Przemysław Chrzanowski: Kiedy należy pomyśleć o budowie własnej oczyszczalni?
Roman Furman: – Jeśli w gminie istnieje oczyszczalnia ścieków i mamy dostęp do kolektora sanitarnego, to jesteśmy niejako zobligowani do tego, by się do tej instalacji podłączyć. Można być pewnym, że w takich okolicznościach lokalny samorząd będzie raczej niechętnie zgadzał się na budowę przydomowych oczyszczalni. Chodzi tutaj głównie o jakość oczyszczonych ścieków. Powszechnie wiadomo, że duże komunalne obiekty pracują w oparciu o zaawansowane technologie, skuteczność procesu oczyszczania będzie tu niewspółmiernie wyższa od tej, jaką osiągniemy w domowych warunkach. W sytuacji, kiedy gmina nie jest w stanie zapewnić nam dostępu do kolektora, o zgodę na budowę urządzenia będzie raczej łatwo.
O przydomowej oczyszczalni najlepiej pomyśleć na etapie budowy domu, wiąże się to bowiem z robotami ziemnymi i pracami instalacyjnymi. Alternatywną koncepcją jest oczywiście tradycyjne szambo. Jego budowa jest wprawdzie znacznie tańsza, ale trzeba przynajmniej raz w miesiącu opróżniać je z nieczystości. To z kolei generuje niemałe koszty.
Wiem, że gmina nie wybuduje w mojej okolicy kanalizacji. Chcę jednak żyć w zgodzie z przyrodą i decyduję się na przydomową oczyszczalnię. Od czego powinienem zacząć?
– Najpierw trzeba zastanowić się nad wyborem typu takiego urządzenia. Najczęściej montuje się u nas oczyszczalnie beztlenowe. Ich niewątpliwą zaletą jest to, że funkcjonują bez zasilania elektrycznego, wymagają jednak sporej ilości gruntu. Tylko na drenaż odsączający wygospodarować musimy około 50 metrów kwadratowych, do tego dochodzi jeszcze osadnik gnilny i studzienka rozdzielająca. Jeśli nie dysponujemy odpowiednio dużą działką musimy skupić się na wyborze oczyszczalni tlenowej. Proces oczyszczania jest tu bardziej wydajny, ale urządzenie wymaga podłączenia do prądu.
Moja działka jest na tyle obszerna, że z pewnością postawię na pierwszy wariant.
– Nie jest to takie oczywiste, ponieważ wcześniej należy zbadać jakość gruntu. Musimy wiedzieć, czy jest przepuszczalny. Jeżeli gleba w znacznej mierze składa się na przykład z gliny, to możemy zapomnieć o oczyszczalni beztlenowej. Łatwo to sprawdzić, wystarczy samodzielnie przeprowadzić tzw. test perkolacyjny. Kopiemy dziurę w gruncie o wymiarach 30 na 30 cm i głębokości 15 cm. Wlewamy tam najpierw około 10 litrów wody, tak, by ziemia odpowiedni się nasączyła. Gdy wszystko wsiąknie, wlewamy do środka 12,5 litra wody i mierzymy czas do momentu, kiedy w wykopie ponownie będzie sucho. Wynik porównujemy z dostępnymi powszechnie tabelami, znaleźć je możemy na wielu stronach internetowych. Załóżmy, że lustro wody znikło nam w przedziale od 2 do 18 minut – jest to informacja, że nasz grunt idealnie nadaje się do budowy oczyszczalni beztlenowej.
Na tym nie koniec, trzema bowiem zbadać jeszcze poziom wód gruntowych. Jeśli będzie on zbyt wysoki, drenaż odsączający nie będzie działał właściwie. Przepisy mówią, że można go zamontować co najmniej 1,5 metra nad poziomem wód gruntowych. Jeżeli pomiary okażą się pod tym względem niekorzystne, można zainwestować w drenaż umieszczony w specjalnym kopcu rozsączającym. To rozwiązanie będzie jednak wymagało montażu pompy elektrycznej, która wtłoczy ścieki ponad powierzchnię gruntu.
Czy taka oczyszczalnia jest zupełnie bezobsługowa?
– Nasze zaangażowanie w proces oczyszczania ścieków będzie bardzo nieznaczne. Musimy jednak pamiętać o cyklicznym wprowadzaniu do instalacji sanitarnej tzw. bioaktywatorów i biopreparatów. Pod tymi enigmatycznymi nazwami kryją się bakterie, które umożliwiają rozkład nieczystości stałych. Wystarczy raz w miesiącu wsypać saszetkę takiego specyfiku na przykład do miski ustępowej, a potem tylko spuścić wodę. Koszt takiej operacji to zaledwie 10 złotych. Ważne jest, by pamiętać o regularnym aplikowaniu biopreparatów. Jeśli o tym zapomnimy, doprowadzimy do zapchania drenażu odsączającego.
Mam duży ogród. Czy będą mógł podlewać trawniki wodą z mojej oczyszczalni?
– Oczyszczalnia beztlenowa odprowadza wodę wprost do gruntu, w tym przypadku będzie to zatem niewykonalne. Taką możliwość daje nam jednak oczyszczalnia tlenowa. Wspomniałem już, że jest to urządzenie które skuteczniej radzi sobie ze ściekami, a w dodatku nie potrzebuje wielkiego areału. Jedynym mankamentem jest tu konieczność podłączenia prądu. Energia jest potrzebna do tego, by mogła funkcjonować pompka wprowadzająca tlen do reaktora. Oczyszczona tą metodą woda z pewnością nadawać się będzie do podlewania trawników. Wiadomo jednak, że stale nie będziemy tego robić, musimy zatem przewidzieć, gdzie odprowadzać oczyszczone ścieki. Najlepiej do tego celu nadają się rowy melioracyjne, czy choćby ogrodowe sadzawki. Ponadto wodę można rozsączyć w gruncie już nie za pomocą wspomnianego drenażu, a poprzez studnię chłonną. Jest to zbiornik bez stałego dna, ze sporą warstwą kruszywa i przepuszczalnego żwiru. Woda spokojnie będzie tędy przesiąkać do gruntu.
W przypadku oczyszczalni tlenowej nie musimy stale stosować preparatów zawierających bakterie. Wystarczy że na początku raz je zaszczepimy. Potem należy tylko pamiętać, by w trakcie rocznego serwisowania nie wypompować ze zbiornika całej jego zawartości. Trzeba to zrobić tylko do pewnego poziomu, by pozostałe wewnątrz bakterie nadal mogły się mnożyć. Takiemu samemu serwisowaniu podlegają również oczyszczalnie beztlenowe. Tutaj zbiorniki czyścimy do samego dna.
Obawiam się trochę o przykre zapachy, które mogą wydobywać się z mojej oczyszczalni. Czy będę musiał po ogrodzie chodzić z klamerką na nosie?
– W przypadku oczyszczalni beztlenowej koniecznie trzeba zadbać o właściwy system wentylacyjny. Mówimy w tym wypadku o wentylacji niskiej i wysokiej. Ta pierwsza odnosi się do owego drenażu, w którym należy stworzyć warunki tlenowe, służące rozkładowi nieczystości stałych. Powietrze będzie tutaj zasysane poprzez kominki napowietrzające, a wyrzucane na zewnątrz rurą wyprowadzoną ponad dach mieszkania (wentylacja wysoka). Tak zbudowany system powinien uwolnić nas od przykrych zapachów.
Oczyma wyobraźni widzę już swoją przydomowa oczyszczalnię, ale czy w realizacji moich planów nie przeszkodzą mi urzędnicy?
– Może tak się stać, ponieważ decyzja o budowie takiego urządzenia leży nie tylko w gestii lokalnego urzędu gminy, ale przede wszystkim starostwa powiatowego. Aby uruchomić całą procedurę zgłoszeniową musimy postarać się o mapkę do celów opiniodawczych. Następnie trzeba dołączyć wykonany przez specjalistę projekt, zgodny ze wszystkimi wymogami. Niektóre z nich są dość restrykcyjne: jeśli na przykład sąsiad posiada czynną studnię, to nasze urządzenie możemy postawić w odległości co najmniej 30 metrów. W zwartej zabudowie jest to zadanie praktycznie niewykonalne.
Po otrzymaniu naszego zgłoszenia starostwo ma miesiąc na podjecie decyzji. Jeżeli w tym czasie nie otrzymamy żadnej korespondencji, to może oznaczać, że powiat nie ma żadnych zastrzeżeń w stosunku do naszej inwestycji. Z reguły jest jednak tak, że odpowiedź przychodzi już po kilku dniach.
Budowa przydomowej oczyszczalni to wyzwanie dla złotej rączki, czy raczej dla profesjonalnej firmy?
– Sugerowałbym zlecenie tego zadania fachowcom. Montując urządzenie we własnym zakresie z pewnością nie ustrzeżemy się drobnych błędów, które zemszczą się podczas jego późniejszej pracy. Trzeba pamiętać, że tego rodzaju instalacje nie należą do tanich. Oczyszczalnia beztlenowa to wydatek rzędu 7-8 tys. zł. Tlenowa jest jeszcze droższa, trzeba na nią wysupłać ponad 10 tys. Koszty te mogą się znacznie zwiększyć, jeśli zajdzie konieczność zastosowania nadbudów nad zbiornikami, podyktowana zbyt niskim wyprowadzeniem z domu rury ściekowej. Dodatkowe wydatki generują także wspomniane kopce rozsączające. Pozytywne w ostatecznym rozrachunku jest to, że po uruchomieniu takiej oczyszczalni nie musimy nikomu płacić za odprowadzanie nieczystości. Jesteśmy pod tym względem samowystarczalni.
***
Roman Furman pracuje na co dzień w wieluńskiej firmie Biosow. Przedsiębiorstwo zajmuje się miedzy innymi budową przydomowych oczyszczalni ścieków.