Jest jednak pewna procedura psychologiczna, która ma na celu skłonić, czy nawet wymusić na człowieku uzależnionym decyzję o pójściu na leczenie odwykowe. Nazywamy ją metodą interwencji w chorobie alkoholowej. Podobno dobrze przygotowana i dobrze przeprowadzona interwencja, w 80% przynosi oczekiwany sukces. Mówiąc inaczej, na pięć przypadków zastosowania tej procedury można spodziewać się, że cztery osoby podejmą decyzję o leczeniu, a jedna nie. Nie uważam jednak, by stosowanie tej procedury było zarezerwowane tylko dla specjalistów terapii uzależnień czy psychologów. Z drugiej jednak strony nie sądzę, by w ramach jednego artykułu, można było bardzo dobrze nauczyć stosować tę metodę. Po prostu trzeba sobie zdać sprawę z tego, że przy amatorskim przeprowadzeniu interwencji, prawdopodobieństwo porażki jest większe.
Przejdę teraz do omówienia poszczególnych etapów i elementów metody interwencji w chorobie alkoholowej. Zanim się zabierzemy do przygotowania tej interwencji, musimy sobie odpowiedzieć, czy rzeczywiście mamy do czynienia z osobą uzależnioną. Rozpoznawaniu choroby alkoholowej poświęciłem dwie początkowe artykuły z tego cyklu. Mówiłem wówczas, jakie są poszczególne objawy uzależnienia i jakie są kolejne fazy tej choroby. Jeśli ktoś się z nimi zapoznał, to prawdopodobnie potrafi zarówno stwierdzić, czy ktoś jest alkoholikiem, czy nie, a jeśli nim jest, to jak bardzo zaawansowane jest jego uzależnienie? Jednak w razie wątpliwości dobrze jest coś jeszcze przeczytać na ten temat, albo porozmawiać z kimś, kto na tej dziedzinie się zna.
Następna sprawa, to trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wyraźnie dostrzegam negatywne konsekwencje picia alkoholika, wobec którego chciałbym zastosować interwencję?
Jeżeli ich nie dostrzegam, jeśli nie jestem przekonany, że pijący z powodu picia ponosi szkody w różnych dziedzinach swego życia, jeżeli jego picie dla mnie nie jest dotkliwe, to nie ma sensu podejmować prób przeprowadzenia interwencji. Jednak zazwyczaj jest inaczej. Możemy więc przejść do omawiania dalszego etapu.
Zespół interwencyjny
Zbieramy osoby, które są w bezpośrednim kontakcie z alkoholikiem, które dostrzegają jego uzależnienie i które nie raz były bezpośrednimi świadkami negatywnych skutków jego picia. Zaczynamy tworzyć tzw. zespół interwencyjny. Do takich osób będą należeli członkowie bliskiej rodziny: matka, ojciec, żona. Jeżeli są dzieci w wieku powyżej dziesięciu lat, to jest bardzo pożyteczne, by także w ten wspólny wysiłek je włączyć. Do zespołu zapraszamy także osoby spoza rodziny, które znają uzależnionego, miałyby dużo do powiedzenia na temat jego picia i które są osobami dla niego znaczącymi. Mogą być to przełożony lub kolega z pracy, oczywiście, jeżeli żaden z nich sam nie jest uzależniony i z uzależnionym sam nie pił, policjant, który był na interwencjach, czy nawet miejscowy ksiądz. Każdemu z zebranych mówimy o co chodzi i każdego pytamy o zgodę na udział w interwencji. Trzeba liczyć się z tym, że ktoś z jakichś powodów może nam odmówić.
Teraz każda z tych osób samodzielnie, w swoim domu, wypisuje konkretne fakty z życia uzależnionego, które jasno pokazują, że z powodu picia ponosi on szkody w różnych dziedzinach życia, że zadaje cierpienie swoim najbliższym. Bardzo ważne jest, by były to konkretne fakty, z którymi poszczególne osoby bezpośrednio się spotkały. Nie wypisujemy uogólnień, typu: jesteś złym mężem, nie wypisujemy rzeczy zasłyszanych, typu: twój kolega z pracy, Felek, powiedział, że … Można natomiast napisać o uczuciach, które w nas się pojawiały w związku z tymi wydarzeniami, bo o tym, co ktoś czuje z zasady nie dyskutuje się.
Poszczególne zapisy przykładowo mogą mieć następującą formę:
Żona może napisać: w ostatni piątek nie odebrałeś dziecka z przedszkola, przyszedłeś późnym wieczorem, gdy zwróciłam ci uwagę, zacząłeś wyzywać mnie od szmat. Czułam się upokorzona, gdy tak do mnie powiedziałeś
Sąsiad: dwa tygodnie temu pożyczyłeś ode mnie pieniądze. Powiedziałeś, że popsuł ci się samochód i potrzebujesz pieniędzy na części. Potem widziałem cię jak stałeś z kolegą pod sklepem i piłeś piwo. Czułem się oszukany.
Brygadzista: mieliśmy ważne i pilne zadanie do wykonania. Obiecałeś, że zostaniesz dłużej w pracy. Miałeś za to otrzymać dodatkowe wynagrodzenie. Tymczasem już około czternastej było od ciebie czuć alkohol. Wysłałem cię wówczas do domu, bo nie chciałem pijanego dopuścić cię do maszyn. Zadania nie zdążyliśmy wykonać na czas. Byłem wówczas bardzo zły na ciebie, a ponieważ tego typu sytuacja zdarzyła się już nie pierwszy raz, nosiłem się z zamiarem by powiedzieć o wszystkim dyrektorowi.
Policjant: w ciągu ostatniego roku byłem w waszym domu dwa razy na interwencji. Zawsze, gdy przyjechałem, żona była zapłakana, dzieci wystraszone, w domu ślady awantury, a pan pijany.
Dziecko: w ostatni poniedziałek, tatusiu, przyszedłeś pijany, kłóciliście się z mamą. Mnie wygoniłeś do łóżka spać. Następnego dnia pani pytała się mnie, dlaczego nie dokończyłam wypracowania. Wstydziłam się powiedzieć prawdę, rozpłakałam się.
Przygotowanie interwencji
Zbieramy się teraz wszyscy razem i każdy czyta to, co przygotował. Przy tej okazji doprecyzowujemy i poprawiamy poszczególne zapisy. Ponadto wykreślamy te, które się powtarzają, chyba że mówią o tym samym zajściu, ale pod różnymi aspektami. Dobrze gdy w zespole jest około pięciu osób i gdy każda z nich ma od trzech do pięciu punktów. Przy okazji tego spotkania omawiamy szczegóły techniczne interwencji, a więc, gdzie będzie ona miała miejsce i kiedy się odbędzie. Dobrze jest, gdy odbędzie się ona w miejscu neutralnym. Nie jest rzeczą właściwą, gdy interwencja ma być przeprowadzana we własnym mieszkaniu alkoholika.. Gdy chodzi o czas, to ważne jest, by przewidzieć, kiedy alkoholik będzie dysponował wolnym czasem? Interwencja nie może odbywać się potem w atmosferze pośpiechu.
Na problem czasu dobrze jest spojrzeć trochę szerzej. Lepiej poczekać jeszcze miesiąc z przeprowadzeniem interwencji, niż przeprowadzić interwencję, która okaże się nieskuteczną tylko dlatego, że odbyła się w nieodpowiednim czasie. Warto przy tej okazji zastanowić się nad tym, kiedy jest najodpowiedniejszy czas do przeprowadzenia takiej interwencji. Na pewno nie wtedy, gdy alkoholik pije, gdy jest w ciągu. Nawet nie pierwszego dnia po piciu, bo wtedy jest wymęczony piciem, jeszcze skacowany, na poczuciu winy i będzie miał skłonność godzić się ze wszystkim, co powiemy, ale niewiele z tego do niego dotrze, będzie gotów decydować się na wszystko, co mu zaproponujemy, ale co z tego, jeśli potem obietnicy nie zrealizuje. Nie przeprowadzamy interwencji także wtedy, gdy alkoholik ma za sobą już dłuższy okres abstynencji, ponieważ wtedy nasze wysiłki skwituje krótko: Macie rację, tak było, ale teraz ja już od miesiąca nie piję i jest inaczej. Okazuje się, że najbardziej sprzyjającymi okolicznościami do przeprowadzenia interwencji, jest trzeci, czwarty dzień po zakończonym ciągu. Wówczas alkoholik już trzeźwo myśli, a zarazem ma jednak świeżo w pamięci skutki swojego ostatniego picia.
Całą interwencję przygotowujemy w tajemnicy przed uzależnionym, a potem zapraszamy go na sesję interwencyjną w ustalone wcześniej miejsce, upewniając się, że będzie miał czas i uzyskując potwierdzenie, że przyjdzie. Nie mówimy, co to będzie za spotkanie, w jakim celu, ani kto na nim będzie obecny. Dla alkoholika ma ono być totalnym zaskoczeniem.
Interwencja
W umówionym miejscu, to my w pełnym składzie na niego czekamy. Kiedy już uzależniony przyjdzie, prosimy, go by usiadł i nas do końca wysłuchał. Mówimy mu, że to spotkanie zorganizowaliśmy ze względu na niego, że jest dla nas ważną osobą, że nam na nim bardzo zależy, ale że niepokoi nas jego picie i zachowania z nim związane. Zaznaczamy, że nie jest to jakiś sąd nad nim, że wszystko, co robimy, robimy z życzliwości do niego. Następnie przedstawiamy mu to, co uzasadnia nasz niepokój. Polega to na tym, że każdy odczytuje to, co wcześniej przygotował na piśmie.
Trzeba liczyć się z tym, że reakcja uzależnionego może być bardzo różna. Być może na początku będzie próbował obrócić wszystko w żart, potem może zacznie przejawiać zdenerwowanie, a może nawet będzie próbował wyjść. W każdym przypadku stanowczo prosimy go by pozostał, przypominając mu, że wcześniej o tym zapewniał.
Na końcu proponujemy mu podjęcie leczenia odwykowego. Wskazujemy placówkę, która ma dobrą ofertę, mówimy w zarysie, na czym to leczenie polega, jak długo trwa. Podajemy mu nawet termin rozmowy wstępnej z pracownikiem tej placówki na temat rozpoczęcia terapii. Przy tej okazji przełożony z pracy może powiedzieć, że udzieli mu potrzebnego urlopu, domownicy, że na czas jego nieobecności przejmą jego obowiązki związane z prowadzeniem gospodarstwa czy domu.
Ważne jest, by wcześniej zrobić rozeznanie co do placówek oferujących leczenie, a nawet umówić ewentualnego pacjenta na rozmowę wstępną. Niezbędne jest, by omówić sprawę ewentualnego urlopu potrzebnego na leczenie, czy podjąć konkretne ustalenia dotyczące przejęcia jego obowiązków. Inaczej alkoholik nie przeoczy żadnej okazji, by uchylić się od podjęcia leczenia.
Jeden powie, że nie może się leczyć, bo miejsc w oddziale odwykowym nie ma, inny, że teraz nie dostanie urlopu w pracy, a jeszcze inny, że ma krowę, którą musi codziennie rano i wieczorem doić.
Oczywiście nie można dać się naciągnąć na kolejną obietnicę, że się poprawię, że nie będę pił bez leczenia. Jeśliby z ust alkoholika takie obietnice padały, nic prostszego, jak odwołać się do przeszłości. Zapewne będzie można przytoczyć nie jeden przykład na to, że alkoholik już obiecywał poprawę, trzeźwość i nic z tego na dłuższą metę nie wyszło.
Gdyby i to nie pomogło, trzeba mieć przygotowaną alternatywę na wypadek, gdyby przed leczeniem nadal się wzbraniał. Szef z pracy może powiedzieć uzależnionemu, że dyscyplinarnie zwolni go z pracy. Policjant może oświadczyć, że skieruje sprawę do sądu za fizyczne lub nawet tylko psychiczne znęcanie się nad rodziną. Żona może oświadczyć, że nie zamierza dalej sama ponosić ciężarów związanych z utrzymaniem rodziny i poda go o alimenty. Niekiedy nawet może powiedzieć, że dla bezpieczeństwa i zdrowia, zarówno własnego, jak i dzieci, wyprowadzi się do rodziców.
Jest bardzo mało prawdopodobne, by alkoholik dalej powstrzymywał się przed decyzją o leczeniu, nawet gdyby tylko niektóre, albo tym podobne słowa usłyszał. Trzeba się jednak liczyć z tym, że do końca może pozostawać zatwardziałym. Dlatego, zanim przygotujemy jakąś groźbę powinniśmy dać sobie odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy gotowi ją spełnić. Inaczej z całej interwencji wyniknie więcej zła niż korzyści. Alkoholik po raz kolejny przekona się o tym, że może sobie beztrosko pić i bezkarnie się awanturować, a my przeżyjemy kolejne rozgoryczenie i utwierdzimy siebie w subiektywnym przekonaniu, że w tej sytuacji rzeczywiście nic nie da się zrobić.
Ks. Andrzej Kieliszek