Czym jest współuzależnienie?

Zanim wejdziemy w szczegóły, najpierw przyjmijmy podstawowe założenia. Współuzależnienie dotyczy osoby dorosłej, żyjącej w bliskim związku z osobą uzależnioną.

Tą osobą może być żona uzależnionego, może nią być jego matka. Jednak tak, jak zwykło się dla uproszczenia przyjmować, że w rodzinie alkoholowej alkoholikiem jest mąż, chociaż zdarza się, że osobą uzależnioną jest kobieta – jego żona, tak i teraz przyjmiemy, że osobą współuzależnioną jest żona.

Do niedawna można było spotkać się z trochę schematycznym myśleniem na temat współuzależnienia. Po pierwsze, najczęściej nazywało się je koalkoholizmem. Myślenie było tego typu: Jeżeli on jest alkoholikiem, jego żona jest koalkoholiczką. Tymczasem prawda jest nieco inna. Jeżeli on się uzależnił, to jest bardzo prawdopodobne, że u żony występuje współuzależnienie. Jest to bardzo prawdopodobne, ale wcale nie musi tak być. Nawet, jeżeli występuje współuzależnienie u różnych kobiet, to u jednej może ono być bardzo silne, a u drugiej o wiele słabsze.

Czym jest współuzależnienie? Przede wszystkim nie jest ono chorobą, jak alkoholizm. Tym bardziej nie jest chorobą nieuleczalną. Współuzależnienie jest pewnym zaburzeniem w funkcjonowaniu osoby. To zaburzenie obrazowo może być ujęte w formie następującego określenia: Tak, jak życie alkoholika kręci się wokół butelki, tak życie osoby współuzależnionej kręci się wokół alkoholika. Alkoholik jest skoncentrowany na alkoholu. Nawet, jeżeli w danym momencie nie pije, to myśli kiedy, z kim, i gdzie wypić. Nawet, jeśli aktualnie utrzymuje abstynencję, to liczy te trzeźwe dni, i delektuje się nimi. Coś podobnego występuje u osoby współuzależnionej. Albo zajęta jest ograniczaniem picia przez alkoholika, albo powstrzymuje go przed pójściem na picie, albo sprząta po jego piciu, albo cieszy się jego trzeźwymi dniami. Ponieważ zajmuje się pijącym mężem, nie ma czasu dla siebie, by o siebie zadbać, by zaspokoić swoje potrzeby. Można więc powiedzieć, że osoba współuzależniona żyje nie swoim życiem, ale życiem osoby uzależnionej, a to przecież nie jest czymś normalnym.

Współuzależnienie, to trwanie przez osobę współuzależnioną w sytuacji, która ją niszczy. Normalnie człowiek wycofuje się z sytuacji, która jest dla niego zagrożeniem, ucieka z sytuacji, która go niszczy. Jest to skutek działania w nim tzw. mechanizmów obronnych. U osoby współuzależnionej, ma się wrażenie, jakby te mechanizmy nie działały. Często jest tak, że alkoholik pije, wszczyna awantury, bije, nie daje pieniędzy na utrzymanie rodziny, czasami nawet wynosi z domu i sprzedaje różne rzeczy na alkohol, a ona dalej trwa w takiej sytuacji. Nie wnosi sprawy o znęcanie się nad rodziną, nie wzywa policji na interwencje, nie podaje o alimenty, nie próbuje się odseparować. Z boku patrząc nasuwa się skojarzenie, że funkcjonowanie osoby współuzależnionej przypomina funkcjonowanie osoby sparaliżowanej, która nie jest zdolna do wykonania określonych ruchów.

Oczywiście nie znaczy to, że osoba współuzależniona w tej niszczącej sytuacji, nie podejmowała wcześniej żadnych działań. Te jej działania można podzielić na trzy grupy:

Najpierw osoba współuzależniona próbuje zmienić sytuację, w której tkwi, a więc usiłuje zrobić coś, żeby on nie pił. A więc: zabiera mu kieliszek na przyjęciu, chowa lub wylewa alkohol, nie chodzi z nim na imprezy alkoholowe, odpędza kolegów, by go nie wyciągali na picie, wymusza obietnice, wysyła do kościoła, by podpisał przyrzeczenie abstynenckie, raz błaga ze łzami, kiedy indziej przeklina itd., itp.

Gdy przekona się, że żaden z tych sposobów nie pomaga, usiłuje wycofać się z tej sytuacji. Na początku grozi pijącemu mężowi, że wyprowadzi się z domu. Ucieka do sąsiadów na noc, gdy wróci pijany i się awanturuje. Potem być może wyprowadza się do mamy, zabierając ze sobą dzieci. Problem w tym, że potem z zasady nabiera się na obietnice poprawy ze strony męża i wraca do domu.

Kiedy i ten sposób poradzenia sobie w alkoholowej sytuacji zawodzi; osoba współuzależniona usiłuje zmienić siebie, żeby mniej cierpieć, żeby jakoś przeżyć. A więc usiłuje dostosować się do pijanych pretensji męża, nie zaczepiać go, by nie sprowokować do awantury, ustępować i przytakiwać, nawet, jeżeli się z nim nie zgadza.

Tego typu wysiłki podejmowałby każdy człowiek w podobnej sytuacji. Problem w tym, że osoba współuzależniona podejmuje je ciągle, mimo, że nie przynoszą one oczekiwanych rezultatów. Podejmuje je ciągle, mając złudne przekonanie, że ma decydujący wpływ na życie swego męża – alkoholika, że to od niej zależy to, czy będzie dalej pił, czy nie. Jeżeli jeden sposób zawiódł, chwyta się drugiego. Jeżeli coś raz się nie udało, mobilizuje swoją energię i powtarza działanie ze złudnym przekonaniem, że może tym razem się uda. Patrząc z boku ma się wrażenie, że osoba współuzależniona jest zaplątana w jakąś pajęczynę. Szarpie się, próbuje się z niej uwolnić, ale im bardziej się szarpie, tym bardziej się zaplątuje, tym bardziej opada z sił. Alkoholik z kolei, staje się coraz bardziej pewny siebie, coraz bardziej zuchwały, coraz bardziej bezkarny, bo i niby dlaczego ma się taki nie czuć. Przecież nie jeden raz przekonał się, że jak przepije pieniądze, to żonie wystarczy jej pensja, jak zaniedba jakieś obowiązki, to zajmie się tym żona. On dobrze wie, że prokuratorem to żona tylko go straszy, bo nawet policji nie wzywa. Nawet jak się wyprowadzi z domu z dziećmi, to i tak za kilka dni wróci.

Współuzależnienie niszczy osobę współuzależnioną i niszczy ją we wszystkich sferach jej funkcjonowania. Ślady zniszczeń można dostrzec na ciele żony pijącego męża. Czasami są to ślady fizycznej przemocy: podbite oko, skaleczenie. Częściej są to schorzenia powstałe na skutek życia w chronicznym stresie np.: nerwica, wrzody żołądka. Mogą być inne choroby, które być może i tak pojawiłyby się u danej osoby, ale na skutek tego, że żyje ona z osobą pijącą, mają ostrzejszy przebieg, a ich leczenie jest bardziej zaniedbane.

W sferze emocjonalnej u osoby współuzależnionej występuje szereg przykrych i bolesnych uczuć i emocji. Jej życie emocjonalne wypełniają przypływy i odpływy cierpienia. Dochodzi niekiedy do tego, że jednym przyjemnym uczuciem staje się uczucie ulgi, które pojawia się, gdy alkoholik zakończy ciąg picia. Osoba współuzależniona przeżywa skrajne uczucia. Zmiana następuje także w myśleniu. Można w nim dostrzec pewne intelektualne schematy, które usprawiedliwiają to, że rezygnuje z możliwych form obrony, czy z wycofania się i niszczącej ją sytuacji. Co więcej: uzasadniają to, że rezygnuje z korzystania z pomocy z zewnątrz. Są to schematy myślowe typu: Taki to już los kobiet. Każdy musi dźwigać swój krzyż Jakby to wyglądało, gdyby żona na własnego męża policję wezwała. Nie należy ze swoimi cierpieniami wychodzić na zewnątrz. Brudy należy prać we własnym domu.

Oczywiście trzeba dodać, że takie myślenie i postępowanie nie tylko obraca się przeciwko osobie współuzależnionej, ale także przeciw alkoholikowi. Jeśli żona się nie broni, nie protestuje, ale toleruje jego picie, zamiast zdecydować się na leczenie, on dalej będzie sobie pił. Być może w końcu się zapije, czy umrze w innych okolicznościach z powodu swego picia. Wtedy żona bezpowrotnie straci męża, a dzieci ojca.

Jednak nie musi tak być. Tak jak dziś alkoholicy mogą otrzymać skuteczną pomoc, tak ta pomoc jest dostępna dla osób współuzależnionych. Jest to profesjonalna terapia współuzależnień, czy wspólnot samopomocowych Al-Anon.

 

Ks. Andrzej Kieliszek

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!