Z ekologicznego punktu widzenia dokarmianie zwierzyny w czasie zimy postrzegane jest dwuwymiarowo. Pomagamy ptakom oraz ssakom przetrwać ciężki czas, ale z drugiej strony zakłócamy pewien porządek, regulowany przez naturę. Aby w niego przesadnie nie ingerować, należy posiąść podstawową wiedzę na temat zwierzęcych zachowań. Pomoże nam w tym pan Arnold Cholewa z Nadleśnictwa Nowa Dęba na Podkarpaciu.Przemysław Chrzanowski: Dokarmiamy, czy pozwalamy działać naturze?
Arnold Cholewa, Nadleśnictwo Nowa Dęba: – Oczywiście że dokarmiamy, ale z głową. Zimą dzień jest krótki, mamy pokrywę śnieżną, a na dodatek przenikliwy mróz. Zwierzyna nie ma zbyt wielu możliwości, żeby dostać się w takich warunkach do naturalnych zasobów pokarmowych, które zresztą w tym czasie są niebywale ubogie. Nasza pomoc może w takich okolicznościach ocalić życie wielu stworzeń.
Bogatka na pyzie tłuszczowej (fot. Arnold Cholewa).
Niełatwo jednak uniknąć błędów…
– Tak. W głównej mierze dotyczy to ptactwa. Zabieramy na przykład białe pieczywo i idziemy dokarmiać łabędzie, lub kaczki. Tymczasem w tych produktach bardzo szybko rozwija się pleśń niezwykle szkodliwa przede wszystkim dla ptaków blaszkodziobych. Prowadzi to do tzw. kwasicy czyli zatrucia przewodu pokarmowego. Na skutek złej diety możemy doprowadzić ponadto do choroby anielskiego skrzydła. W karmie jest za dużo węglowodanów i białka, a nie ma wapnia i witamin D i E. W konsekwencji lotki zamiast rosnąć po długości ciała, układają się w poprzek. Negatywnym aspektem dokarmiania jest również fakt gromadzenia się zwierząt w większych skupiskach, co powoduje szybkie rozprzestrzenianie chorób oraz straty w uprawach. Jeżeli karmę dla zwierzyny płowej wykładać będziemy blisko młodnika, to możemy być pewni, iż część drzew zostanie zniszczonych.
Gile (fot. Arnold Cholewa).
Ptakom przylatującym w okolice ludzkich siedlisk zagraża nie tylko niska temperatura. Czyhają na nie nasze domowe drapieżniki.
– W przypadku ptaków bardzo istotną kwestią jest rodzaj karmnika. Jeżeli dysponujemy tradycyjną konstrukcją z dwuspadowym dachem o niewielkim prześwicie, nadlatujące z góry ptaki nie widzą co jest w środku i bardzo często wpadają w zasadzkę, napotykając wewnątrz wygłodniałego kocura. Dlatego budując karmnik warto postarać się go bardziej otworzyć, zadbać o odpowiednio duży prześwit.
Karminik z butelki 5l (fot. Arnold Cholewa).
A jaki pokarm powinniśmy w takiej ptasiej stołówce serwować? Podobno słoninka dla sikorek jest już passe?
– Najlepszą karmą dla ptaków wróblowatych, które to najczęściej zaglądają w okolice naszych siedlisk są nasiona słonecznika. Zajadają się nimi czyże, dzwońce, grubodzioby, czy sikorki. Zawartość tłuszczu w tych ziarnach jest większa niż w owej słonince. Nie jestem przeciwnikiem wywieszania w karmnikach wspomnianych skórek, należy jednak pamiętać, by nie był to pokarm solony. W przeciwnym razie zakłócimy gospodarkę wodną w organizmach niektórych ptaków, co może doprowadzić nawet do ich śmierci. Istnieją jednak takie gatunki, które bardzo chętnie korzystają ze słoniny lub smalcu, mówię tu o kowalikach, sikorkach oraz dzięciołach. Trznadle, czy bażanty za najlepszy rarytas uważać zawsze będą nasiona tradycyjnych zbóż. Kos, droździk, czy kwiczoł natomiast nie pogardzą owocami, lub obierkami z owoców, jarzębiną, czy też wcześniej ususzonym czarnym bzem.
Karmnik (fot. Arnold Cholewa).
Dieta złożona z nasion zbóż należy również do zimowego menu ssaków. Jakie zwierzęta zaspokoją głód pszenicą, czy kukurydzą?
– To oczywiście dziki, zwierzyna płowa, zające. W skład owego menu prócz zbóż wchodzą jeszcze buraki cukrowe, ziemniaki, warzywa, jabłka, czy też wysłodki – a więc odpady poprodukcyjne z przetwórni. W lasach stosujemy ponadto drzewa zgryzowe. Kiedy pokrywa śnieżna uniemożliwia dotarcie do gałęzi, pozostawiamy wierzchołki pozostałe po wycince drzew, by jelenie czy sarny miały skąd czerpać tzw. bazę pokarmową. Poza tym jest to doskonałe źródło wody.
Karmnik (fot. Arnold Cholewa).
A czy poprzez dokarmianie możemy zwierzętom wyrządzić krzywdę? Wszak je przyzwyczajamy do „wygodnego” pożywienia.
– Podając im wszystko na tacy rzeczywiście wpływamy na to, że zatracają się pierwotne instynkty. W przypadku ptaków jest to instynkt wędrówki. Jeżeli zaczniemy dokarmiać zbyt wcześnie – na przykład we wrześniu, czy październiku – wielu przedstawicieli gatunków migrujących może nie odlecieć ze względu na obfitą bazę pokarmową. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że jeżeli zdecydowaliśmy się na dokarmianie, to powinniśmy robić to sukcesywnie i regularnie. W momencie kiedy zwierzyna tego najbardziej potrzebuje, a więc w trakcie siarczystych mrozów, intensywnych opadów śniegu, zamieci śnieżnych, zwyczajnie nie chce nam się wyjść z ciepłego domu. A właśnie wtedy trzeba odśnieżyć karmnik, odgarnąć śnieg z podsypu. Pamiętajmy, że zwierzyna przyzwyczaja się do tego, że jej pomagamy, jeżeli zaniedbamy swoje obowiązki możemy przyczynić się nawet do śmierci tych stworzeń.
Karmnik z butli po wodzie (fot. Arnold Cholewa).
A więc nasza pomoc braciom mniejszym nie musi ograniczać się tylko do zapewnienia im pożywienia?
– Przy tęgiej zimie i dużej pokrywie śnieżnej dobrze jest odsłonić kilka metrów kwadratowych trawiastego podłoża. Ułatwimy w ten sposób zwierzętom kopytnym, takim jak na przykład sarny, dokopać się do zielonego pokarmu. Co do ptaków, to oprócz ich dokarmiania ważna jest kwestia zapewnienia im bezpiecznego schronienia. Lokujmy zatem karmniki w okolicach gęstych krzewów, gdzie małe ptaki będą miały możliwość ucieczki przed wspomnianym kotem lub krogulcem. Należy zatroszczyć się o to, by karma nie była narażona na zamakanie, zawsze trzeba ją wykładać pod zadaszeniem. Trzeba regularnie czyścić karmniki, ponieważ ptaki pozostawiają odchody, które następnie mieszają się na przykład ze zbożem. Należy także zadbać o dostęp do wody. Możemy nawet zainstalować podgrzewane poidła, które ze zrozumiałych względów idealnie spisują się zimą.
Krogulec czatujący na ofiarę (fot. Arnold Cholewa).
Kiedy kończymy dokarmiać?
– Wczesną wiosną, wraz z pierwszymi roztopami. Ma to związek nie tylko z łatwiejszym dostępem do naturalnego pokarmu, ale z wspomnianą już migracją. Zapewniając pożywienie ptakom zatrzymujemy je u siebie na dłużej. Tymczasem winny one wyruszyć w poszukiwanie miejsc lęgowych. A w tym wyścigu wszystko układa się jak w życiu: kto pierwszy, ten lepszy.
Ptaki na padlinie (fot. Zbigniew Dębski).
***
Fot. Arch. Arnolda Cholewy