Przemysław Chrzanowski: Czy to prawda, że mając takie urządzenie, można zimą obyć się bez tradycyjnego paliwa, czyli węgla?
Marian Dorota, mieszkaniec miejscowości Zbęk (woj. łódzkie): – Oczywiście, że można. Rębak do drewna to doskonałe urządzenie, ale nie dla wszystkich. Wiadomo, że w uprzywilejowanej sytuacji są rolnicy posiadający ciągniki, bo to najlepsze źródło napędu dla tego typu maszyn. Są rzecz jasna rębaki elektryczne, ale te nie sprawdzą się poza gospodarstwem. Do lasu trzeba byłoby zabierać generator spalinowy, a to już za dużo zachodu.
Rębak, którym pan dysponuje, to urządzenie własnej produkcji. Co pana skłoniło do tego, by je skonstruować?
– Dookoła pełno krzaków, kanałów dziko porośniętych olchą i wierzbą. Pomyślałem, że wyrzucać to do śmieci, albo palić na ognisku, byłoby grzechem. A że całe moje życie związane jest z mechaniką i szeroko pojętym ślusarstwem, postanowiłem zbudować coś, co pomoże mi spożytkować te zasoby. I tak właśnie powstał rębak, z którego z powodzeniem korzystam już kilka ładnych lat. Uważam, że to wyjątkowo udana konstrukcja, nie straszne jej naprawdę grube konary.
Wiadomo, że podobne urządzenia są dziś dostępne na rynku. Gdyby jednak ktoś zechciał samodzielnie zająć się budową rębaka, to na co powinien zwróć szczególną uwagę?
– Przede wszystkim trzeba obliczyć wytrzymałość ramy oraz siłę, z jaką powinny pracować noże. Ostrza montujemy na sporej wielkości kole zamachowym, ważne jest żeby gałęzie napierały na nie w odpowiednim tempie. Odpowiedzialne są za to specjalne wałki, wyposażone w kolce. Sztuką jest tak obliczyć posuw materiału, by uniknąć efektu pchania. W przeciwnym razie noże mogą odmówić posłuszeństwa. Co do noży, to muszą być wykonane z dobrej jakości stali hartowanej. Te, które mam u siebie zamontowane poradzą sobie dosłownie z każdym gatunkiem drzewa.
Pozostałe części też nie były raczej dedykowane dla tego urządzenia…
– No mamy tu oczywiście przedni most od jakiegoś samochodu oraz wałek przekaźnikowy, który wszyscy znamy z maszyn rolniczych. Dla mnie było to rozwiązanie najprostsze i zarazem chyba najlepsze. Zależało mi bowiem na mobliności tego sprzętu. Zapinam sobie rębak do ciągnika, zabieram także ze sobą niewielką przyczepę i jestem samowystarczalny. Mogę pracować w polu, w lesie, w ogrodzie. Koszty to niewielkie, bo traktor nie pracuje na wysokich obrotach, a więc pobór oleju napędowego jest minimalny.
To idealne rozwiązanie dla posiadaczy lasów.
– Dokładnie tak. Myślę, że poza czynnikiem ekonomicznym, ważna jest w tym kontekście sama estetyka gruntów leśnych. Bardzo często jest tak, że przy wycince drzew, ludzie biorą ze sobą tylko to co grubsze. Drobne gałęzie odcinają i zostawiają. I tu jest pole do popisu dla rębaka. Wszystkie drobne konary można spożytkować i zrobić z nich idealne paliwo. A las pozostanie czysty i zadbany.
Kolejne miejsce, w którym takie urządzenie się sprawdzi będą wspomniane przeze mnie kanały. W całym państwie jest tego tyle, że każdy, kto tylko będzie chciał, będzie mógł naciąć gałęzi na niejedną zimę. Spółki wodne przystaną na to z pocałowaniem ręki. Kolejną szansą na pozyskanie taniego surowca są wycinki przydrożnych drzew. Służby drogowe zabierają tylko zasadniczą część drzewostanu, cała reszta jest do wzięcia. Czasem ogłaszane są przetargi na uprzątnięcie pozostałości po wycinkach, naprawdę warto się tym zainteresować.
A jak takie drewno się spala? Czy trzeba je dodatkowo suszyć?
– Moja maszyna tnie gałęzie na bardzo drobne kawałki, wilgoć szybko z nich odchodzi. Zatem problem suszenia w tym wypadku nie istnieje. A co do kaloryczności tego paliwa, to sprawdziłem, że jest ona nieco niższa od tradycyjnego węgla. Natomiast gdyby porównywać pocięte gałązki do miału węglowego, to wychodzi praktycznie na to samo. Przy takiej zimie, jakiej obecnie doświadczamy, różnicy nie ma wcale. Większy apetyt na paliwo można zaobserwować dopiero poniżej minus dziesięciu stopni.
Wbrew pozorom sam proces spalania nie wymaga tu specjalnego zachodu. Kompletnie nic nie powinno się zmienić dla osób posiadających piece na pelet, albo ekogroszek. Paliwo z gałęzi do kotła będzie podawane bezobsługowo za sprawą ślimaka. Jest to zatem mit, że paląc drewnem, trzeba cały czas siedzieć przy piecu.
Za takim paliwem przemawia nie tylko ekonomia, ale i ekologia.
– Paląc drewnem rzeczywiście nie zanieczyszczamy środowiska. To istotne w odniesieniu do nowych pomysłów naszych władz. Otóż coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu zakazu montowania konwencjonalnych kotłów węglowych w obiektach przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej. W miastach na nowych osiedlach mieszkaniowych tez nie wolno palić węglem. Cóż pozostaje? Gaz, prąd, albo… drewno. Wszyscy przecież tam mają kominki.
Słyszałem, że posiadając rębak do drewna można też zarobić na usługach?
– A dlaczego by nie? Wiadomo, że każdy dzisiaj liczy pieniądze i jak ma możliwość ograniczyć koszty ogrzewania, to i skorzysta z usług posiadacza takiego urządzenia. Absolutnie nie mówię tu o sobie, bo mam już swój wiek i po kanałach nie będę biegał, żeby trochę dorobić. Natomiast w przypadku młodych ludzi, to jest to jakiś pomysł na interes.
A jednak produkt, który „wychodzi” z pańskiej maszyny nie jest idealny. Sam zresztą pan to podkreśla.
– Do ideału brakuje mu tylko tego, by go nieco sprasować. Drobne wióry w tym niezbyt skomplikowanym procesie stałyby się peletem, a więc paliwem powszechnie wykorzystywanym w tak zwanych kotłowniach ekologicznych. Koncepcja budowy peleciarki już kiełkuje w mojej głowie. Jeżeli tylko czas i siły pozwolą, z pewnością niebawem się za to zabiorę.
***