Bieg w stronę słońca

images_biegfoto_bieg2zaja

Bieganiem zaraziliśmy się jakieś siedem lat temu. Do naszej wsi dotarła bowiem akcja, której znakiem rozpoznawczym były rozpędzone strusie, wpisane w obrys znaku drogowego. „Polska biega” wgryzła się w nasze środowisko na dobre. Co roku notujemy rekordową liczbę uczestników, a impreza firmowana przez Zespół Szkół w Skomlinie (łódzkie) staje się prawdziwym świętem sportu.

Tymczasem jeszcze niedawno „wiszący” na płotach kpiarze nie szczędzili niewybrednych komentarzy pod adresem nieśmiało trenujących amatorów joggingu. Sugerowali, aby za porządną robotę się wzięli zamiast biegać po próżnicy i czas marnować. Dziś docinków nikt głośno nie artykułuje, sport uprawiany mniej lub bardziej profesjonalnie przestał na wsi kłuć po oczach. Mamy cichą nadzieję, że stało się to również za naszym udziałem.

Do udziału w tegorocznej imprezie zgłosiła się rekordowa liczba biegaczy. Numery startowe oraz czerwone koszulki, sprezentowane przez Fundację Wspomagania Wsi odebrało równo 200 zawodników.

Najpierw na krótkim dystansie zmierzyli się najmłodsi amatorzy biegania. Przedszkolaki oraz uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej rywalizowali na dystansie zaledwie 250 metrów, ale bój o miejsce w czołówce był tak zażarty, że trudno znaleźć słowa, by to opisać.

W podobnej atmosferze przebiegała walka o palmę pierwszeństwa w nieco starszej kategorii wiekowej. Tutaj na starcie stanęli uczniowie drugich i trzecich klas Szkoły Podstawowej, po rozgrzewce przeprowadzonej przez naszego wuefistę zawodnicy ruszyli na dwukrotnie dłuższą trasę.

Purpurowa masa z impetem wypadła na płytę boiska. Ileż tu było kwaśnych grymasów, potu i łez – nikt nie zliczy. Po pierwszym okrążeniu stawka rozciągnęła się niemiłosiernie, co niektórzy źle rozłożyli siły, tracąc całą energię na ładnych kilkadziesiąt metrów przed metą.

Na szczęście za każdym z zawodników stał zastęp dopingujących do upadłego członków rodziny. Dumni tatusiowie prześcigali się w fotografowaniu finiszujących potomków, równie dumne mamusie chwytały swe pociechy na mecie w ramiona.

To co najważniejsze tego dnia, dopiero miało się wydarzyć. Dorośli i nieco starsza młodzież od godziny nerwowo spoglądali na linię startu wymalowaną na szosie. To właśnie tutaj kilka chwil później ponad stuosobowa kompania złożoną z gimnazjalistów, licealistów, rosłych mężczyzn, filigranowych pań, reprezentantów kategorii 35+, przedstawicielek Rady Rodziców z kijkami… Wyliczać można by bez końca. Nerwowe spojrzenia w kierunku rywali, uśmieszki wieszczące triumf i podszyte stresem przedreptywanie z nogi na nogę przerwał zdecydowany komunikat dyrektora Jarosława Presia. Wreszcie z kościelnego megafonu padło krótkie hasło: Start!

Pierwsi wyrwali gimnazjaliści, za nimi zbita w jeden organizm cała reszta. Zgromadzeni na mecie kibice z drżeniem serc oczekiwali na pierwszych biegaczy. Kto wygra tym razem? Czy będzie niespodzianka? Czy po palmę pierwszeństwa sięgną zawodnicy spoza gminy? Ktoś pobiegł w samych skarpetkach, podobno buty go uwierały… Ktoś inny zapomniał przypiąć numeru, ale to nie szkodzi, przecież wszyscy się tu doskonale znamy. Jedna z pań złamała kijek przy intensywnym marszu, a dwie uczennice gimnazjum trzeba było podwieźć odrobinę ambulansem, bo zaszkodziło im palące słońce.

Tymczasem gdzieś w oddali, między drzewami mignęły pierwsze postacie. Mrugnęła charakterystyczna sylwetka trzykrotnego triumfatora biegu, to Mateusz Zając, absolwent naszej szkoły. Czy ktoś zdoła wydrzeć mu zwycięstwo?

Wątpliwości rozwiewa sam zainteresowany z impetem wbiegając na przyszkolną bieżnię. Jeszcze kilka zamaszystych pociągnięć i… meta! Po nim na mecie zameldowali się kolejni zawodnicy, mocno poszarpana grupa finiszujących zdawała się nieco zagęszczać. Zawodnicy do końca toczyli własne boje – czasem z przygodnymi rywalami, a czasem ze swoimi słabościami.

Nasz bieg to nie tylko impreza sportowa, ale również przedsięwzięcie propagujące zdrowy styl życia. Istotnym punktem wydarzenia był happening lansujący mądre odżywianie.

Tutaj sprawę wzięli w swoje ręce uczniowie trzeciej klasy gimnazjum. Uczestnicy całego zamieszania od samego rana przygotowywali rozmaite przekąski oraz sałatki owocowe. Mieli mnóstwo pracy, ponieważ słusznie spodziewali się, iż chętnych do degustacji będzie mnóstwo.

Zapachy docierające w najciemniejsze kąty naszej alma mater były obłędne. Ktoś, kto chciał zakosztować tych frykasów, musiał poprawnie odpowiedzieć na testowe pytanie, albo wykonać określone ćwiczenie gimnastyczne. I tak za dziesięć pompek można było zakosztować smakowitego szaszłyka owocowego, a za wyciskanie ciężarka wręczano tackę z warzywną sałatką. Zainteresowanie przerosło oczekiwania pomysłodawców tego wydarzenia.

Na koniec, w blasku dogasającego słońca, wręczyliśmy triumfatorom zawodów medale, dyplomy i skromne upominki. Tradycyjnie nagrodziliśmy również najstarszego i najmłodszego uczestnika biegu oraz najliczniejszą reprezentację rodzinną.

Przemysław Chrzanowski
fot. autor

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!