarszym bodaj obiektem, który nastawił się na oferowanie lokalnej kuchni jest „Karczma” w Sanoku, działająca już od kilkunastu lat. Podobnie, potrawy regionalne oferuje „Karczma pod Białą Górą”, nieopodal skansenu. Wyśmienite potrawy, bazujące na lokalnych recepturach posiada restauracja Zakapior w Polańczyku, która pomimo swej nazwy jest naprawdę smaczna i estetyczna. Regionalne dania serwuje także „Zajazd pod Caryńską” w Ustrzykach Górnych, „Gościniec Rabe”, „Stary Młyn” w Ustrzykach, „Karczma Brzeziniak” w Przysłupiu i inne.
Święto Chleba 2016. Fot. M. Kaczmaryk.
Wiele też wspaniałych, lokalnych dań można skosztować w niektórych gospodarstwach agroturystycznych, np. u państwa Antoniszczaków w Cisnej, w „Zagrodzie Magija”, natomiast u hodowców owiec lub kóz zakupić doskonałe, miejscowe sery. Wspaniałe sery sprzedaje słynny Nikos Molonopulos w Wańkowej, Beata i Zbigniew Wantułowie w Wisłoku, Aleksandra i Miłosz Dybowscy w Smolniku nad Sanem. Kolejne miejsce z doskonałymi serami to Osławica. Warto również pojawić się na rozpoczęciu lub zakończeniu Redyku w Ustrzykach Górnych, a następnie w Łupkowie, żeby spróbować różnorodnych serów, przywożonych i sprzedawanych podczas tego wydarzenia. Szczególnie polecam wyśmienite sery kozie robione przez rodzinę Maziejuków. Choć to już Beskid Niski, warto tam jednak zajrzeć z uwagi na ich wspaniałe produkty. Ich stoisko można znaleźć również podczas bieszczadzkich jarmarków.
Polecam stronę „Pro Carpathi” http://www.podkarpackiesmaki.pl, gdzie można znaleźć miejsca z naprawdę smacznym jedzeniem.
Jak najłatwiej znaleźć miejsce noclegowe w Bieszczadach? Myślę o takiej prawdziwej agroturystyce z jakąś magią, z hodowlą zwierząt, uprawą ziół, kwiatów, zbóż. O miejscach przede wszystkim wiejskich w charakterze, schludnych w standardach usług, ale nie silących się na miejski luksus i elegancję?
W większości regionu bieszczadzkiego, z powodu jego uwarunkowań historycznych, często najpierw zafunkcjonowały noclegi, a dopiero później hodowla czy uprawa. W Wysokich Bieszczadach dominowały gospodarstwa państwowe. Na pogórzu więcej było prawdziwego rolnictwa. Obecnie jest sporo miejsc, gdzie można zaznać kontaktu ze zwierzętami – nie tylko domowymi – a agrogospodarstwa prześcigają się w doskonaleniu produktów spożywczych i posiłków, tak aby były maksymalnie zdrowe, ekologiczne, smaczne i regionalne. Na każdej niemal imprezie koła gospodyń wiejskich prezentują coraz to doskonalsze wyroby. W ostatnim okresie stał się modny powrót do tradycji pasterskich regionu, coraz więcej pojawia się hodowców owiec i kóz, wytwórców wspaniałych serów. Właściciel Zajazdu pod Połoniną Caryńską oprócz owiec trzyma również kilkanaście sztuk węgierskich wołów siwych, do XX wieku masowo wypasanych na bieszczadzkich połoninach. Spore stadko owiec posiada właściciel „Gościńca Rabe”, który zamiłowanie do owczarstwa odziedziczył po ojcu. Te tradycyjne gospodarstwa można znaleźć. Bardzo dobre to m.in. Marka i Beaty Kołodziej w Dźwiniaczu koło Ustrzyk Dolnych, w Jałowem „Na Zamłyniu” Danuty Wawryszczuk, „Magiczny Zakątek” Państwa Murzańskich, „Pod Łopiennikiem” Jadwiga Wethacz i inne. Myślę, że wiele szczegółowych informacji o lokalnych gospodarstwach agroturystycznych i ich ofercie można zdobyć w miejscowych punktach informacji turystycznej. Warto to zweryfikować, gdyż oferta usługowa w Bieszczadach zmienia się z sezonu na sezon, generalnie na lepsze.
Koszykalia w Bandrowie Narodowym. Fot. Archiwum Fundacji Bieszczadzkiej.
Jeśli chodzi o turystów indywidualnych, którzy pragną poznawać bieszczadzkie wioski, miasteczka czy miejsca mało znane, to najlepiej zakupić najstarszy, a wciąż uaktualniany przewodnik „Bieszczady” wydawnictwa Rewasz. Jeśli ktoś pragnie zwiedzać region samochodem, doskonałą pomocą będzie dla niego seria bogato ilustrowanych przewodników słynnego, bieszczadzkiego przewodnika Stanisława Orłowskiego.
Dla grup zorganizowanych polecam skorzystanie z usług biur i przewodników zajmujących się określonymi tematami, np. Biuro Podróży „PAWUK”, które specjalizuje się w turystyce kulturowej, także połączonej z aktywnym wypoczynkiem np. spływami Sanem. Planując dobre poznanie przyrody warto skorzystać z usług np. takich specjalistów jak Grzegorz Sitko – świetny znawca bieszczadzkich ptaków, czy zapalony przyrodnik Piotr Kutiak. Informacje o tych biurach czy osobach można znaleźć w Internecie, po wpisaniu nazwy czy nazwiska. Ja oczywiście, jako prezes Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych „KARPATY” polecam usługi naszych, świetnych przewodników, z których każdy ma różne pasje i specjalizacje. Informacje o nich znajdziecie Państwo na stronie stowarzyszenia lub oficjalnym profilu na Facebooku. Oczywiście są również liczne punkty informacji turystycznej w: Sanoku, Ustrzykach Dolnych, Lesku, Cisnej i innych miejscowościach.
Lokalne pamiątki… Niedawno rozmawiałam z Januszem Demkowiczem z Orelca, pomysłodawcą Bieszczadzkich Drezyn Kolejowych, który mówił o tym, że pamiątka powinna być unikalna i przypisana do miejsca, które odwiedzamy. Tymczasem wśród bieszczadzkich pamiątek ciągle jeszcze łatwiej dostępne wydają się te z obcych krajów, np. Made in China. A jak się komuś marzy pamiątka Made in Bieszczady? Gdzie może ją znaleźć? Jakie miejsca lokalnego rzemiosła warto odwiedzić, gdzie szukać lokalnych twórców i sklepików z ich prawdziwie lokalnymi pamiątkami?
Oczywiście, lokalne pamiątki z Bieszczadów to nadal jest problem. Jednakże sytuacja jest i tak nieporównywalnie lepsza, niż jeszcze kilka lat temu. To trochę tak, jak z regionalną kuchnią. Zmiana świadomości to jest proces, i to proces stosunkowo długotrwały. Niemniej jednak on następuje. Głównie z powodu oddziaływania lokalnych środowisk kulturowych i turystycznych, jednakże przede wszystkim wymusza to powoli rynek usług. Turyści coraz częściej szukają pamiątki regionalnej, nawiązującej do tutejszej kultury i historii. Oczywiście niektóre z pamiątek są bardziej oryginalne, inne mówiąc wprost -kiczowate. Pewnym kłopotem jest także fakt, że te miejscowe są zazwyczaj droższe.
Kiermasz Bojkowski w Zatwarnicy. Fot. M. Kaczmaryk.
Pamiątki z Bieszczadów. Fot. M. Kaczmaryk.
Ale już dziś można nabyć lokalne pamiątki, rękodzieło, sztukę. Największy wybór jest chyba w „Galerii u Tesi” w sanockim skansenie. Doskonała jest również niedawno otwarta „Galeria u Bojków”, mieszcząca się w suterynie Muzeum Kultury Bojków” w Myczkowie. Świetne są wyroby bazujące na oryginalnej tradycji łemkowskiej w muzeum rodzinnym pani Darii Boiwki w Komańczy. Wspaniałe krywulki i inną biżuterię łemkowską i bojkowską wykonuje Ewelina Matusiak-Wyderka. Ciekawe są wyroby prezentowane w galerii „Fantasmagoria” w Przysłupiu. Galeria Twórców Bieszczadzkich mieści się przy głównej drodze wiodącej przez Nowy Zagórz, tu również warto zajrzeć. Takich punktów sukcesywnie przybywa. Oddzielną rzeczą są bieszczadzkie pracownie wykonywania ikon. Te można znaleźć bez problemu w bardzo wielu miejscowościach regionu. Są to prace będące zarówno oryginalnymi kopiami konkretnych ikon, jak i te jedynie inspirowane ikonami. Bardzo pożyteczną inicjatywą była idea projektu „Made in Bieszczady” oraz „Marka Karpacka”. Problemem jest natomiast to, że nie zawsze twórcy, a często i znawcy – potrafią dostrzec różnicę pomiędzy regionalnym wyrobem lub regionalną sztuką inspirowaną, a naśladownictwem trendów z innych regionów Polski, czy zza granicy – i to nawet nie karpackich. Generalnie jednak zmiany idą w dobrym kierunku.
Bardzo dziękuję za przybliżenie Bieszczadów czytelnikom i podróżnikom Witryny Wiejskiej!
Wybrane strony internetowe:
Polska Kolej Linowa nad Soliną
***