Proboszcz – dobry gospodarz

repository_ksand_5

Zabytkowa plebania, w tle kościół w Krzesku.

Rozmowa z księdzem Andrzejem Kieliszkiem, proboszczem wiejskiej parafii Matki Bożej Częstochowskiej – Krzesk Królowa Niwa, gmina Zbuczyn, powiat siedlecki.


Monika Kaczmaryk (MK):
Jak długo jest Ksiądz proboszczem w tej parafii i co udało się do tej pory zrobić w parafii przy pomocy środków unijnych, prywatnych, samorządowych?

Ks. Andrzej Kieliszek (A.K,):
Proboszczem w Parafii Krzesk jestem od czterech lat. Pragnę jednak dodać, że w tej parafii przez dziesięć lat byłem wikariuszem. Miałem więc wystarczająco dużo czasu, by poznać tutejsze środowisko. Poza tym sam pochodzę ze wsi i kocham wieś. Poprzednie parafie, w których pracowałem, to parafie miejskie: w Siedlcach i w Łukowie. Można więc powiedzieć, że podejmując pracę w Krzesku znalazłem się wreszcie „u swoich”.

W okresie mego proboszczowania udało się w kościele założyć centralne ogrzewanie i wymienić okna. Został wybudowany nowy parkan, utwardzony plac przed kościołem i położone chodniki wokół kościoła, świątynia i teren wokół kościoła zostały oświetlone przez system reflektorów i latarni parkowych, a całe otoczenie wyposażono w elementy małej architektury, takie, jak: ławki parkowe, śmietniczki, stojaki do parkowania rowerów. Przy okazji zagospodarowywania terenu wokół kościoła wykonano system odprowadzający i rozprowadzający wodę deszczową z rynien ze studzienkami i setkami metrów rur odwadniających.

Na wieży zostały zainstalowane dwa nowe dzwony, wszystkie dzwony otrzymały elektryczny napęd z elektronicznym sterowaniem, a w oknach wieży zainstalowano nowe żaluzje, które otwierają się automatycznie na czas dzwonienia. W okresie mego proboszczowania wykonano termomodernizację budynku nowej plebani, w ramach której wymienione zostały okna i drzwi zewnętrzne na termoizolacyjne, budynek został ocieplony styropianem i ma teraz przyzwoicie wyglądającą elewację. Został też odnowiony budynek starej, zabytkowej plebani i zagospodarowane jej otoczenie. Obiekt ma wymienione okna i drzwi zewnętrzne, pouzupełniane tynki, odremontowany dach i odmalowane ściany, a w jego otoczeniu są nowe chodniki z kostki i latarnie parkowe.

        
 Budowa systemu odwadniającego wokół kościoła.

Nie udałoby się tych inwestycji zrealizować, gdyby nie środki z zewnątrz. Nawet trudno jest mi powiedzieć, ile w sumie tych pieniędzy udało się pozyskać. Miliona jeszcze nie przekroczyliśmy, ale pewnie jesteśmy już blisko tej kwoty. Największą naszą inwestycją było: „Zagospodarowanie placu i otoczenia zabytkowego kościoła p. w. Matki Boskiej Częstochowskiej w Krzesku”. Koszty tej inwestycji wyniosły blisko 600 tys. zł., z czego około 445 tys. zł. pochodziło ze środków unijnych, a dokładnie z Europejskiego Funduszu Rolnego na Rzecz Obszarów Wiejskich w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, działanie „Odnowa i rozwój wsi”. Kolejną, co do wartości inwestycją był „Remont zewnętrznej elewacji zabytkowej plebani w Krzesku i utwardzenie nawierzchni w jej otoczeniu”. Koszty tej inwestycji wyniosły ponad 250 tys. zł., z czego blisko 190 tys. zł. to dotacja także z Europejskiego Funduszu Rolnego na Rzecz Obszarów Wiejskich, ale tym razem w ramach działania Wdrażanie Lokalnych Strategii Rozwoju. Wymiana okien w kościele, która kosztowała ponad 155 tys. zł. została dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie w wysokości 100 tys. zł. i przez Samorząd Województwa Mazowieckiego – Departament Kultury, Promocji i Turystyki – w wysokości 15 tys. zł.

Pragnę dodać, że Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie przyznał też Parafii niskoprocentową pożyczkę w wysokości 100 tys. zł, dzięki której wykonaliśmy termomodernizację nowej plebani. Automatykę dzwonów i wymianę żaluzji w wieży dofinansował w wysokości 45 tys. zł. Samorząd Gminy Zbuczyn. Z kolei dwa nowe dzwony, to dar miejscowych sponsorów.

Aktualnie Parafia ma złożone siedem wniosków na dofinansowanie różnych planowanych inwestycji. Najważniejszy z nich dotyczy remontu zewnętrznej elewacji zabytkowego kościoła. Pozostały prace remontowe wewnątrz budynku zabytkowej plebani, wymiany w niej wyposażenia i promocji miejscowości Krzesk Majątek – jako atrakcji turystycznej. Poza tym mamy w zapasie jeszcze kilka innych pomysłów, które mają szansę na dofinansowanie, i które z pomocą środków zewnętrznych będziemy chcieli zrealizować.

MK: Jaka to parafia? Ilu mieszkańców, parafian, jakie problemy?

A.K.: Parafia liczy około 2500 wiernych. Najważniejsze problemy tu występujące są typowe dla większości parafii wiejskich. Są nimi: ukryte bezrobocie, postępujące ubożenie mieszkańców, patologie społeczne, beznadzieja. Myślę, że mieszkańcy środowisk wiejskich mają trudności z dostrzeganiem perspektyw i możliwości, nawet, jeżeli takowe są. Jest im trudno wyrwać się z marazmu, podejmować śmiałe inicjatywy, niekiedy nawet trochę zaryzykować. Nie są to jednak trudności nie do pokonania. Mówię to z pełnym przekonaniem, gdyż, bez zaangażowania parafian nie udałoby się zrealizować w parafii w Krzesku wymienionych wcześniej inwestycji.

MK: Jak ksiądz pojmuje rolę proboszcza parafii, co to znaczy być dobrym proboszczem według księdza?

A.K.: Proboszcz to kapłan, który jest odpowiedzialny za mały kawałek diecezji nazywany parafią. W większych parafiach ma do pomocy wikariuszy, może im powierzyć pewne zadania, ale on za wszystko odpowiada. Proboszcz, to przede wszystkim duszpasterz. Jest to więc ktoś, kto w pierwszej kolejności ma za zadanie prowadzić ludzi do Boga. Proboszcz to także ktoś, kto dba o to, by zabezpieczać, niekiedy powiększać zaplecze dla pracy duszpasterskiej. Powinien dbać o to, co stanowi parafialny majątek, opiekować się zabytkami, podejmować inwestycje budowlane, itp. Krótko mówiąc: proboszcz, to gospodarz. I dobrze jest, jeżeli jest to dobry gospodarz.

W naszej polskiej rzeczywistości jest tak, że o ile w sprawach duszpasterskich jest bardziej wspierany przez wikariuszy, to w sprawach troski o obiekty, o bazę dla duszpasterstwa, angażuje się sam. Niesie to ze sobą niebezpieczeństwo, że proboszcz będzie zbytnio angażował się w to, co nie należy do istoty jego kapłaństwa. Na to zwracał uwagę wielokrotnie w swoim nauczaniu bł. Jan Paweł II. O tym mówił obecny papież Benedykt XV w czasie pielgrzymki do Polski w ramach spotkania z duchowieństwem w archikatedrze warszawskiej. Zwrócił wówczas uwagę na to, że kapłan ma być specjalistą od modlitwy, od prowadzenia ludzi do Boga, a nie ekspertem od ekonomii, budownictwa, czy polityki. Sam doświadczam tego niebezpieczeństwa. Łatwiej jest budować i remontować, niż duszpasterzować. Poza tym efekty inwestycji materialnych są widoczne, namacalne, cieszą oko. Te drugie, nawet jeżeli są, nie są łatwe do uchwycenia.

MK: Czy jest jakiś zestaw dobrych praktyk, czy reguł bycia dobrym proboszczem?

A.K.: Nie wiem, czy jest taki zestaw. Ja przynajmniej się z nim nie spotkałem. Studia seminaryjne przygotowują nieźle do pracy duszpasterskiej. Tego, żeby być dobrym gospodarzem, w większości trzeba uczyć się samemu. W praktyce wiele rzeczy robi się „na wyczucie”. Czasami człowiek uczy się „metodą prób i błędów”. Warto jest też korzystać z doświadczenia innych proboszczów.

MK: Jak powinna wyglądać dobrze zorganizowana parafia wiejska? Jaką rolę pełni Rada Parafialna w parafii? Co może, czego nie, jak często powinna się spotykać?

A.K.: Zacznę od Rady Parafialnej. Obecny nasz Biskup Zbigniew Kiernikowski wydał zarządzenie, mocą którego w parafii powinny być dwie rady: Rada Parafialna d/s. Ekonomicznych i Rada Parafialna d/s. Duszpasterskich. Dla obu rad są opracowane i zatwierdzone przez Biskupa statuty. One określają zasady powoływania rady i zasady jej funkcjonowania. Może kilka słów powiem o Radzie d/s Ekonomicznych, ponieważ to ona jest pomocna przy realizacji inwestycji materialnych. Według statutu część radnych do tej rady wybierają sami parafianie w demokratycznych wyborach, a część radnych może mianować proboszcz. Musi być jednak zachowana proporcja, by radnych z nominacji nie było więcej niż radnych z wyboru. W ważniejszych sprawach proboszcz ma obowiązek zasięgnąć opinii rady. Wprawdzie według statutu nie musi się do niej dostosować, ale wiadomo, że w praktyce trudno byłoby mu zrealizować swoje pomysły, gdyby nie miał poparcia ze strony rady. Według statutu rada powinna się spotykać przynajmniej dwa razy w roku.

A jak jest w mojej parafii? Radę powołałem w pierwszych tygodniach swego proboszczowania. Liczy ona 25 członków i wszyscy członkowie pochodzą z wyboru. Poszczególne wioski mają swoich reprezentantów w liczbie proporcjonalnej do liczby mieszkańców. Wyszedłem z założenia, że jakich sobie parafianie radnych wybiorą, takich będą mieli. Postanowiłem sobie też, że w sprawach gospodarczych nic nie będę robił bez wyraźnego poparcia rady. Pamiętam pierwsze posiedzenie, kiedy nie tylko mówiłem, ale także bardzo dużo słuchałem. Ustalone zostały wtedy inwestycje na najbliższe lata. Postanowiliśmy, że najpierw założymy ogrzewanie kościoła i wymienimy okna, żeby ciepło nie uciekało. Potem miał być zrobiony parkan, następnie utwardzony plac przed kościołem i chodnik wokół świątyni. Więcej nie planowaliśmy, bo uważaliśmy, że realizacja tych planów zajmie nam kilka lat. W rzeczywistości okazało się, że dzięki wsparciu ze środków zewnętrznych plany zrealizowaliśmy szybciej i zrobiliśmy dużo więcej, niż początkowo zaplanowaliśmy.

 
Razem można więcej…

Jeżeli parafia wiejska miałaby czymś różnić się od miejskiej, to może tym, że w wiejskiej parafii nieco lepiej wygląda systematyczność uczęszczania na niedzielną Mszę Świętą i w ogóle spełniania praktyk religijnych.

Natomiast w ekonomiczno – materialnym wymiarze pewnie w wiejskiej parafii mniejsza jest tzw. „taca”. Wynika to nie tylko z tego, że wiejskie parafie są mniejsze od miejskich, ale i z tego, że ludność na wsi pod względem dochodów jest biedniejsza. To, że parafia jest mniejsza, plus to, że na wsi są silniejsze więzy społeczne niż w mieście, ma też swoje plusy. Ludziom łatwiej jest doświadczać wspólnoty i skupiać się wokół różnych dobrych inicjatyw. Myślę, że w wiejskiej parafii łatwiej jest ludzi zmobilizować do zaangażowania się w prace społeczne przy kościele, przy innych obiektach parafialnych lub w ich otoczeniu.

Niejednokrotnie mogłem się w swojej parafii o tym przekonać. Na tym odcinku bardzo pomocni są radni. Jeżeli jakaś wioska zostaje wyznaczona do jakiejś pracy, radny zbiera ludzi, organizuje sprzęt, a potem pomaga w nadzorowaniu pracy. Z zasady na koniec pracy jest spotkanie podsumowujące przy kawie i ciasteczkach, a czasami przy ognisku i kiełbaskach. Ma ono duże znaczenie integrujące dla wspólnoty, a dla proboszcza jest okazją, by lepiej poznawać parafian. Wszyscy pracujący wpisują się też na listę, która wędruje do dokumentacji parafialnej, jako świadectwo „dla potomnych”. W najbliższą niedzielę po pracy, podawane są informacje: w jakie dni tygodnia, z jakich wiosek i po ilu parafian pracowało. Jest wtedy okazja do złożenia im publicznych podziękowań.

 
Parafianie malują nowe ogrodzenie wokół zabytkowej plebani.

MK: Krzesk to duża parafia wiejska. W staraniu się o środki unijne liczy się tzw. wkład własny. W takiej wiejskiej parafii potrafił ksiądz zebrać bardzo dużo pieniędzy z przeznaczeniem na np. remont dachu, okien, ogrodzenia kościoła, zabytkowej plebani itd. Jak się księdzu udaje przekonać parafian do tych zbiórek? Co jest dobrą praktyką w kwestii zbiórek? To sprawa drażliwa i trudna zarówno dla wielu proboszczów, jak i parafian.

AK: Ważne jest wzajemne zaufanie i przepływ informacji. Te dwie rzeczy są ze sobą ściśle związane. Jeżeli proboszcz informuje parafian o realizowanych inwestycjach, rozlicza się z nimi, będzie u parafian cieszył się zaufaniem. Pamiętam, że na początku zbyt drobiazgowo się rozliczałem, co sprawiało, że niepotrzebnie przedłużały się ogłoszenia, a parafianie gubili się w szczegółach. Po kilku miesiącach ukształtował się zwyczaj, że przeciętnie raz na kwartał informuję parafian o stanie finansów. Najczęściej jest to po zakończeniu poważniejszej inwestycji, z zasady na zakończenie roku kalendarzowego. Podaję wówczas, jakie były wpływy, jakie wydatki i informuję jaki jest stan kasy.

Od początku dbam o to, by Rada Parafialna ds. Ekonomiczych była nie tylko od radzenia, wymyślania inwestycji, od tzw. „koncertu życzeń”. Na jej posiedzeniach rozmawiając o inwestycjach rozmawiamy też o tym, jak to zrobić, co dałoby się zrobić sposobem gospodarczym, w czynie społecznym, na co można zdobyć dofinansowanie, jak zebrać pieniądze na wkład własny, kiedy najlepiej przeprowadzić zbiórkę?

Jeżeli zadecydujemy o przeprowadzeniu zbiórki, to zbiórkę tę przeprowadzają radni, każdy w swojej wiosce na swoim odcinku. Zbiórka jest przeprowadzona „na listę”, tzn., że ofiarodawca wpisuje na niej swoje imię i nazwisko, adres i wysokość ofiary. Potem w wyznaczonym dniu wszyscy radni przychodzą z listami i pieniędzmi, robimy podsumowanie zbiórki, a w najbliższą niedzielę przekazujemy parafianom informację o wynikach zbiórki. Podajemy jakie sumy wpłynęły z poszczególnych wiosek, ile zebrano w sumie i na ile zebrane pieniądze wystarczą na wkład własny dla podjętej inwestycji. Zazwyczaj spływa więcej pieniędzy, niż potrzeba i nadwyżka wędruje do kasy parafialnej, by mogła być wykorzystana na inne cele parafialne.

 
Parafianie przy pracach ogrodniczych i porządkowych
na placu wokół zabytkowej plebani.

Pragnę podkreślić, że cały czas przyświeca nam zasada zgodnie z którą dajemy pierwszeństwo inwestycjom, które mają wysoki poziom dofinansowania z zewnątrz. Jeżeli coś mamy zrobić z własnych środków, to tylko to, co jest naprawdę pilne i niezbędne (np. ogrzewanie kościoła), albo pociąga za sobą niezbyt duże koszty (np. założenie nowego oświetlenia w prezbiterium czy modernizacja nagłośnienia w kościele). Dosyć łatwo jest przekonać nie tylko radę, ale i parafian do inwestycji o dużym poziomie dofinansowania. Czasami w ogłoszeniach parafialnych mówię obrazowo: jak my wyłożymy złotówkę, to unia dołoży do niej trzy złotówki. Parafianie w to wchodzą. Można nawet powiedzieć, że w tych sprawach zrobiliśmy się trochę kapryśni. Pamiętam, jak przed trzema laty mieliśmy już wstępnie przyznane 100 tys. zł. z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska na remont jednego z obiektów parafialnych i zaadoptowanie go na Centrum Edukacji Ekologicznej. Mogliśmy te środki dostać, ale dla nas była to zbyt mała kwota dotacji, a warunki jej otrzymania za mało korzystne, ponieważ kwota dotacji mogła stanowić maksimum 50% kosztów całej inwestycji. Żeby ją wykorzystać musielibyśmy dołożyć kolejne 100 tys. zł. wkładu własnego i zrealizować inwestycję za 200 tys. zł. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z przyznanych nam pieniędzy.

MK: W jakim stopniu można łączyć funkcję proboszcza parafii z funkcją lidera społeczności tej parafii?

Nie uważam się za lidera lokalnej społeczności. To zbyt wielkie określenie. Mogę jedynie podkreślić, że parafia w swych działaniach stosuje strategię „Leader” polegającą na aktywizacji społeczności lokalnej i budowie kapitału społecznego.

Dzięki temu mogliśmy skorzystać z dotacji unijnych, ze środków z tzw. osi „LEADER”, które pozwoliły nam odremontować zabytkową plebanię. Zaangażowanie mieszkańców polegało nie tylko na tym, że zebrali środki pieniężne na wkład własny potrzebny do realizacji całej inwestycji, ale włożyli też dużo pracy fizycznej, by otoczenie obiektu wyglądało ładniej niż wstępnie zostało to zaprojektowane.

Teraz budynek zabytkowej plebani wykorzystywany jest przez Diecezjalny Ośrodek Trzeźwości. W ośrodku spotykają się osoby bezpośrednio lub pośrednio dotknięte problemem alkoholizmu. Tutaj odbywają się sesje zapobiegania nawrotom picia dla absolwentów podstawowej terapii odwykowej, zajęcia edukacyjno – terapeutyczne dla osób współuzależnionych, konferencje regionalne wspólnot Anonimowych Alkoholików, warsztaty służące rozwojowi duchowemu, nabożeństwa religijne dla środowisk trzeźwościowych, spotkania integrujące dla pracowników placówek odwykowych i różne inne spotkania dla ludzi promujących trzeźwy styl życia. Od wielu lat w Diecezjalnym Ośrodku Trzeźwości organizowane były kolonie profilaktyczno – korekcyjne dla dzieci i młodzieży z rodzin ubogich, alkoholowych lub dotkniętych inną dysfunkcję. Co roku było po sześć turnusów takich dziesięciodniowych kolonii. W ostatnie wakacje kolonie nie odbyły się ze względu na remont zabytkowej plebani i konieczność dostosowania pozostałych dwóch budynków do przepisów bezpieczeństwa.

MK: Ksiądz łączy w swojej osobie funkcję proboszcza dużej wiejskiej parafii z byciem terapeutą uzależnień, duszpasterzem oraz przedsiębiorcą społecznym. Jakimi cechami powinien charakteryzować się człowiek, który potrafi te różne i bardzo absorbujące czasowo, duchowo i intelektualnie funkcje łączyć?

A.K.: Nie jest to proste. Mam wykształcenie pozwalające prowadzić mi profesjonalną terapię w zakresie uzależnienia i współuzależnienia. Od lat prowadzę różne zajęcia terapeutyczne w różnych miejscach. Po dwa razy w tygodniu mam zajęcia w oddziałach odwykowych w Radzyniu Podlaskim i Suchowoli, raz w tygodniu w oddziale odwykowym w Łukowie, co dwa tygodnie w poradni odwykowej w Białej Podlaskiej, co tydzień w punkcie konsultacyjnym w Radzyniu Podlaskim, raz w miesiącu w Starej Kornicy. Poza tym jest dosyć dużo różnych spotkań okazjonalnych. Praca w obszarze rozwiązywania problemów alkoholowych, kiedyś podjęta dla dowcipu ze względu na nazwisko, z czasem stała się moją pasją. Myślę, że w tych miejscach, tym ludziom, jako kapłan i równocześnie terapeuta jestem potrzebny. Staram się przede wszystkim prowadzić takie zajęcia, które są mi, jako księdzu najbliższe, a więc służące tzw. rozwojowi duchowemu. Z innych próbuję się wycofywać, co nie zawsze jest takie proste.

Jak sobie daję z tym wszystkim radę? Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli dla kogoś praca jest pasją życia, to taki człowiek nie musi wygospodarowywać sobie oddzielnego czasu na rekreację. W znacznym stopniu z tymi słowami się zgadzam, muszę się zgadzać.

MK: Dziękuję za rozmowę.

***

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!