Łukasz Sz. spod Żyrardowa (lat 26) w trakcie remontowania silnika kombajnu zbożowego został uderzony w głowę przez oderwany wał sprzęgła. Zginął na miejscu.
Kazimierz J. (lat 29), rolnik z powiatu ostrowskiego w Wielkopolsce, podczas wysypywania zboża z kombajnu Bizon na przyczepy został porażony śmiertelnie prądem. Kombajn znajdował się pod linią energetyczną.
Stanisław D. z okolic Tarnowa (lat 39) po zakończeniu wysypywania zboża z kombajnu na przyczepę, wysiadł z ciągnika. W czasie, gdy szedł do kombajnu zestaw ruszył. Rolnik usiłował wsiąść do traktora i go zatrzymać. Wpadł pod koła ciągnika, który po nim przejechał. Zmarł po dwóch dniach od wypadku
To tylko kilka przykładów tragicznych zdarzeń, do których doszło podczas tegorocznych żniw. Ich skala jest, jak zwykle, ogromna. Dokładne statystyki prowadzą przede wszystkim firmy ubezpieczeniowe. Potentatem na wsi jest pod tym względem Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.
– Dokładnych szacunków za ten rok jeszcze nie posiadamy, ponieważ rolnicy mają czas na zgłaszanie wypadków przy pracy, w których zostali poszkodowani, do 6 miesięcy od daty zdarzenia — tłumaczy Maria Lewandowska, rzecznik prasowy KRUS.
Jak czytamy w serwisie internetowym KRUS, przed rokiem zgłoszono dokładnie 32.564 wypadki przy pracy, w tym 123 ze skutkiem śmiertelnym. 30.917 zdarzeń zostało uznanych za wypadki przy pracy w gospodarstwie rolnym w rozumieniu ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników.
Najwięcej poszkodowanych doznało obrażeń wskutek upadku – 10.400, podczas obsługi zwierząt – 2.620 osób oraz wskutek pochwycenia lub uderzenia przez ruchome części maszyn – 2.574 osoby. Przyczynami wypadków ze skutkiem śmiertelnym było przejechanie, uderzenie, pochwycenie przez środek transportu w ruchu (38 poszkodowanych), nagła choroba (29 poszkodowanych) oraz upadek osób (19 poszkodowanych).
Z roku na rok wypadków jest mniej, mimo tego rolnictwo wciąż tylko nieznacznie ustępuje pod względem zagrożenia wypadkami dziedzinom gospodarki powszechnie uznawanym za najbardziej niebezpieczne: budownictwu, górnictwu i przemysłowi wydobywczemu (źródło: KRUS).
Dzieci to też siła robocza
– Apeluję o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa podczas prac w polu i obejściu gospodarskim! Chrońmy nasze domy i rodziny przed nieszczęściem, zanim będzie za późno. Zróbmy wszystko, aby tegoroczne żniwa upłynęły bez wypadków i tragedii. Ich ofiarami, co roku stają się także dzieci. Najczęściej z winy dorosłych – ich braku wyobraźni i odpowiedzialności, ale też pośpiechu, nieuwagi i zmęczenia. Apeluję o nie powierzanie dzieciom prac, które przerastają ich siły i możliwości. Nie narażajmy naszych dzieci na kalectwo, zapewnijmy najmłodszym opiekę, postarajmy się, by wszystkie dzieci, całe i zdrowe, wróciły po wakacjach do szkoły – tak zwracała się do rodziców Bożena Borys Szopa, Główny Inspektor Pracy.
Niestety nie wszyscy jej posłuchali. Podczas kontroli, w co dziesiątym gospodarstwie wiejskim inspektorzy PIP odnotowali udział dzieci w pracach polowych lub ich obecność przy wykonywaniu tych prac. W blisko 600 przypadkach dzieci przebywały w strefie bezpośredniego zagrożenia tj. w pobliżu pracujących ciągników i kombajnów.
Tak prozaiczna czynność jak wysypywanie zboża ze zbiornika kombajnu na przyczepę
również może zakończyć się groźnym wypadkiem.Ostrożności zatem nigdy za wiele.
Efekty zaniedbań (niekoniecznie w okresie żniw) są przerażające:
Czteroletni chłopiec zginął w połowie czerwca pod traktorem. Wypadek zdarzył się, gdy dorośli zajmowali się załadunkiem siana na wóz. Chłopiec siedział w ciągniku. W pewnym momencie poruszył lewarkiem zmiany biegów i prawdopodobnie włączył bieg. Ciągnik ruszył zboczem w dół i przewrócił się. Czterolatek wpadł pod traktor. Natychmiastowa próba reanimacji nie przyniosła rezultatu. Dziecko zmarło.
W kwietniu na terenie powiatu sokólskiego jadący na przyczepie 6-latek spadł na drogę. Dziecko zmarło w wyniku odniesionych urazów głowy.
Pod koniec maja na terenie gminy Michałowo woj. podlaskie, jadąca z rodzicami na błotniku ciągnika, bez kabiny, 4-letnia dziewczynka spadła na drogę, prosto pod koła przyczepy. Dziecko zmarło w wyniku odniesionych obrażeń wewnętrznych przed przyjazdem karetki pogotowia.
W czerwcu 9-letni chłopiec z okolic Zambrowa, woj. podlaskie pomagał rodzicom przy sianokosach. Na polu pracowała prasa rolująca siano. W nieustalonych okolicznościach ręce chłopca dostały się w pracujący aparat podbierający prasy, wciągając go do środka. W tym momencie ojciec kierujący ciągnikiem wyłączył napęd maszyny. Chłopiec z połamanymi kośćmi ramienia i przedramienia oraz zmiażdżonymi mięśniami obu rąk trafił do białostockiego szpitala. Leczenie i rehabilitacja będzie trwała wiele miesięcy. Prawdopodobnie chłopiec, podrzucając siano rękami, podszedł za blisko zespołu podbierającego prasy. (źródło: PIP).
Bezmyślność sieje pożogę
Nie tylko wypadki nadają żałobny ton w czasie żniw. Ludzka skłonność do wygodnictwa, niewiedza, a przede wszystkim bezmyślność w niwecz obracają całoroczną pracę plantatorów – mowa o procederze wypalania ściernisk, które w niektórych rejonach Polski jest prawdziwą plagą.
Utarło się już w wielu środowiskach wiejskich, iż najskuteczniejszą metodą użyźniania gleby jest wypalanie ściernisk. Jest to zabieg generujący niebezpieczeństwo zaistnienia niekontrolowanego pożaru na wielką skalę. Przepisy mówią, że szczegółowe zasady wypalania słomy i pozostałości roślinnych ustalają organy samorządu terytorialnego w uzgodnieniu z komendantem KP PSP. Nic jednak nie zastąpi zdrowego rozsądku.
Wypalając ścierniska nieroztropni gospodarze doprowadzają do groźnych
pożarów zboża na pniu, lub zabudowań gospodarczych.
Poza wypalaniem ściernisk, główną przyczyną powstawania pożarów na polach jest wadliwie funkcjonujący sprzęt rolniczy. Z rur wydechowych wiekowych traktorów sypią się iskry, to samo dzieje się z silnikami elektrycznymi, pozbawionymi wymaganych osłon. Niebezpieczeństwo stwarzają także nieszczelne przewody paliwowe oraz zdezelowane kable energetyczne. Przewidujący rolnik winien w porę usunąć tego typu usterki. W jednej chwili, bowiem za sprawą niewielkiego zwarcia, może on stracić dorobek całego życia. Takich przypadków nadal jest niestety bardzo wiele.
Składowane zboże lub słoma mogą być też nie do końca wysuszone. Wówczas pojawia się ryzyko wystąpienia tzw. samozapłonu. W tej sytuacji należy okresowo kontrolować ich temperaturę. Jak instruują strażacy, niebywale istotne jest tutaj również odpowiednia lokalizacja stogów i pryzm. Trzeba pamiętać, że należy je ustawiać w odległości, co najmniej 30 metrów od zabudowań, dróg publicznych, torów kolejowych oraz urządzeń i przewodów linii elektrycznych wysokiego napięcia. W przypadku lasów i innych terenów zadrzewionych odległość ta sięgać winna najmniej 100 metrów.
Czasem wystarczy iskierka
Przestrogą dla wszystkich nieroztropnych rolników niech będzie zdarzenie, do jakiego doszło w miejscowości Gumnisko (woj. łódzkie). Najpierw niepozorna iskra z niesprawnego układu wydechowego kombajnu zbożowego padła na świeżo wymłócone rżysko, potem zajęło się rosnące po sąsiedzku zboże na pniu. Pożar rozprzestrzeniał się błyskawicznie, w mgnieniu oka płomienie dotarły do pobliskich zabudowań. Zapaliła się drewniana stodoła, a od niej druga murowana.
– Naoczni świadkowie mówili, że to był dosłownie moment, kiedy ogień przeszedł z pola na zabudowania. Wszystkiemu winna wysoka temperatura i wytwarzające się podczas pożaru zawirowania powietrza. Zagrożenia nie zahamował nawet 15-metrowy pas gruntu, obsadzonego ziemniakami – relacjonował wówczas Grzegorz Misiek z wieruszowskiej KP PSP. – Pożar był bardzo trudny do opanowania. Spłonęło niemal 4,5 ha zbóż i 2,5 rżyska. Nie udało się nam niestety uratować drewnianej stodoły, w przypadku drugiej spaliło się całe poszycie dachowe. Nie dopuściliśmy natomiast do rozprzestrzenienia się ognia na trzecią stodołę i budynki gospodarcze.
Przemysław Chrzanowski
fot. autor