Origami to sztuka składania papieru, znana w Japonii od najdawniejszych czasów, dziś bardzo rozpowszechniona i ogromnie popularna – także w Polsce. Nieomal każdy Japończyk potrafi z kawałka papieru wyczarować fantastyczny świat zwierząt i innych postaci, czy przedmiotów. Pod zręcznymi palcami ożywają, przybierając realne kształty. To, co można wydobyć z kawałka papieru, zależy właściwe od fantazji i znajomości reguł składania.
Główną zasadą tej sztuki jest zaginanie papieru wzdłuż prostych linii we wszystkich kierunkach. Powstałe w ten sposób płaszczyzny są na siebie symetrycznie nakładane.
O tajnikach origami wiedzą wszystko mieszkańcy Kadłuba, miejscowości położonej pod Strzelcami Opolskimi. W ciągu niespełna trzech lat sztuką składania papieru zaraziła się niemal cała wieś.
Marzena Sprancel, córka pana Joachima, prezentuje tajemniczy moduł,
z którego powstają papierowe cudeńka.
– Bierzemy kartkę formatu A4 (może być z jednej strony zadrukowana) i tniemy na prostokąty wielkości 8 na 4 centymetry. I żeby uzyskać element do składania, trzeba go złożyć na pół wzdłuż dłuższej strony, potem należy złożyć całość długiej strony ponownie na pół. Następnie rozwijamy rogi (tak jak się kiedyś robiło statki), w dalszej kolejności mniejsze rogi zawijamy do środka, by uzyskać swego rodzaju papierową czapeczkę. Na koniec trzeba to zgiąć na pół i wyjdzie nam trójkątny moduł, z którego robimy te wszystkie nasze rzeźby – instruuje pan Joachim Sprancel, jeden z mistrzów opolskiego origami.
Ten enigmatyczny wywód to przepis na budowę drobnego, papierowego elementu. Jeśli wykonamy ich kilkadziesiąt, będziemy mogli zabrać się z stworzenie wazonu, łabędzia, koszyczka, czy bożonarodzeniowej choinki. A wszystko to bez odrobiny kleju.
– Nauczyła nas tego siostra zakonna, która długie lata spędziła na misjach w Ameryce Południowej. Potem trafiła do naszej miejscowości, przyjechała pracować w tutejszym Domu Pomocy Społecznej, w którym przebywają dzieci z głębokim upośledzeniem. Sztukę składania papieru wprowadziła tam w ramach zajęć terapeutycznych. Dzieciaki bardzo polubiły zajęcia, z pewnością pozytywnie wpłynęło to na ich rozwój. Kiedy DPS zaczął pokazywać prace swoich podopiecznych, papierowymi cudeńkami zainteresowała się cała okolica. Do tego stopnia, że wokół zapanowała moda na origami.
Cała wioska się tym zajmuje, tak ludzie się wciągnęli, że teraz praktycznie w każdym domu robi się papierowe cudeńka. Mieszkańcy Kadłuba wystawiają je na różnych przeglądach, konkursach, kiermaszach.
– Osobiście zauważyłem, że to bardzo uspokaja. Po ciężkim dniu pracy siadamy do stolika i całą rodziną relaksujemy się składając papierowe dzieła sztuki. Wolę to, niż godzinami bezsensownie patrzeć w telewizor – zapewnia nasz rozmówca.
Wszystko zaczęło się niespełna trzy lata temu, kiedy w Kadłubie ogłoszony został konkurs pod nazwą „Cuda papierowe”. Zainteresowały się nim przede wszystkim dzieci, młode dziewczyny, ale wiadomo jak to w domu jest: rodzice dzieciom zawsze trochę pomagają. W tym wypadku pomoc była wyjątkowo zaraźliwa, wielu rodziców połknęło bakcyla. Wieść gminna niesie, że z okazji tego konkursu stworzono papierową replikę miejscowego kościoła. Żeby przybliżyć nieco skalę tego dzieła powiedzmy, że do jego budowy zużyto około pięciu tysięcy trójkątnych modułów (o których mówiliśmy wcześniej).
Aby wykonać takiego łabędzia, nie trzeba przechodzić specjalistycznego kursu.
Wbrew pozorom „nie takie diabeł straszny…”
– Początkowo nie zwracaliśmy uwagi na to, żeby przy okazji zarobić. Ale im więcej energii w to wkładaliśmy, im więcej dzieł zaczęło powstawać, tym bardziej odczuwaliśmy wydatki związane z zakupem papieru. Ryza najtańszego papieru do kserokopiarek to wydatek rzędu kilkunastu złotych. Czasem zdarza się, że do wykonania tylko jednej rzeźby potrzeba kilku opakowań. Rozpytywałem już po firmach, czy urzędach, czy nie mogliby nam udostępniać jednostronnie zadrukowanych kartek, ale oni teraz wszystko wrzucają do niszczarek. Jeśli zatem nadarza się okazja, wystawiamy nasze prace na sprzedaż, chcemy, żeby chociaż za ten papier się zwróciło – tłumaczy pan Joachim.
Mieszkańcy Kadłuba swoje nowe hobby czasem finansują, wykorzystując do tego handel tradycyjnym rękodzielnictwem. Mowa o opolskich kroszonkach, które są popularne bez względu na porę roku. Co ciekawe nabywców znajdują one nie tylko w okolicach świąt wielkanocnych, ale i teraz, kiedy na niebie pierwsza gwiazdka obwieścić ma nadejście Bożego Dziecięcia. Kroszonki stają się prezentami, bywają też produktami promocyjnymi, a poza tym mają wzięcie poza granicami kraju, a więc są właściwie towarem eksportowym. Ludowe twórczynie z Kadłuba, czy Grodziska wyskrobują na nich herby zaprzyjaźnionych miast, życzenia urodzinowe i wiele innych rzeczy. Teraz kroszonki daje się na różne okazje, to już nie jest produkt jedynie wielkanocny.
Ciekawe czy Japończycy wiedzą o istnieniu kroszonek? Mogliby się nimi zainteresować, skoro my byliśmy w stanie zainteresować się ich origami…
Fot. Autor