Jazz i szachy w wiejskim klimacie

repository_renata-ostrzeniewskamidi

Przemysław Chrzanowski: Deszczno to mały Nowy Orlean. Jakie były początki przygody tej miejscowości z jazzem?

Renata Ostrzeniewska, Stowarzyszenie Przyjaciół Gminy Deszczno w województwie lubuskim: – Nasza organizacja powstała stosunkowo niedawno, bo w 2007 roku i praktycznie od samego początku związana jest z Fundacją Wspomagania Wsi. W 2008 roku zgłosiliśmy się do FWW, by wsparła nas w realizacji projektu „Cztery pory na jazzowo w wiejskim klimacie”. Przedsięwzięcie to opierało się na Małej Akademii Jazzu, działającej od 25 lat w Gorzowie Wielkopolskim między innymi w klubie „Pod Filarami”. Jej rektorem jest pan Bogusław Dziekański, który od lat promuje ten gatunek muzyki, jeżdżąc po małych miasteczkach i wsiach. Pomyśleliśmy, że dobrze byłoby zaprosić go do nas. On się oczywiście zgodził i od tego momentu jazzowa machina ruszyła w Deszcznie na całego.

Czym stała się Mała Akademia Jazzu dla młodych mieszkańców waszej gminy?

– Na początku od razu trzeba powiedzieć, że jest to nowoczesna forma edukacji muzycznej, która niejako uzupełnienia proces dydaktyczny w zakresie nauczania muzyki w szkołach powszechnych. Z pewnością uczestnicy Małej Akademii Jazzu lepiej rozumieją muzykę, stają się bardziej wrażliwi, są obyci w bądź co bądź trudnym gatunku, a do tego mają okazję obcować z muzykami światowego formatu.

Zdaje się, że wśród nich bywają nawet zagraniczne gwiazdy?

– W trakcie realizacji naszego projektu wystąpił Adam Bałdych – skrzypek jazzowy o międzynarodowej renomie, który uczestniczył również we wczesnych edycjach programu, kilkanaście lat temu w roli słuchacza. Obecnie występuje na scenach całego świata, grając z najlepszymi muzykami jazzowymi. U nas wystąpił ze swoim przyjacielem z Nowego Jorku, świetnym trębaczem jazzowym – Joshem Lawrence’m.

A czy to prawda, że staraliście się jazzu szukać w muzyce Chopina?

– Nasz projekt potraktowaliśmy bardzo szeroko i nie skupialiśmy się tylko na klasycznej muzyce jazzowej. Tak się akurat złożyło, że mieliśmy wówczas Rok Chopinowski i niejako automatycznie zaczęliśmy sięgać do jego utworów. Okazało się, że jazzowy pazur w muzyce naszego wielkiego romantyka był wszechobecny.

Zatem wasze jazzowe przedsięwzięcie stale ewoluowało. Nie był to sztywno zaprogramowany projekt?

– Doszły do tego koncerty, wyjazdy do wspomnianego klubu jazzowego „Pod Filarami”, były też konkursy rysunkowe… Pan Dziekański wielokrotnie powtarzał, że tu wcale nie chodzi o jazz, a o wprowadzanie młodych ludzi w kulturę muzyczną. Powtarzam wszędzie jak mantrę, że dzieci urodzone w mieście mają wiele rzeczy na wyciągnięcie ręki i z nich nie korzystają. Tymczasem nasze dzieciaki, często chciałyby zainteresować się bliżej muzyką, teatrem, filmem, baletem a nie mogą tego zrobić, ponieważ nie mają takich możliwości. Instytucje, które byłyby w stanie im to zaoferować, działają w odległych aglomeracjach.

Na szczęście są takie organizacje jak wasza.

– Apeluje do podobnych stowarzyszeń, by nie obawiały się aplikować o środki finansowe na realizację projektów edukacyjnych. Dla naszych dzieci to wielka szansa na lepszy rozwój. Warto także do tego rodzaju działań przekonywać lokalnych włodarzy. Władze gminne, które niejednokrotnie partycypują w kosztach, muszą zrozumieć, że to ma sens. U nas się to sprawdziło, pan wójt jest przychylny muzycznej inicjatywie, dlatego możemy kontynuować przygodę z Małą Akademią Jazzu.

To nie jedyny projekt, któremu obecnie poświęcacie swoją uwagę. Słuchając jazzu gracie także w szachy.

– Wprowadziliśmy przed rokiem pilotażowy program pod nazwą „Szachy z muzyką dla najmłodszych”. To przedziwne przedsięwzięcie, bo łączy pozornie nie pasujące do siebie składniki. Z jednej strony zajmujemy się muzyką, tańcem i rytmiką, z drugiej grą w szachy… Czynności te staramy się ze sobą korelować. Nauka królewskiej gry odbywa się poprzez zabawę. Cały proces dzieje się na dywanie, dlatego mówimy o „edukacji dywanowej”. Jest to bardzo innowacyjny projekt, wymagający bezgranicznego zaangażowania pedagoga. Mamy to szczęście, że współpracuje z nami pani Aleksandra Modzelan, która jest wykwalifikowaną specjalistką w tym zakresie i naprawdę świetnie radzi sobie z naszymi dzieciakami.

Gra w szachy uchodzi za dość skomplikowaną. Kiedy przemycacie trudne zasady poruszania się poszczególnymi figurami, skoro większość czasu spędzacie na zabawie?

– Proszę mi wierzyć, że dzieciaki nawet nie wiedzą kiedy ta skomplikowana wiedza wpada im do głów. Efekty są znakomite. Ten pilotażowy program realizujemy w pięciu szkołach w klasach zerowych. Marzy nam się, by stał się on dodatkowym elementem edukacji wczesnoszkolnej. Od września tego roku chcielibyśmy powołać Małą Akademię Talentów Szachowych. Czy nam się to uda? Z optymizmem patrzymy w przyszłość, bo wiemy, że marzenia się spełniają.

Renata Ostrzeniewska

Jesteście prekursorami tej metody nauki gry w szachy?

– O ile mi wiadomo nigdzie w Polsce nie realizuje się podobnych przedsięwzięć. Będąc w tym roku na spotkaniu organizacji pozarządowych w Marózie, miałam zamiar poprosić pana prezydenta Bronisława Komorowskiego o patronat nad naszym projektem. Myślę, że to bardzo pomogłoby w promocji tej inicjatywy. Niestety nie dane mi było oko w oko stanąć z głową państwa. Niemniej chcę głośno mówić – także za waszym pośrednictwem – o tym przedsięwzięciu, bo to nasz bardzo udany „produkt”. To jeden z nielicznych projektów, który wychodzi ze wsi, a ma szanse trafić do placówek oświatowych w całym kraju. Gorąco namawiam inne organizacje, by spróbowały wdrożyć go u siebie.

Fot. autor

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!