Autor: Marek Szczygielski
Widoczny na całym świecie proces uprzemysławiania („farmeryzacji”) sektora rolnego nie omija również Polski. Obecnie zaledwie 16% polskich gospodarstw, to jest niecałe 300 tysięcy, daje aż 64% towarowej produkcji płodów rolnych. To te gospodarstwa są dostawcami surowców rolniczych dla polskiego przemysłu spożywczego, i to one są eksporterami tych surowców. Z kolei na drugim biegunie jest około 700 tysięcy polskich gospodarstw, stojących na skraju bankructwa. Nie posiadają w ogóle maszyn i siły pociągowej, w minimalnym stopniu stosują nawozy mineralne i środki ochrony roślin. Te gospodarstwa stopniowo, w ciągu najbliższych lat, będą kończyć swoją egzystencję.
Ale na polskiej wsi, według ostatniego spisu rolnego z 2010 roku, istnieje ogółem 2.278 tysięcy gospodarstw rolnych. Ponad milion gospodarstw, głównie małych i średnich, nie mających szans na radykalne zwiększenie swoich możliwości produkcyjnych, poszukuje wciąż możliwości rozwoju i zwiększenia dochodów. To takie gospodarstwa muszą sprostać wyzwaniom przyszłości związanym z żywnością, zasobami naturalnymi oraz aspektami terytorialnymi. I to one przede wszystkim są w stanie produkować więcej lepszej, „zdrowszej” żywności, wykorzystując przy tym mniej ziemi, mniej wody i mniej energii. Także to one zadecydują o zachowaniu tradycyjnego, rolniczego charakteru obszarów wiejskich, niwelując zagrożenia, jakimi są zaprzestanie działalności rolniczej, wyludnianie się i dekoniunktura gospodarcza wsi. Dzięki takiemu rolnictwu możliwe jest zachowanie różnorodności biologicznej oraz przechodzenie na niskonakładowe formy produkcji rolniczej. Gdy zamiast prostego ekonomicznego rachunku zysków i strat do oceny efektywności takiego rolnictwa zastosuje się rachunek uwzględniający koszty społeczne, zwłaszcza koszty korzystania ze środowiska, korzyści kulturowe i krajobrazowe, gdy wyceni się odporność na wahania koniunktury na globalnych rynkach, to okazuje się, że takie gospodarstwa powinny i mogą być podstawą zrównoważonej gospodarki rolniczej kraju.
Kluczowym problemem dla tych gospodarstw jest zachowanie żywotności ekonomicznej. Aby taką żywotność zachować, a jeszcze lepiej zwiększać, gospodarstwa takie muszą lepiej wykorzystywać posiadany potencjał i muszą istnieć warunki zewnętrzne na to pozwalające. Ten niewykorzystany potencjał to przede wszystkim kapitał ludzki, czyli wiedza, doświadczenie i przedsiębiorczość mieszkańców wsi, niewykorzystywane w gospodarstwie. Następny zasób to możliwości zwiększenia wartości dodanej wytwarzanych w gospodarstwie produktów, czyli odchodzenie od sprzedaży anonimowych, bezmarkowych surowców rolniczych na rzecz sprzedaży wysokojakościowych, markowych produktów spożywczych. Podobną strategię można zastosować przy wykorzystaniu takich zasobów gospodarstwa, jak atrakcyjność turystyczna oparta na walorach krajobrazowych i kulturowych. Na podstawie doświadczeń z procesów aktywizacji obszarów wiejskich w innych krajach, zwłaszcza w Europie Zachodniej, można określić kilka, wzajemnie się nie wykluczających, ścieżek rozwoju małych i średnich gospodarstw w oparciu o te zasoby.
Pierwszą ścieżką może być wykorzystanie nadwyżek siły roboczej poza gospodarstwem. Oznacza to, że któryś z członków rodziny wiejskiej stara się podjąć pracę. Rozwiązanie to ma wiele zalet, ale pod warunkiem, że pracę znajdzie na lokalnym rynku pracy. Wówczas, mieszkając w gospodarstwie, ciągle jest częścią rodzinnego zespołu prowadzącego gospodarstwo i wnosi do jego dochodów swoje zarobki (przynajmniej w jakiejś części). Ale obszary wiejskie rzadko posiadają na tyle rozwinięty rynek pracy, by mógł on wchłonąć wszystkie nadwyżki siły roboczej rolniczych rodzin wiejskich. Dla wielu szukających pracy pozostaje migracja zarobkowa poza lokalny rynek pracy, wymagająca mobilności i większej odwagi, ale skutkująca osłabieniem więzi z zespołem rodzinnym (a niekiedy ich zerwaniem).
Dla wielu niedużych gospodarstw dobrą ścieżką rozwoju okazuje się odchodzenie od sprzedaży surowców rolniczych na rzecz sprzedaży żywności, czyli produktów spożywczych trafiających bezpośrednio do konsumentów. Jest to bardzo ciekawa i perspektywiczna droga do poprawy sytuacji ekonomicznej małego gospodarstwa. Spada bowiem zaufanie społeczeństwa do żywności wytwarzanej metodami przemysłowymi i sprzedawanej w sieciach hipermarketów. Każda kolejna „afera” żywnościowa zwiększa grono zwolenników żywności naturalnej, lokalnej, wytwarzanej przez konkretnych, nie anonimowych wytwórców, bez pośrednictwa niezliczonych ogniw pośrednich. Oznacza to powrót do lokalnych systemów żywnościowych, cechujących się krótkimi łańcuchami dystrybucji i naturalną sezonowością, dostarczających konsumentom żywność o wysokiej wartości biologicznej.
Dla małych gospodarstw rodzinnych istotne jest również to, że sprzedając konsumentom żywność w ramach dostaw bezpośrednich (produkty roślinne) czy sprzedaży bezpośredniej (produkty zwierzęce) zachowuje się status rolnika, czyli nie ma potrzeby rejestrowania pozarolniczej działalności gospodarczej i rezygnowania z ubezpieczenia w KRUS. Zasadą takiej sprzedaży jest jednak to, że dotyczy ona produktów produkcji pierwotnej, czyli nieprzetworzonych płodów rolnych, wyprodukowanych we własnym gospodarstwie lub samodzielnie pozyskanych ze stanu dzikiego. Sprzedawać więc można owoce, warzywa, ziemniaki, runo leśne, zioła, tuszki drobiowe i królicze, jaja konsumpcyjne, surowe mleko i śmietanę, ślimaki hodowlane lub zbierane, ryby i produkty pszczele nieprzetworzone.
Sprzedawać można te produkty przede wszystkim konsumentom końcowym, ale także do zakładu handlu detalicznego (czyli do sklepu, restauracji, baru itp.). Sporym ograniczeniem dla takiej formy sprzedaży jest jednak fakt, że jedyną formą przetworzenia produktów sprzedawanych w takim systemie jest ich suszenie lub kiszenie. Ale czasami warto rozważyć możliwość uruchomienia zakładu przetwarzającego płody rolne. Pamiętać jednak trzeba, że generalnie przetwórstwo to pozarolnicza działalność gospodarcza, i w związku z tym wymaga między innymi:
- rejestracji w CEDG lub KRS;
- prowadzenia rachunkowości podatkowej;
- opłacania podwójnej składki do KRUS (a po przekroczeniu określonego progu podatku dochodowego [za rok 2012 – 3011 zł] – ubezpieczenia się w ZUS);
- sporządzenia projektu technologicznego zakładu;
- rejestracji lub zatwierdzenia zakładu przetwórczego przez powiatowego lekarza weterynarii (produkty zwierzęce) albo państwowego powiatowego inspektora sanitarnego (produkty roślinne);
- zgłoszenia działalności do WIJHARS;
- rejestracji sprzedaży przy użyciu kasy fiskalnej (gdy obroty przekroczą 20 tys. zł).
Małe przetwórnie produktów pochodzenia zwierzęcego mogą swoją działalność oprzeć na przepisach dotyczących działalności marginalnej, lokalnej i ograniczonej (w skrócie nazywanej MOL), uregulowanych rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 8 czerwca 2010 r.Aby osiągnąć sukces prowadząc sprzedaż bezpośrednią lub działalność przetwórczą, warto poznać i stosować w praktyce kilka zasad:
- trzeba poznać potrzeby i oczekiwania klientów i umieć zaspokajać je z zyskiem dla siebie, czyli stworzyć skuteczną strategię marketingową,
- stale „badać rynek” podczas i przez kontakty z klientami,
- systematycznie budować „markę” swoich produktów lub gospodarstwa, a najlepiej brać udział w budowaniu „marki miejsca”, promować produkty lokalne, tradycyjne lub regionalne,
- wybierać najlepsze kanały komunikacji z klientem, wykorzystując przy tym nowoczesne techniki i narzędzia (telefonia komórkowa, Internet, portale społecznościowe itp.),
- wykorzystywać efekty synergii przy współpracy (tworzyć grupy sprzedażowe, przejmować zarządzanie lokalnymi targowiskami, współpracować z grupami zakupowymi lub inicjować ich powstawanie, budować klastry gospodarcze),
- wykorzystywać środki UE.
Dla gospodarstw położonych w atrakcyjnych turystycznie regionach i dysponujących wolnymi pomieszczeniami mieszkalnymi interesującym źródłem dodatkowych dochodów może być agroturystyka. Warunkiem sukcesu takiej działalności jest przede wszystkim akceptacja dla pobytu we własnym domostwie agroturystów, czyli ciągle nowych, obcych ludzi, oraz stworzenie dla nich interesującej oferty pobytu, obejmującej najczęściej uczestnictwo w życiu gospodarstwa rolnego, dobre, lokalne wyżywienie i atrakcyjne zajęcia turystyczne. Z natury rzeczy agroturystyka jest rozwiązaniem dla nielicznych, posiadających wymienione wyżej zasoby gospodarstw.
Alternatywą dla poszukiwania pracy zarobkowej dla niewykorzystanych w gospodarstwie nadwyżek siły roboczej może być uruchomienie pozarolniczej działalności rolniczej niezwiązanej z przetwórstwem żywności, ale na bazie gospodarstwa rolnego. Paleta możliwych rodzajów działalności jest bardzo szeroka, ale warto wskazać na kilka interesujących i perspektywicznych obszarów. Jednym z nich jest produkcja energii odnawialnej. W zależności od lokalnych warunków może to być produkcja biomasy na cele energetyczne, bądź energetyka wodna, wiatrowa czy produkcja energii z promieniowania słonecznego.
Warto zapoznać się z rozwiązaniami prawnymi w tym zakresie zawartymi w mającej wkrótce wejść w życie ustawie i odnawialnych źródłach energii (OZE). Kolejnym obszarem może być pozyskiwanie lokalnych kopalin (np. piasku, żwiru czy innych kruszyw), o ile są one na danym terenie dostępne. Kolejną interesującą dziedziną działalności może być świadczenie usług komunalnych, rolniczych lub leśnych. Takie usługi jak lokalne przewozy osób (np. dzieci do szkół), gospodarka odpadami, zimowe utrzymanie dróg, usługowe wykonywanie prac rolniczych, prace pielęgnacyjne w lasach, a nawet wytwarzanie i sprzedaż energii cieplnej do obiektów komunalnych i skupisk mieszkańców – mogą być alternatywą dla działalności rolniczej. Na terenach odwiedzanych przez turystów warto rozważyć możliwość świadczenia usług turystycznych. Warto uruchomić własną kreatywność i poszukać własnego, oryginalnego pomysłu i umiejętnie go wykorzystać.
Jak wyżej pokazano, możliwości poprawy dochodowości małego gospodarstwa jest wiele. Ale równie dużo jest barier i problemów, utrudniających ich realizację. Jedną z poważniejszych barier jest obawa przed zmianą. O ile rozpoczęcie sprzedaży bezpośredniej czy dostaw bezpośrednich wydaje się dość łatwe, bo nie zmienia sytuacji podatkowej i ubezpieczeniowej rolnika, to jednak rozpoczęcie pozarolniczej działalności gospodarczej oznacza przejście ze znanego, „oswojonego” systemu podatkowo-ubezpieczeniowego do całkiem nowego, nieznanego i potencjalnie niebezpiecznego. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nowe działania łatwiej i bezpieczniej można by realizować wspólnie, w dobrze dobranych zespołach czy grupach. Ale często na przeszkodzie stoi mała zdolność polskich rolników do działań zespołowych, do współpracy i związanej z nią utratą , iluzorycznej na ogół, niezależności i swobody w podejmowaniu decyzji. Ta cecha mieszkańców wsi ciągle jeszcze jest kształtowana przez nasz system edukacji szkolnej, opartej na indywidualnej ocenie, a utwierdzana jest przez ciągle żywe wspomnienia okresu przymusowej kolektywizacji.
Podejmowanie nowych wyzwań w celu poprawy dochodowości mocno utrudniane jest także przez powszechność braków w edukacji ekonomicznej oraz nieznajomość zasad nowoczesnego marketingu. I na koniec wiele dobrych pomysłów jest trudnych do realizacji z powodu słabego rozwoju infrastruktury technicznej na obszarach wiejskich.
Na szczęście, pomimo tych trudności, na polskiej wsi można znaleźć coraz więcej przykładów zaradności, kreatywności i innowacyjności, świadczącej o ogromnym potencjale drzemiącym w mieszkańcach wsi.