Aktualizacja: maj 2024
„Wsi spokojna, wsi wesoła” – od wieków cytujemy słowa poety, a wciąż nie doceniamy skarbów, które kryją się na polskiej prowincji, daleko od utartych szlaków turystycznych. Drewniane kościoły z niezgrabnymi figurkami świątków, zapuszczone cmentarze w lasach, przydrożne kapliczki, chałupy jak z bajek o kocie w butach albo Babie Jadze, szachownice poletek, oddzielonych od siebie miedzami…
Dopiero niedawno zaczęto odkrywać i chronić to zapomniane dziedzictwo. Warto wybrać się na spotkanie z Polską prowincjonalną, z wciąż żywą (jak długo jeszcze?) kulturą ludową, z odchodzącymi w niebyt pejzażami. Pokonując dziurawe boczne drogi dotrzemy do skansenów oraz zwykłych miejscowości, w których pielęgnowane są dawne tradycje oraz na imprezy, prezentujące bogactwo kulturowe regionu. Któż by pomyślał, że nasz jednolity etnicznie kraj może być tak zróżnicowany?
Zapraszamy w dziesięć niezwykłych miejsc spotkań, w których kulturę ludową można podziwiać nie w muzealnej gablocie, jak zastygłą w bursztynie, ale na żywo, w ruchu, prawdziwie.
SPOTKANIE KASZUBSKIE
Zagroda gburska w Nadolu (filia Muzeum Ziemi Puckiej) to niewielki i mało znany skansen w centrum wsi Nadole nad Jeziorem Żarnowieckim. Warto wiedzieć, że w okresie międzywojennym była to jedyna miejscowość położona na zachód od Piaśnicy, która leżała w granicach Polski (na mocy woli mieszkańców, wyrażonej w plebiscycie w 1920 r.) Zaraz za wsią przebiegała granica niemiecka, a od reszty kraju oddzielało Nadole jezioro. Mieszkańcy mogli przepływać przez nie łodziami lub podążać tzw. drogą neutralną przez pobliskie Czymanowo.
Gbur kojarzy się obecnie z epitetem, określającym ponurego mruka, lecz słowo to w gwarze kaszubskiej oznacza zamożnego gospodarza. Zagroda gburska to zatem dostatnie gospodarstwo. W skansenie można zwiedzić chałupę z zabytkowym wyposażeniem wnętrza, zabudowania gospodarskie: stodołę, wozownię, oborę, gołębnik, a także skromną chatę rybacką (po kaszubsku checz) i remizę. W stodole można obejrzeć wystawę sprzętu pszczelarskiego oraz rolniczego. Zabudowania otoczone są wypielęgnowanym ogródkiem i sadem. Na tyłach chaty stoją klatki z sympatycznymi królikami o kaszubskich imionach: Gust i Ana (dzieci będą zachwycone, mogąc nakarmić je listkami mlecza).
Zagroda stoi nad samym brzegiem jeziora. Co roku 26 lipca, z okazji odpustu św. Anny, odpływa stamtąd tradycyjna pielgrzymka na łodziach. Jej uczestnicy płyną odświętnie udekorowanymi łodziami do Lubkowa na przeciwległym brzegu Jeziora Żarnowieckiego, a stamtąd podążają pieszo do gotyckiego kościoła w Żarnowcu. W procesji bierze udział statek wycieczkowy Nadolanin (pływający codziennie po wodach jeziora), a także prywatne łodzie, kutry rybackie, pontony i motorówki. Ci, którzy nie zmieszczą się na pokład, mogą liczyć na zabawę, konkursy i regionalne przysmaki na festynie w Nadolu.
Inną imprezą, organizowaną w skansenie, jest Kracbal, czyli kaszubskie dożynki. Odbywa się on pod koniec sierpnia (o dokładną datę najlepiej pytać w puckim muzeum, zagrodzie lub w okolicznych punktach informacji turystycznej). Można wtedy wypróbować działanie wielu zgromadzonych w skansenie sprzętów (np. wyprać odzież za pomocą „dzwonu”, a następnie wysuszyć ją na sznurze i wyprasować w staroświeckiej maglownicy), a także posłuchać występów zespołów folklorystycznych i kabaretów (skecze odgrywane w gwarze kaszubskiej!)
http://www.malanowicz.eu/mm/pasje/architektura/skanseny/Nadole/Nadole.htm
W okolicy warto zobaczyć:
Pałac wraz z muzeum w Krokowej
SPOTKANIE MAZURSKIE
Muzeum Mazurskie w Owczarni to niewielka, prywatna placówka, upamiętniająca odchodzący w przeszłość świat rdzennych mieszkańców Mazur. W latach powojennych wielu z nich wyjechało – do większych miast, na Ziemie Odzyskane, do Niemiec; obecnie większość mieszkańców Mazur to ludność napływowa. Ratowaniem tego, co przetrwało jeszcze z unikalnego charakteru tych ziem, pamiątek, tradycji i obyczajowości, zajmuje się właściciel muzeum. Zaczęło się od wykupienia chylącej się u upadkowi budowli tzw. czworaka folwarcznego. Dziś muzeum zajmuje w sumie 11 pomieszczeń, w których prezentowana jest kolekcja blisko tysiąca przedmiotów, które mają przenieść zwiedzających w lata przełomu XIX/XX w. oraz w lata międzywojenne.
Sam budynek, nazywany czworakiem, był domem dla czterech rodzin, należących do służby. Mieściły się tu cztery mieszkania, każde składające się z izby i komory, dwie sienie oraz wspólna kuchnia. Była to tzw. „czarna kuchnia” – gotowano tu nie na płycie kuchennej, lecz na otwartym palenisku, z którego unosił się dym, a ściany pomieszczenia zwężają się ku górze, tworząc komin. Dziś można tu podziwiać kolekcję utensyliów kuchennych z przełomu wieków – niektóre z nich zaskoczą niejedną współczesną gospodynię. Pozostałe pomieszczenia mieszczą odtworzone z pietyzmem sypialnię i salonik, a także kolekcje właściciela muzeum, na które składają się stare gazety, książki (np. mazurskie kancjonały, czyli śpiewniki, zawierające pieśni kościelne) oraz mapy Mazur, a także znaleziska z okresu obu wojen światowych, jak np. maska przeciwgazowa dla konia oraz broń palna.
Przy muzeum działa restauracja, w której można skosztować przysmaków kuchni regionalnej, a czasami – posłuchać miejscowej kapeli. Istnieje też możliwość zorganizowania ogniska.
W okolicy warto zobaczyć:
Sanktuarium maryjne w Świętej Lipce
SPOTKANIE LITEWSKIE
Puńsk -formalnie rzecz ujmując – jest wsią, pozbawioną większego znaczenia administracyjnego. W rzeczywistości jednak jest to stolica polskiej Małej Litwy – regionu, zamieszkałego w większości przez polskich Litwinów, gdzie wciąż żywe są litewska tradycja, kultura oraz język. Nazwy własne w Puńsku i okolicach (nazwy miejscowości, szyldy, nazwiska mieszkańców) przeważnie mają dwie formy – polską i litewską. W Puńsku mieści się siedziba wydawnictwa, publikującego litewskie książki oraz gazety (w tym Ausra, czyli Jutrzenka – najważniejsze pismo polskich Litwinów), a także kilka szkół z litewskim jako językiem wykładowym; działają litewskie organizacje kulturalne, a w miejscowych sklepach i restauracjach można zaopatrzyć się z przysmaki litewskiej kuchni.
Funkcjonują tu aż trzy zespoły folklorystyczne: dziecięcy Salcinukas, młodzieżowy Alna oraz „dorosły” Gimtine. Tekstów piosenek, tradycyjnych tańców nie trzeba tworzyć ani odnajdywać w zapiskach dawnych etnologów – są one przechowywane w żywej pamięci mieszkańców Puńska. Żywe są także tradycje rzemiosła – w samym Puńsku i okolicach mieszka wielu artystów, specjalizujących się w tkactwie, hafcie, malowaniu pisanek, kowalstwie, rzeźbie i malarstwie. Nie można nie wspomnieć o wspaniałościach kuchni regionalnej: cepelinach, kołdunach i blinach, których można skosztować w miejscowych restauracjach.
Jak wygląda ta polska stolica litewskości? Przetrwało tu sporo drewnianych chałup, które nadają miejscowości wygląd jakby „żywego skansenu”. Sercem Puńska jest sporych rozmiarów rynek, przy którym stoi neogotycki kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Przyglądając się wystrojowi jego wnętrza, można dostrzec regionalne akcenty, np. charakterystyczne hafty na obrusach. Puńsk jest chyba jedyną wsią w Polsce, w której mieszczą się aż trzy muzea.
Tuż obok kościoła znajduje się Izba Regionalna „Stara Plebania”, w której gromadzone są stroje ludowe, przedmioty codziennego użytku, a także prawdziwe miniaturowe dzieła sztuki, jak np. barwne krajki i pisanki. W centrum miasteczka warto odwiedzić także Muzeum Etnograficzne Józefa (Juozasa) Vainy. Mieści ono fascynującą kolekcję, zgromadzoną przez miejscowego nauczyciela i miłośnika folkloru. Wśród eksponatów znajdują się m.in. kłódki i zamki sprężynowe – możliwe do otwarcia jedynie dla wtajemniczonych, dzieła miejscowych kowali, a także narzędzia rolnicze, malowana skrzynia posażna, w której panna młoda gromadziła przedmioty, potrzebne jej w nowym gospodarstwie, a także ponad stuletnie koryto na barszcz. Najstarszym eksponatem w muzeum jest srebrna moneta, pochodząca z czasów Zygmunta III Wazy. Jeszcze jedna placówka muzealna mieści się w pewnym oddaleniu od centrum miasta – jest to niewielki skansen Litewskiego Centrum Kultury Ludowej. Można tu dowiedzieć się, jak wyglądało na początku XX w. zamożne gospodarstwo na Małej Litwie. Drewnianą chałupę otaczają zabudowania gospodarskie: stodoła, obora i spichlerz, czyli świroń. Pośrodku podwórza stoi studnia z żurawiem.
Imprez regionalnych, które odbywają się w Puńsku, nie sposób wprost wyliczyć. Najsłynniejszą z nich jest święto Matki Boskiej Zielnej (15.08). W Puńsku odbywa się wówczas odpust z okazji święta patronki kościoła. Krzyże i kapliczki przydrożne są wówczas odświętnie udekorowane, a mieszkańcy podążają do kościoła z wiązankami kwiatów (wedle zwyczaju, suszy się je później i wiesza w domu, a jeśli ktoś z domowników umrze – wkłada ususzone kwiaty do trumny). W tym dniu w Puńsku z łatwością można spotkać ludzi w strojach regionalnych, które w tym regionie bynajmniej nie wiszą jedynie w gablotach muzealnych ani na wieszakach w domu kultury. W uroczystej procesji niesione są niezwykłe w formie wieńce dożynkowe, tworzone przez mieszkańców okolicznych wsi. W okolicach święta MB Zielnej odbywają się także występy zespołów regionalnych i jarmarki, w których biorą udział miejscowi twórcy ludowi.
W okolicy warto zobaczyć:
Drewniany kościół św. Anny w Gibach
SPOTKANIE NA WIEJSKIM PODWÓRZU
Czeremcha to sporych rozmiarów wieś gminna w powiecie hajnowskim, w pobliżu granicy z Białorusią. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Miejscowość dość zamożna, murowane domy otoczone wypielęgnowanymi ogródkami, malowniczych drewnianych chałup brak. Cerkiew, kościół, stacja kolejowa, stadion kolejarskiego klubu piłkarskiego, gminny ośrodek kultury. I tenże właśnie ośrodek kultury jest miejscem, gdzie dzieją się rzeczy niezwykłe.
Miejscowy zespół folkowy Czeremszyna wraz ze Stowarzyszeniem Miłośników Kultury Ludowej organizuje tu co roku jeden z najlepszych festiwali folkowych w całej Polsce – Spotkania folkowe „Z wiejskiego podwórza”. Na scenie przy ośrodku kultury odbywają się wówczas koncerty gospodarzy i zaproszonych grup folkowych z Polski i zza granicy, a także warsztaty śpiewu i tańca, pokazy filmów i slajdów oraz konkurs na najlepszą potrawę regionalną. Babki i kiszki ziemniaczane, kartacze, pierogi, bigos… Przygotowane przez mieszkańców Czeremchy i okolicznych wsi jadło, po ocenie szacownego jury, w okamgnieniu znika w brzuchach gromady gości festiwalowych. A gromada ta z roku na rok jest coraz większa – zjeżdżają tu miłośnicy folku nie tylko z województwa podlaskiego, lecz z całej Polski.
Wśród dotychczas zaproszonych na Wiejskie Podwórze zespołów znaleźli się między innymi wykonawcy z Białorusi (Todar, Lićwińskij Chmiel), Ukrainy (Hulajhorod, Dacha Bracha), Łotwy (Oroboro, Ilgi), Francji (IMG), Słowenii (Orlek), Bułgarii (Lot Lorien), Węgier i Serbii (Paniks) i Wielkiej Brytanii (the Ukrainians). Wśród gości z Polski byli m.in. Joanna Słowińska z zespołem, VOO VOO, Trebunie-Tutki, Kwartet Jorgi, Orkiestra Świętego Mikołaja… Lista jest długa – wszystkich wymienić nie sposób. Widzowie razem ze znakomitymi wykonawcami tańczą i śpiewają, a prawdziwym ukoronowaniem każdego spotkania jest występ gospodarzy – Czeremszyny, na który najbardziej czeka miejscowa publiczność.
Co składa się na wyjątkową atmosferę spotkań? Jednym z czynników jest samo miejsce, w którym organizowany jest festiwal. Wieś, o której mało kto słyszał, niewielka scena pod gołym niebem. Innym – zaangażowanie organizatorów festiwalu, które udziela się występującym artystom, którzy na scenie grają jak anioły, a po własnym koncercie bawią się wraz z publicznością pod sceną. Jeszcze innym – sama publiczność, która niezależnie od pory dnia lub nocy i pogody, niestrudzenie oklaskuje, śpiewa i tańczy. W tym roku Festiwal Wielu Kultur i Narodów odbędzie się od 22 do 24 lipca.
https://www.festiwalczeremcha.pl
W okolicy warto zobaczyć:
Muzeum Białowieskiego Parku Narodowego
SPOTKANIE KURPIOWSKIE
Miodobranie Kurpiowskie na polanie w Zawodziu koło Myszyńca odbywa się corocznie już od ponad trzydziestu lat. Jest to największa impreza regionalna w północno-wschodniej Polsce. Święto rozpoczyna uroczysta msza święta w myszynieckiej kolegiacie pw. Trójcy Przenajświętszej. Ta majestatyczna, neogotycka świątynia wzniesiona została w latach 1909-22 i jest jedną z największych budowli sakralnych diecezji łomżyńskiej. Sąsiaduje z XVIII-wieczną dzwonnicą – najstarszą zachowaną budowlą na Kurpiach. W dniu Miodobrania na mszy świętej można usłyszeć gwarę kurpiowską (część liturgii odprawiana jest w gwarze) i zobaczyć ludzi w odświętnych strojach kurpiowskich. Najczęściej nie będą to barwne kostiumy z wypożyczalni czy domu kultury, lecz przechowywane z pietyzmem pamiątki rodzinne (najstarsze odświętne stroje kurpiowskie mają aż 150 lat!)
Po mszy barwny korowód chłopskich furmanek rusza na wschód, drogą na Kolno. W odległości ok. 2,5 km od Myszyńca znajduje się polana, na której rozstawiają swoje stragany sprzedawcy pamiątek, regionalnych przysmaków i artyści ludowi. Odbywają się występy kurpiowskich zespołów pieśni i tańca, pokazy dawnych rzemiosł, warsztaty twórczości ludowej i koncerty.
Folklor kurpiowski należy do najbarwniejszych w Polsce. Charakterystyczne, kolorowe stroje z wysokimi „czółkami”, obciągniętymi czarnym aksamitem i ozdobionymi paciorkami, kwiatami i wstążkami; ciekawy styl budownictwa ludowego (chaty ze „śparogami”, czyli zwieńczeniami z dwóch skrzyżowanych belek); a także wycinanki, bibułkowe bukiety i zawieszane pod sufitem „pająki” ze słomy i kolorowego papieru oglądać można wprawdzie głównie w skansenach i muzeach, lecz wciąż żywe są tradycje muzyczne, a także rewelacyjna kuchnia. Rejbak, czyli babka ziemniaczana z mięsem lub kiełbasą, miodowo-marchewkowe fafernuchy, a do popicia – koniecznie psiwo kozicowe (napitek bezalkoholowy, z suszonych owoców jałowca). No i oczywiście miód.
Ziemia Kurpiowska, porośnięta lasami, przez długie lata zamieszkana była przez nielicznych mieszkańców, zwanych Puszczakami. Kurpiowskie gleby nie należą do urodzajnych, więc rolnictwo rozwijało się tu wolno; tradycyjnymi zajęciami było myślistwo, rybołówstwo, smolarstwo, węglarstwo i bartnictwo, którego początki sięgają co najmniej XV w. Każda rodzina bartników miała własny kawałek puszczy, oznakowany specjalnymi herbami bartnymi (ciosnami). Zadaniem właściciela była opieka nad dzikimi pszczołami (m.in. oczyszczanie barci z martwych pszczół i pustych plastrów, drążenie nowych barci, uniemożliwienie dostania się do barci leśnym amatorom słodyczy – niedźwiedziom) Bartnicy zrzeszeni byli w bractwach, na czele których stał starosta bartny. Rozsądzał on spory, prowadził sprawy spadkowe, nakładał podatki. Za złamanie prawa bartnego (np. kradzież cudzej barci, zamazanie ciosna) groziło wygnanie z puszczy, a nawet śmierć.
W XIX w. zniesiono prawo bartne, a w miejsce tradycyjnych puszczańskich barci powstały przydomowe pasieki. Wiele z nich istnieje aż do dziś. Miodobranie Kurpiowskie nawiązuje do corocznych spotkań bartników w dniu św. Michała, które były okazją do świętowania. Głównym punktem programu każdej imprezy jest widowisko obrzędowe, związane z tradycjami bartniczymi (np. W chacie bartnika, Podbieranie miodu) i konkursy miodobraniowe.
Miodobranie Kurpiowskie 2022 – 27-28 sierpnia.
W okolicy warto zobaczyć:
Nowogród – skansen wsi kurpiowskiej oraz bunkry z czasów II wojny światowej
SPOTKANIE ŁOWICKIE
Łowicz – niewielkie, urocze i pełne zabytków miasto powiatowe – kojarzy się powszechnie z łowickimi paskami i uroczystą procesją w dniu Bożego Ciała. Jednak i w inne dni roku warto tu przyjechać i zapoznać się z wyjątkowym łowickim folklorem.
Ziemia Łowicka od XII w. należała do arcybiskupów gnieźnieńskich, a w XV w. została wyłączona spod władzy królewskiej i nazwana Księstwem Łowickim (Ducatus Lovicensis). Obywatele księstwa nazywali się Księżakami. W czasie rozbiorów początkowo przynależało ono do Prus, a następnie do Rosji. Księstwo łowickie objął wtedy namiestnik carski – Wielki Książę Konstanty, który zapisał się w historii regionu całkiem pozytywnie. Jego zasługą było m.in. zniesienie pańszczyzny i zastąpienie jej czynszem, co znacząco poprawiło los chłopów. Wzrost zamożności mieszkańców wsi oraz wyraźne poczucie odrębności od sąsiadów spoza księstwa ukształtowały folklor łowicki – jeden z najbarwniejszych w Polsce.
Pierwszym krokiem do poznania łowickiej kultury ludowej jest wizyta w łowickim muzeum, mieszczącym się przy Starym Rynku, w gmachu dawnego seminarium duchownego. Można tu obejrzeć liczne eksponaty związane z historią regionu, a także zabytkowe przedmioty codziennego użytku, barwne stroje na każdą okazję, porę roku i pogodę oraz sztukę ludową: rzeźby, wycinanki, słomkowo-bibułkowe pająki. Przy muzeum znajduje się miniskansen, gdzie można zajrzeć do kolorowego, udekorowanego wycinankami wnętrza chałupy.
W letnie weekendy na podwórku za jedną z chat organizowane są warsztaty rękodzieła. Pod kierunkiem twórców ludowych można wykonać własnoręcznie kolorową wycinankę, rzeźbę z drewna albo gliniane naczynie. Podobne warsztaty organizuje też oddział muzeum – Skansen Wsi Łowickiej w Maurzycach. Można w nim zwiedzić kilkanaście zabytkowych chałup, ustawionych tak, aby utworzyły dwa rozpowszechnione na ziemi łowickiej typy wsi: owalnicę i ulicówkę. Jest też remiza strażacka, wiejska szkoła z mieszkaniem nauczyciela, a także uroczy kościółek. Rzuca się w oczy charakterystyczny, intensywnie błękitny kolor ścian chat, niespotykany w innych regionach Polski.
W Łowiczu i skansenie w Maurzycach odbywają się liczne imprezy o charakterze folklorystycznym, a także jarmarki regionalne. Warto zajrzeć do Łowicza na przykład w sierpniu, na Festiwal Dobrej Żywności „Księżackie Jadło” i Biesiadę Łowicką. Odbywają się wtedy koncerty zespołów regionalnych (nie tylko z Łowicza, lecz także z zaprzyjaźnionych powiatów: kartuskiego, świdnickiego i tatrzańskiego), jarmark sztuki ludowej, a nawet… wyścigi listonoszy. Ale jak sama nazwa wskazuje, Biesiada to nie tylko coś dla ducha, ale i dla ciała – możliwość skosztowania miejscowych potraw (takich jak zapiekanka ziemniaczana z kaszą krakowską i twarogiem, pieczeń wołowa, piernik z marchwi czy tort z wiórkami kokosowymi) to pokusa nie do odparcia.
Grupy zorganizowane po wcześniejszym ustaleniu mogą także wziąć udział w widowisku obrzędowym „Wesele Łowickie” Stowarzyszenia Regionalnego Wsi Urzecze „Łowiczanie”, które organizowane jest w skansenie w Maurzycach lub w Ośrodku Dydaktyczno-Muzealnym Kampinoskiego Parku Narodowego w Granicy.
W okolicy warto zobaczyć:
Bolimów – warsztat ceramiki ludowej
SPOTKANIE WIELKOPOLSKIE
Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie to jedna z największych nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie placówek, poświęconych historii i etnografii wsi. Główna siedziba muzeum mieści się w Szreniawie, lecz warto odwiedzić także pięć oddziałów: Muzeum Młynarstwa i Wodnych Urządzeń Przemysłu Wiejskiego w Jaraczu, Muzeum Przyrodniczo-Łowieckie w Uzarzewie, Skansen i Muzeum Pszczelarstwa w Swarzędzu, Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa w Nowym Tomyślu i Muzeum Gospodarki Mięsnej w Sielinku (to ostatnie to jedno z trzech w Europie muzeów poświęconych rzeźnictwu).
Szreniawskie Muzeum zajmuje obszar dawnego majątku rodziny Bierbaumów. Jest tu eklektyczny pałacyk z 1853 r., w którym prezentowana jest wystawa stała „Historia społeczna wsi”, a także rządcówka, czyli dom zarządcy folwarku i 10-hektarowy park, gdzie stoi kilkanaście pawilonów muzealnych, w których wyeksponowane są tysiące obiektów, obrazujących życie na wsi. W ogrodzie ziołowym można zobaczyć miętę, melisą i tymianek, a także lubczyk, uważany za środek zapewniający uczucie wybranka, ruta, z której pleciono wianki dla panien młodych, dziurawiec czy mydlnica. Wśród najmłodszych zwiedzających największym powodzeniem cieszą się hodowane w muzealnych zagrodach dawne gatunki zwierząt hodowlanych, takie jak: owce wrzosówki, kozy alpejskie, koniki polskie, kury czubatki polskie, króliki, woły rasy simentalskiej.
Miłośnicy techniki zobaczą tu zbiór starych lokomobil i ciągników rolniczych oraz pierwszy polski kombajn, a wielbiciele sztuki ludowej – kolekcję rzeźby i ceramiki ludowej z całej Polski. Jest też skansen pszczelarski, kolekcja środków lokomocji – furmanek, bryczek, wozów, sań, a nawet rowerów (najstarszy bicykl pochodzi z 1890 r. i został wykonany przez wiejskiego rzemieślnika), zbiór insygniów władzy wójtów i sołtysów (sztandary, pieczęcie, medale), kolekcja malarstwa z pracami m.in. Z. Stryjeńskiej, W. Gersona, J. Chełmońskiego, słowem – wszystko o polskiej wsi.
Przez cały rok w Szreniawie odbywają się ciekawe imprezy, przybliżające uczestnikom życie dawnej wsi, zajęcia gospodarskie, tradycje i obrzędy ludowe. Mają one miejsce przeważnie w okolicach większych świąt kościelnych (Wielkanoc, Zielone Świątki, Boże Narodzenie), a także w letnie weekendy.
12 lipca odbędzie się Niedziela w Muzeum, festyn, podczas którego będzie można zobaczyć wiele muzealnych eksponatów (a mianowicie zabytkowych ciągników rolniczych zarówno ze zbiorów muzeum, jak i z kolekcji prywatnych) w akcji i odszukać drogę w labiryncie kukurydzianym. Odbędą się także pokazy dawnych rzemiosł oraz tresury psów policyjnych i występy artystyczne.
http://www.muzeum-szreniawa.pl/
W okolicy warto zobaczyć:
SPOTKANIE KWIECISTE
Nadwiślańskie Zalipie w powiecie dąbróweckim nazywane jest „Malowaną Wsią”. Żyje tu – i nomen omen kwitnie – zwyczaj ozdabiania domów kolorowymi motywami kwiatowymi. Zaczęło się od tzw. pacek – okrągłych placków wykonywanych wapnem lub gliną, zmieszaną z popiołem drzewnym. Z czasem zalipiańskie gospodynie (bo malowaniem zajmowały się tu głównie kobiety) zaczęły rozbudowywać swoje malunki, tworząc skomplikowane, abstrakcyjne wzory, a następnie – barwne kwiaty. Początkowo malowano, używając barwników naturalnych, dzisiejsze malarki korzystają raczej ze zwykłych farb, jednak sam zwyczaj malowania ma się dobrze i ściąga do niewielkiej wsi coraz liczniejszych turystów. Malowane są stare, drewniane chaty i nowe, murowane domy, remiza strażacka, kościół, kapliczki przydrożne, piece, studnie, płoty, pnie drzew w sadzie, słowem – wszystko, co tylko pomalować można.
Ponieważ malunki wykonane są na zewnętrznych ścianach i narażone na niekorzystne działanie deszczu, corocznie trzeba je odnawiać. Tradycyjnym dniem ozdabiania domów jest niedziela po Bożym Ciele – odbywa się wówczas konkurs „Malowana Chata” na najpiękniej pomalowany budynek. W malowaniu biorą udział zarówno seniorki, jak i młode dziewczęta. Młodsze malarki ozdabiają też domy najstarszych, którym wiek i stan zdrowia uniemożliwia samodzielną twórczość. Malowane domostwa podziwiać można zresztą nie tylko w samym Zalipiu, lecz także w sąsiednich wsiach (np. w Niwkach i Świebodzinie), dokąd przeprowadzały się przywiązane do tradycji malarki.
Jedną z najwybitniejszych zalipiańskich malarek i popularyzatorką sztuki regionu była Felicja Curyłowa. Jej gospodarstwo, składające się z drewnianej chałupy mieszkalnej, stodoły, obory i brogu na siano, po śmierci artystki zostało przekształcone w muzeum (Zagroda Felicji Curyłowej, oddział Muzeum Okręgowego w Tarnowie, obecnie jest jednym z obiektów Małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej). We wnętrzu domu mieszczą się cztery pomieszczenia: sień, z której wchodzi się na prawo do izby białej, reprezentacyjnej części domostwa, a na lewo – do izby czarnej, czyli kuchni wraz z komorą. Sufit sieni, w kolorze czarnym, zdobiony jest białymi wzorami, reprezentującymi wczesne motywy zalipiańskiej sztuki. Ściany izby białej i czarnej pokryte są kolorowymi motywami kwiatowymi.
Można tu również podziwiać oryginalne umeblowanie, strój regionalny artystki, a także inne ozdoby, charakterystyczne dla Powiśla Dąbrowskiego – wycinanki, bukiety bibułkowych kwiatów, papierowe „makatki”.
Drugim ośrodkiem zalipiańskiego malarstwa jest Dom Malarek im. F. Curyłowej, w którym można podziwiać dzieła różnych malarek, a także zakupić malowane pamiątki – ceramikę, wycinanki, pisanki, palmy wielkanocne.
W okolicy warto zobaczyć:
SPOTKANIE KOWALSKIE
Jednym z najbardziej poważanych i najzamożniejszych mieszkańców polskiej wsi był na ogół kowal. To on dokonywał napraw sprzętu rolniczego, podkuwał konie, produkował broń. Wielu z przedstawicieli tego zawodu przypisywano nawet nadprzyrodzone zdolności. Tradycje kowalstwa podtrzymuje Muzeum Kowalstwa w Wojciechowie, mieszczące się w zabytkowej, XVI-wiecznej Wieży Ariańskiej.
W muzeum dowiemy się, dlaczego podkowa przynosi szczęście i jak wyglądała codzienna praca kowala. Zgromadzono tu ponad tysiąc eksponatów, związanych z historią i sztuką kowalską. W sali na najwyższej kondygnacji wieży zrekonstruowano dawną kuźnię z paleniskiem, ręcznym miechem, kowadłem i młotami. Znajdują się tu również przedmioty codziennego użytku, będące wyrobami wiejskich kowali: kosy i sierpy, motyki, grabie, topory ciesielskie…
Wiele z tych przedmiotów nosi indywidualny znak kowala, który je wykonał. Znajdziemy tu również osobliwości, takie jak żelazny pas cnoty, repliki broni i zegar słoneczny. Odrębną część kolekcji stanowią współczesne wyroby kowalstwa artystycznego: ozdobne kraty, świeczniki, lampy, szyldy itp. Są to prace konkursowe odbywających się tu warsztatów rzemiosła kowalskiego.
Ogólnopolskie Warsztaty Kowalskie oraz towarzyszące im Spotkania Kowali i Targi Sztuki Kowalskiej odbywają się co roku w lipcu. Organizowane są przez Stowarzyszenie Kowali Polskich oraz Gminny Ośrodek Kultury w Wojciechowie. W tym roku warsztaty będą miały miejsce w dniach 30 czerwca – 12 lipca. Warsztaty to jedyna tego rodzaju praktyczna szkoła kowalstwa w Polsce. Młodzi adepci kowalstwa poznają tu tajniki zawodu i wykuwają własne dzieła. Pod okiem mistrzów z Polski i zza granicy zapoznają się oni z takimi technikami, jak: zginanie, wydłużanie, hartowanie metali, przebijanie i oksydowanie, a także zdobienie i wykonywanie narzędzi kowalskich. Odbywają się też wykłady teoretyczne z zakresu BHP, historii kowalstwa i właściwości metali. Warsztaty kończy egzamin czeladniczy. Dla zainteresowanych raczej oglądaniem i kupowaniem wyrobów przeznaczone są Targi Sztuki Kowalskiej. W ich ramach odbywają się pokazy kucia, podczas których mistrzowie prezentują techniki tradycyjnego kowalstwa, pokazy podkuwania koni, prezentacje wyrobów, jarmark oraz koncerty muzyki dawnej i folkowej.
W okolicy warto zobaczyć:
SPOTKANIE ŁEMKOWSKIE
Zdynia to niewielka wieś w powiecie gorlickim w Beskidzie Niskim. Około 200 mieszkańców, przeważnie murowane domy, drewniana cerkiew. Świątynia pod wezwaniem Opieki Matki Boskiej jest jedną z najstarszych budowli sakralnych w regionie, pochodzi z 1795 r. Ma charakterystyczny dla beskidzkich cerkwi kształt –jest to jednonawowa, trójdzielna budowla o trzech hełmach zwieńczonych wieżyczkami. Zwiedzających zachwyca zwłaszcza wnętrze z barokowym ikonostasem i barwnymi polichromiami.
Do 1947 r. była to cerkiew greckokatolicka, a obecnie użytkowana jest wspólnie przez parafię rzymskokatolicką i prawosławną. Świątynia – podobnie jak wiele innych cerkwi w regionie – jest świetną ilustracją dziejów Beskidu Niskiego.
Ziemie te przed do 1946 r. były zamieszkane przez Łemków – ludność pogranicza, o korzeniach wołosko-ukraińskich, a być może i białochorwackich. Sami przedstawiciele tej grupy określali się raczej mianem Rusnaków. Nazwa „Łemkowie” pochodzi od charakterystycznego dla ich języka słowa łem – tylko i została nadana przez sąsiednią grupę etniczną – Bojków. Innym historycznym określeniem tej mniejszości etnicznej są Czuchońcy (nazwa używana w XIX w.) Łemkowie byli przeważnie grekokatolikami, pielęgnowali swoją tradycję i odrębność kulturową, a także własny język, mieszkali w niezamożnych wsiach w beskidzkich dolinach, nad potokami, przeważnie w zgodzie z sąsiadami – Bojkami i Pogórzanami.
W 1946 r. zostali oskarżeni o sprzyjanie bandom UPA i w ramach kacji „Wisła” wysiedleni ze swojej małej ojczyzny na Ziemie Odzyskane (Dolny Śląsk i Pomorze Zachodnie). W ten sposób z mapy Polski znikły całe wsie, takie jak Biała Woda w Pieninach, a w Beskidzie – Regietów Wyżny, Bieliczna i Świerzowa Ruska. Zniknąć też miała kultura łemkowska – przesiedleń dokonywano tak, aby zbyt wielu dawnych sąsiadów nie mieszkało w jednym miejscu, aby Łemkowie musieli żyć otoczeni przez etniczny konglomerat nowych mieszkańców Ziem Odzyskanych – przesiedleńców z różnych regionów Polski i dawnych Kresów. Wracać w rodzinne strony zabroniono – władze szczegółowo dociekały, czy aby kandydat na nowego mieszkańca opustoszałej Łemkowszczyzny nie jest Łemkiem.
Akcja Wisła przeszła dziś do historii, a Łemkowie pozostali sobą. Wielu wróciło w rodzinne strony, inni znaleźli nowe domy w innych regionach Polski i na całym świecie. Ich tożsamość ma się świetnie – prężnie działają łemkowskie organizacje pozarządowe i instytucje kulturalne, a od 2008 r. we wsiach, zamieszkanych przez społeczność łemkowską, pojawiają się dwujęzyczne tablice informacyjne z nazwami miejscowości. Zdynia jest jedną z miejscowości, w których znaczący procent mieszkańców uważa się za Łemków.
Co roku w sierpniu w Zdyni odbywa się trzydniowa impreza kulturalna – Łemkowska Watra (słowo watra oznacza ognisko). Spotykają się tu dzisiejsi i dawni mieszkańcy Łemkowszczyzny, a także miłośnicy folkloru. W tym roku, w dniach 17-19 lipca, odbędzie się 40. edycja imprezy. Zagrają i zatańczą łemkowskie zespoły ludowe oraz folkowe. Wśród występujących dotychczas wykonawców można wymienić Czeremszynę, Kapelę Drewutnia, Julię Dosznę, Jaworynę, Łemkowynę, a także licznych artystów z Ukrainy i Słowacji. Towarzyszą im rozmaite konkursy, pokazy dawnych rzemiosł (np. kamieniarstwa, dziegciarstwa, drutowania garnków), degustacje kuchni regionalnej oraz zawody sportowe. A wieczorami płoną ogniska, przy których posłuchać można opowieści o trudnych i ciekawych losach Łemków. Imprezie towarzyszą też nabożeństwa w zdyńskiej cerkwi, celebrowane przez wysokiej rangi duchownych prawosławnych. Każdy uczestnik Łemkowskiej Watry powinien spodziewać się przynajmniej jednego dnia deszczowego, jednak gromadzącej się co roku wiernej publiczności pogoda nie odstrasza.
W okolicy warto zobaczyć: