Kość z ziemi szarej

repository_KOSC2_2

Trzeba niesamowitego samozaparcia, by środek lata dobrowolnie spędzać przy gminnym wysypisku. By na szczycie jałowej skarpy wystawiać kark na największe upały, gdy w zasięgu wzroku rozciąga się soczysta, bujna zieleń.

Do tego trzeba być paleontologiem. Wtedy zieleń i chłód strumyka nie kuszą. Wabią leżące pod nogami grudy, mniejsze i większe kamyki, z których wydłubać można jakiś fragmencik prehistorii. Bezbarwna, pyląca w skwarze ziemia jest dla paleontologa jak żywy ocean z bogactwem fantastycznych mikro i makroorganizmów.

W gruncie rzeczy, grzebiący w gruncie badacz odkrywa pradawne oceany i to, co z nich wylazło zanim pojawił się człowiek. Kopnięty przez ignoranta odłamek może okazać się zębem ryby dwudysznej lub cząstką szkieletu któregoś z ukochanych przez Stevena Spielberga stworów.

Do dinoparków tłumnie ściągają dzieci.

Cztery lata temu Wydział Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego poważniej zainteresował się pobliżem Zakładu Komunalnego w Zawierciu. Wizja lokalna potwierdziła obecność sugerowanych w literaturze przedmiotu, skamieniałych form botanicznych i zoologicznych. Od tamtej pory w każde wakacje wyrusza do Zawiercia ekipa poszukiwaczy Zaginionego Świata.

Pod wodzą mgr Zuzanny

Wiodąca przez odludzie droga kończy się bramą przedsiębiorstwa składującego gminne odpadki. Trzeba zaparkować auto i zejść z niej w porośniętą krzakami przestrzeń. Pokonanie świeżo wydeptanej ścieżki wymaga brejkdensowej wirtuozerii. Tylko niewiarygodnie giętki tułów pozwala ograniczyć styczność z kolącą, parzącą, we wszelkich aspektach drażniącą florą. Odzienia z lubością czepiają się rzepy, trwogę budzą kępy okrytego złą sławą „barszczu Sosnowskiego”. Nagrodą za mękę ryzykownej wędrówki jest zasobne w skarby wzniesienie.


Mgr Zuzanna Wawrzyniak.

W lejącym się z nieba żarze ludzie wytrwale pracują młotkami, oskardami, łopatami. To, co wykopią, fachowo opukują prymitywnym narzędziem. Rzut wytrawnego oka na wygrzebany kamień decyduje, czy cisnąć nim w dal, czy starannie ułożyć w plastikowym pojemniku. Czasami trafia się cenny, lecz trudny do uniesienia głaz. W pierwszym odruchu znalezisko niezmiernie cieszy, ale po chwili przychodzi trzeźwiąca refleksja, że trzeba je będzie dźwigać tym samym szlakiem, którym się przybyło.

Grupą dowodzi wyglądająca na nastolatkę Zuzanna Wawrzyniak – doktorant Uniwersytetu Śląskiego. Jeszcze podczas tych wakacji wyjedzie do londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej, uczestniczyć w realizowanym tam projekcie naukowym.

Otaczają ją studenci, ale też zafascynowani wykopaliskami hobbyści z odległych stron Polski. Im bliżej południa, tym częściej ocierają pot z czoła, łapczywiej sięgają po butelki z wodą mineralną. Pod codziennym plonem kilkugodzinnego trudu uginają się ich prywatne samochody, transportujące urobek do bazy.

Lokalna władza życzliwie odnosi się do letnich gości, bo przy okazji i o gminie prasa pozytywnie pisze. Za darmo kwaterują w wolnej od uczniów szkole, bywa, że wysypiskowy spychacz odsłoni przed nimi głębiej położoną warstwę.

Drugie życie wymarłego gada

Na pocztówkach sprzed kilkudziesięciu lat widać toporność realnego socjalizmu. Widokówka z Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie uwieczniła rzeźby przedpotopowych gadów. Jak się mają te odlane z betonu figury do współczesnych „dinoparków”? Niby kilkadziesiąt lat różnicy, a w technologii, materiałach, estetyce całe eony.


Pocztówkowe wspomnienie realnego socjalizmu. Żródło www.zurlopu.blox.pl.

„Parki dinozaurów” wyrastają jak grzyby po deszczu. Być może nie wszystkie prezentują oparty na naukowych podstawach obraz dalekiej przeszłości, za to konstrukcją, tworzywami, wyobraźnią projektantów i plastyków dają radość tłumnie przybywającym dzieciom. Wyglądają jak „prawdziwe”, służą za zjeżdżalnie i tło pamiątkowych fotografii z weekendowej wycieczki.

***

Jedna z coraz powszechniejszych w krajobrazie sylwetek tyranozaura stanęła przy sosnowieckim Wydziale Nauk o Ziemi UŚ. We wnętrzu budynku można obejrzeć więcej ciekawych okazów. Stanowią część powiększającego swoje zasoby muzeum geologicznego. Za gromadzenie w nim zbiorów odpowiada znana nam mgr Zuzanna Wawrzyniak (oraz mgr Anna Sadlok).


Stróż sosnowieckiego Wydziału Nauk o Ziemi UŚ.

Zapewne eksponaty pochodzą także z Zawiercia i jego okolic. Swoją drogą, imponująca jest niewzruszona pewność, z jaką eksploratorzy identyfikują znaleziska. Pół biedy, jeśli natkną się na znakomicie zachowany odcisk łapy, ale stwierdzenie, że ten skamieniały obiekt jest kością dicynodonta (wielkością i posturą mógł przypominać dzisiejszego nosorożca), a tamte ciemne plamki na kamyku, czy garść drobnicy – pozostałościami morskich lub naziemnych stworzeń, korzeniami lub pędami skrzypu, to już sztuka granicząca z jasnowidztwem. No, ale od tego jest się naukowcem, by pewność posiadać.

To świetna wiadomość

Paleontologia nie należy do zajęć równie popularnych i w kręgach najwyższej władzy promowanych, co np. zawód spawacza. To profesja dla rzeczywistych entuzjastów, którym obce jest oglądanie się na materialne perspektywy jej uprawiania.


Poszukiwacze zaginionego świata.

Choć opływanie w dostatki raczej ich nie czeka, dobrze przynajmniej, że jurajska enklawa stwarza niepowtarzalne możliwości rozwoju. Dziękując prezydentowi miasta za gościnne przyjęcie, Dziekan Wydziału Nauk o Ziemi, profesor zwyczajny doktor habilitowany Adam Idziak napisał: – „Okazuje się, że na Waszej „zawierciańskiej” sawannie żyły nie tylko ogromne dicynodonty, ale również dinozaury roślinożerne i drapieżne, a także prozauropody, czego nigdy wcześniej w Polsce nie stwierdzono. W rzekach obecne były ryby dwudyszne i bujnie rozwijały się sinice. To bardzo ważne stanowisko paleontologiczne. Potrzeba jednak kilku lat dla zgromadzenia większej ilości materiału kostnego, który jest niestety bardzo pokruszony. Dzięki tym obozom rośnie nowe pokolenie paleontologów – specjalistów od kręgowców lądowych, których w Polsce jeszcze nie ma.”


W głazach ukryta jest prehistoria.

***

Poznawcze horyzonty wydają się bardzo szerokie. W sierpniu Polska Agencja Prasowa doniosła o zaskakującym zdarzeniu w sąsiedniej Porębie: – „Polscy naukowcy ogłosili odkrycie szczątków najstarszych żółwi na świecie. Skamieliny liczą 215 milionów lat. Jeden z odkrytych żółwi należy do nowego gatunku – poinformował PAP w środę autor odkrycia, dr Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii PAN. Szczątki dwóch gatunków żółwi odkryli paleontolodzy z Instytutu Paleobiologii PAN oraz Uniwersytetu Warszawskiego (z Wydziału Biologii i Geologii) w Porębie koło Zawiercia na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. >>Mamy w Polsce jedyne na świecie kości kończyn oraz pancerze najstarszego żółwia. Liczymy, że uda nam się odnaleźć czaszkę<< – mówi PAP dr Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii PAN. >>Stanowisko w Porębie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej to ewenement na skalę światową<< – dodaje. Nowy, jeszcze nieopisany gatunek żółwia żył w późnym triasie (epoka noryku), ok. 215 milionów lat temu. Świadczy o tym analiza pyłków. Pancerze żółwi z Poręby mają do 50 cm długości i budową bardzo przypominają dzisiejsze typowe żółwie lądowe.”. To naprawdę świetna wiadomość.

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Cała Polska
03.04.2024
- 22.04.2024
Obszary do 20 tyś. mieszkańców
20.02.2024
- 25.04.2024
Cała Polska
03.04.2024
- 22.04.2024
Obszary do 20 tyś. mieszkańców
20.02.2024
- 25.04.2024

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!