Historia rolnictwa sięga 20 000 lat! Wtedy zaczęło następować pierwsze udomowianie roślin uprawnych, które znamy do dziś. Terenami powstawania pierwszych upraw rolniczych była Azja Mniejsza, tereny obecnego Iranu, Iraku, Egiptu czy Turkmenii.
Pierwszą rośliną uprawną była pszenica, która do dziś zajmuje większość areałów uprawnych na świecie, wyprzedzając inne zboża takie jak ryż, kukurydzę czy sorgo. Pszenica uprawiana jest na wszystkich kontynentach, w setkach odmian. Ten niebywały „sukces ewolucyjny” zwykłej trawy, pszenica „zawdzięcza” dwóm rewolucjom: po pierwsze ludzie zaczęli widzieć związek między wysiewem nasion a zbiorem plonów. Po drugie – pierwsi rolnicy zauważyli, że lepsze, dorodniejsze nasiona dają lepszy, obfitszy plon i nawet w czasie wielkiego głodu należy je chronić do wysiewu.
Pierwsi rolnicy musieli zatem wykazać więcej cierpliwości i determinacji niż zbieracze i łowcy. O tym, że nie był to atrakcyjny tryb życia, świadczy fakt, że dość długo tereny na wschód od Wisły opierały się rolnictwu (chociaż obecne już ono było po zachodniej stronie rzeki)
Wyjałowienie gleb u schyłku starożytności i w początkach średniowiecza przyczyniło się m.in. do wędrówki ludów. Wędrujące plemiona zabierały ze sobą także nasiona roślin, które wysiewane były w różnych klimatach, o różnej temperaturze, wilgotności. Powodowało to modyfikację i selekcję roślin.
Ten sam proces selekcji i modyfikacji widoczny był także hodowli zwierząt, a pierwszy opis „manipulacji genetycznej” znaleźć można w Biblii, w Księdze Rodzaju: (32) Obejdę dzisiaj wszystkie trzody twoje i oddzielę z nich wszystkie jagnięta cętkowane i łaciate, i wszystkie jagnięta czarne między owcami, oraz koźlęta łaciate i cętkowane między kozami. To będzie moja zapłata. (33) Po jakimś czasie okaże się uczciwość moja, gdy przyjdziesz sam sprawdzić zapłatę moją. Wszystko, co nie będzie cętkowane i łaciate między kozami, a czarne między owcami, niech będzie uważane za skradzione przeze mnie. (34) Wtedy rzekł Laban: Niech będzie według słowa twego. (35) I oddzielił tego dnia kozły pręgowate i łaciate i wszystkie kozy cętkowane i łaciate, wszystkie, na których było coś białego, i wszystkie jagnięta czarne między owcami, i oddał je swoim synom, (36) I wyznaczył odległość trzech dni drogi między sobą a Jakubem. Jakub zaś pasł resztę trzody Labana. (37) Wtedy Jakub wziął świeże pręty z topoli białej, z drzewa migdałowego i z platanów i powycinał w ich korze paski, tak że na prętach ukazały się białe pręgi. (38) Pręty, które obłupał z kory, ustawił przed owcami w żłobach i korytach z wodą, gdzie owce przychodziły pić. I parzyły się, gdy przychodziły pić. (39) Trzody parzyły się więc, patrząc na pręty, i rodziły swoje młode pręgowate, cętkowane i łaciate.(40) Jakub oddzielał więc jagnięta, a inne owce odłączał od pręgowatych i wszystkich czarnych w trzodzie Labana, i tak przygotował sobie osobne stada, których nie przyłączał do trzód Labana.
Współczesna „opieka” nad roślinami i zwierzętami jest zupełnie inna niż kilkaset lat temu. Ostatnie 200 lat przyniosły chemizację rolnictwa i większą precyzję. Skomputeryzowane siewniki i kombajny, nawadnianie kropelkowe, „inwentaryzacja” sadzonek i ich chorób powodują, że rolnictwo jest o wiele bardziej wydajne. Skutkiem tych działań jest monokultura, czyli wielkohektarowe przestrzenie na których uprawia się tylko jeden rodzaj rośliny. Widoczne jest to szczególnie w stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie, gdzie żartuje się nawet, że wkrótce te kraje będą wielką farmą jednej uprawy.
Jak mówi prof. Franciszek Dubert rośliny i zwierzęta słono zapłaciły za tę ludzką „opiekę”. Np. oddanie wolności zwierzętom hodowlanym w większości przypadków po prostu by je unicestwiło, ponieważ zatraciły one swoje pierwotne instynkty. To samo dotyczy roślin, które zmieniły swoją biochemię, strukturę na potrzeby upraw ludzkich. Rośliny nie chronią się naturalnie przed stresem czy szkodnikami (robi to za nich człowiek), a cała ich energia kierowana jest na produkcję masy. Dzikie rośliny posiadają naturalne zdolności obronne i produkują tyle plonów ile im potrzeba. Od roślin uprawnych „wymaga się”, by zużywały mało wody, powierzchni, by plony były jednakowej wielkości i jakości, by można było je zebrać w tym samym czasie.
Hodowla mutacyjna stosowana jest szczególnie często w przypadku zbóż, głównie pszenicy. Genetycy stworzyli gatunek pszenicy o nazwie Sonara 64” posiadająca krótsze źdźbła, by jak najmniej wody wykorzystywane było na niepotrzebne partie rośliny – nie na łodygę, a na ziarna, w celu zmaksymalizowania plonów. Tym samym doprowadzono do tzw. Zielonej Rewolucji, programów rozwoju rolnictwa prowadzonych w latach 60. XX w. przez agencję ONZ – Organizacja do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Ich celem było zlikwidowanie zjawiska głodu na Ziemi poprzez zwiększenie produktywności rolnictwa (zwłaszcza w krajach tropikalnych i subtropikalnych) dzięki zastosowaniu wydajniejszych odmian roślin uprawnych i rozwojowi agrotechniki.
Czy takie rolnictwo jest nam potrzebne? Czy moglibyśmy wszyscy żywić się we własnym zakresie, omijając rolnictwo przemysłowe? Okazuje się, że już nie jest to możliwe. Jeśli zatem na świecie produkowane jest tyle jedzenia, czemu głód nie został wyeliminowany? Jedna z tez mówi o podłożu politycznym. Niektórzy wytwórcy wolą zniszczyć plon niż dopuścić do spadku jego ceny. Żywieniowa pomoc humanitarna jest w dużej mierze rozkradana i nie trafia do potrzebujących. „Z tego wynika pewien taki smutny wniosek, że gdyby raptem na ziemię spadła manna w ilości dwukrotnie większej niż produkcja rolnicza świata, to i tak z tych przyczyn politycznych i tak duża część mieszkańców ziemi cierpiałaby głód” – powiedział prof. Franciszek Dubert.
Czy zatem należy walczyć o jeszcze większą ilość jedzenia na świecie? Czy należy wprowadzać uprawy GMO? Prof. Frnasizek sugeruje, że dobrym rozwiązaniem byłoby częściowe sięganie do pierwotnych genów roślin i mieszanie ich z obecnymi. Jest to jednak coraz trudniejsze – rządy krajów z terenów których wywodzą się dzisiejsze uprawy (np. ziemniaki z Ameryki Południowej) zaczynają traktować rezerwuar pierwotnych roślin jako dobro narodowe. Mają ku temu powody – naukowcy (lub firmy produkujące żywność) krzyżujący rośliny, patentują potem uprawy, blokując innym dalsze badania nad nimi.
Konkluzje prof. Franciszka Duberta:
Nie da się pogodzić rolnictwa z zasadami ekologii. Ekologia byłaby możliwa przy mniejszej ilości mieszkańców świata.
Pole uprawne jest fabryką żywności, nie jest naturalnym siedliskiem roślin. Przynosi jednak także korzyści pochłaniając dwutlenek węgla z atmosfery. Zdolność pochłaniania dwutlenku węgla dobrze uprawianego pola porównywane jest zdolności niewielkiego fragmentu puszczy.
Należy ograniczać najbardziej jak się da wpływ tej „fabryki”, czyli pola na otoczenie. Oznacza to ograniczanie chemizacji, a większe wykorzystywanie naturalnych zasobów, np. dobrego nasłonecznienia.
„Być może nastanie czas żywności roślinnej. Być może rozrost liczby ludności nie będzie tak gwałtowny. Być może jeśli wszystkie korzystne czynniki się zejdą, nie będziemy musieli tyle gruntów przeznaczać pod uprawy rolnicze i będzie można je zwrócić je człowiekowi. Dużo szybciej można zekologizowac byle pole uprawne niż np. teren dawnej huty. Rośliny od milionów lat są przyzwyczajone do tego [do zasiedlania terenów po klęskach – przyp.MK], ćwiczyły to i robiły to wielokrotnie” – zakończył prelegent.
Prezentacja z wykładu dostępna jest tutaj.
Zapraszamy do wysłuchania całego wykładu prof. Franciszka Duberta z Komitetu Fizjologii, Genetyki i Hodowli Roślin PAN na portalu www.wszechnica.org.pl.
Wykład został zorganizowany w ramach spotkań otwartych Wszechnicy PAN. 9 października 2013 r.
Źródło: http://wszechnica.org.pl/