Wilk był zwierzęciem łownym, które objęto ochroną gatunkową w 1998 roku na terenie całego kraju. Od lat jest on symbolem organizacji ekologicznych w Polsce, od wieków wzbudza powszechny strach i lęk wśród ludzi. Objęcie wilka ochroną pod koniec lat 90. spowodowało liczne protesty myśliwych, mieszkańców wsi oraz przede wszystkim hodowców owiec.
Szczerze jak na spowiedzi wyznam grzechy wilka!
Wilka to ja się bałam od zawsze! – mówi osiemdziesięcioletnia mieszkanka Lutowisk, wsi leżącej na skraju Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Po chwili jej mąż dodaje – Są myśliwi, którzy kilka lat polują i wilka nie widzieli na oczy. Rozmawiam z sympatycznym starszym małżeństwem z Bieszczadów.
– Teraz wprowadzili absolutny zakaz odstrzału wilków. Po prostu, wilk jest całkowicie pod ochroną! – z lekkim oburzeniem stwierdza mąż. Po chwili dodaje, że wilk jest selekcjonerem, zabija sztuki słabe lub młode i rzadko, kiedy atakuje zwierzęta w sile wieku. Owszem wilk jest potrzebny, jak każde zwierzę, bo to mówią, że wilk to jest taki selekcjoner, gdzie tam zwierzyna jest jakaś słaba to ją zabija, ale jak jest za dużo wilków, to też jest niedobrze, bo wilki wtedy polują na zdrową zwierzynę. To jest bardzo ważny argument. Mąż przez wiele lat pracował w lesie, był gajowym i zna życie przyrody nie tylko z książek, ale przede wszystkim z własnych obserwacji oraz z historii opowiedzianych mu przez innych leśników.
– Rozmawiałem kiedyś z takim facetem, który dużo chodził po tutejszym terenie i on opowiadał, że raz obserwował stado wilków i specjalnie chodził za watahą przez cały dzień. Facet mówił, że szoku to mu nie brakowało! Wilki w takich kotlinkach jakby odpoczywały i po jakimś czasie znów podchodziły.
– O co tu chodzi? – zastanawiał się ten facet – Czego oni powiedzmy nie idą dalej, tylko stoją w miejscu? Raz po raz, tylko jeden wychodził na zwiady, a cała grupa odpoczywała! Okazało się, że oni szli za stadem jeleni i jak stado wilków zgłodniało, to oni napadali na stado, zabijali jednego jelenia i pożywiali się i znów tego stada pilnowali. To taka spiżarnia dla nich była i w ten sposób to mogli wytępić nawet całe stado.
Po chwili mieszkaniec wspomina, że kiedyś było bardzo dużo zwierząt w Bieszczadach, teraz ich nie widać.
– Na przykład w latach siedemdziesiątych, jak sprowadzili w Bieszczady żubry to tych żubrów było tyle, że nawet tu w Lutowiskach, pamiętam jak pewnego razu w niedzielę naliczyłem czterdzieści żubrów i około siedemdziesiąt jeleni pasących się na pegeerowskim polu. Takie były stada duże!
Nagle smutno zawiesza głos i niepewnie mówi:
– Ale później, czy to z powodu tej nadmiernej ilości wilków, bo ja już sam nie wiem – jeden mówi, że ich za dużo, drugi mówi, że za mało – w każdym razie tych jeleni teraz nie widać, a na pewno nie ma takich dużych stad! Przedtem duże stada były, bo wilk nie był pod ochroną i cały rok można było na niego polować.
Gajowy zauważył spadek pogłowia jeleni i od razu łączy go ze wzrostem populacji wilków.
Wilk chytrusek
Dawny gajowy twierdzi, że wilk to sprytne zwierzę i niełatwo go upolować. W ogóle to trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia, żeby go zobaczyć w środowisku naturalnym. Leśnik snuje swoją opowieść o Canius lupus i mówi, że kiedyś przez przypadek, wędrując po bieszczadzkich lasach natknął się na to zwierze. Było to jeden jedyny raz.
– Wilk to jest takie przebiegłe stworzenie. Ja kiedyś bardzo dużo chodziłem po lesie, po górach. Bardzo lubiłem obserwować przyrodę i raz tak wziąłem sobie lornetkę i poszedłem do lasu. Wiedziałem, że zanim wyjdzie się na jakąś polankę, to trzeba posiedzieć wilczym sposobem pomiędzy krzakami i obserwować, co się dzieje naokoło. Wziąłem sobie lornetkę, siadam w krzakach i patrzę. Obserwuję krzaki po drugiej stronie, a tam wypatrzyłem wilka! Siedziałem chyba ze dwie godziny w tych krzakach. Wilk mnie nie widział, bo byłem daleko, zachowywałem się cicho i przez lornetkę go obserwowałem. On bardzo długo siedział tam w tych krzakach, zanim wyszedł na otwartą przestrzeń.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Canis_lupus_portrait.jpg
– Wilk nie jest taki, że tak łatwo go ustrzelić, nie jest taki głupi, że każdy jeden myśliwy może go ustrzelić. Są myśliwi, którzy kilka lat polują i wilka na oczy nie widzieli. |
Żona i tak swoje wie!
W pewnym momencie do rozmowy przyłączyła żona i stanowczo ucina wywody męża. Wilka to ja się bałam od zawsze – mówi.
Nie ma się, co czarować, wilka na wsi bano się od zawsze. Kilka lat temu nikt nie myślał, że wilk będzie pod ochroną. Był to podły gatunek, który w opinii wielu osób zagrażał człowiekowi. Zwykły mieszkaniec wsi nie spodziewał się niczego dobrego po tym „leśnym potworze” – to zjadł owcę, to udusił kurę, to błysnął oczami wracającemu po nocy z pracy człowiekowi. W wielu opowiadaniach ludowych Canis lupus był przedstawiany jako ludożerna bestia. Wyjść z domu do lasu i być pożartym przez bestię, to był najgorszy rodzaj śmierci. Tu nie było żartów! Wilka należało brać na poważnie. Żona mówiąc o wilku raz po raz gestykuluje, jej głos jest pełen emocji podniesionym, to nagle kuli się w sobie.
Park narodowy, też ma coś do powiedzenia.
Czy sytuacja ta oznacza, że najbezpieczniejszym miejscem dla wilka są granice parku narodowego?
– Jako park włączamy się w różne akcje dotyczące ochrony jakiegoś gatunku. Walczyliśmy wspólnie z innymi ochroniarzami o ochronę tego gatunku i w końcu udało nam się i wilk jest pod ochroną! Mówi pracowniczka Bieszczadzkiego Parku Narodowego, biolog z wykształcenia, po czym szybko dodaje:
– No i od razu wielka dyskusja na ten temat i protesty ze strony hodowców owiec!
Zdarzające się od czasu do czasu ataki wilków na owce są najbardziej widocznym przejawem ich aktywności.
– Faktycznie zdarza się, że te wilki gdzieś tam podejdą i owce troszkę przetrzebią. To jest duży problem, który jest nagłaśniany od momentu wejścia wilka pod ochronę.
Pracownicy parku zdają sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że wilk może wyrządzić ogromne szkody w stadach owiec. Nie zaprzeczają temu.
– Tylko zdarza się, że nie wszystkie ataki na owce są atakami wilków, bardzo często owce są atakowane przez zdziczałe psy. Sama jeżdżę po wsi, bywam w terenie prawie codziennie i widzę, że niektóre wiejskie psy są słabo karmione, takie zawsze lekko wygłodzone. One też potrafią zebrać się w watahę i polecieć do lasu i polować. Taką sarnę jak kilka większych psów osaczy to bez problemu zagryzie, a potem można znaleźć takie krwawe ślady. Zresztą byliśmy – ja i moi koledzy – wiele razy świadkami takiej sytuacji.
Okazuje się, że nie zawsze wilk jest wilkiem i nie wszystkie szkody w stadach owiec wyrządzane są przez ten gatunek. Często właściciele psów, którzy ich nie pilnują ponoszą część odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Biolog otwarcie mówi, że problemem jest znaczne przetrzebienie jelenia. Polowania wokół parku są bardzo zaawansowane, w czym swój niemały udział mają myśliwi i kłusownicy. Wilki szukają pożywienia i jeśli nie znajdą go w miarę szybko, to zaczynają się rozglądać za łatwiejszym łupem. Tak jest świat zbudowany, żeby przeżyć musimy jeść.
– A wilk, jak to wilk! Jeżeli ma przez trzy doby biegać po lesie za zwierzyną, której i tak jest coraz mniej, to jeśli namierzy sobie owieczki, które są na dodatek bardzo często niepilnowane, to atakuje je, bo stanowią one łatwy łup!
Gdy wilki zagryzą owce to zawsze wśród mieszkańca wsi pozostanie poczucie straty. Jednak hodowca nie jest w tym przypadku pozostawiony samemu sobi, może ubiegać się o odszkodowanie ze Skarbu Państwa.
– Na tym tle są największe konflikty. Wypłacane są odszkodowania, bo wiadomo, że jak gatunek chroniony czyni szkody, to państwo za to płaci. Państwo płaci od kilograma zabitego zwierzęcia i jeżeli to jest rozpłodowa sztuka sprowadzona gdzieś z Polski za grube pieniądze to wiadomo, że to się nie wróci. Stąd też tutaj naciski, żeby redukować wilki.
Jaka nauka z tego wynika? Czy ktoś tutaj płacze?
Sytuacja wilka nie przedstawia się ciekawie – czy nikt na wsi nie zapłakałby po wilku? Z pewnością nie myśliwi. Oni pożądają wilka. Upolować takie zwierzę to jest potwierdzenie własnej sprawności i siły. Nie chcą pogodzić się z koniecznością jego ochrony. Mówią, że liczebność drapieżnika jest za wysoka, a wilki powodują ogromne straty wśród zwierząt łownych. Po wilku nie będą płakać też hodowcy owiec. Pomimo tego, że wpisanie wilka na listę gatunków chronionych umożliwiło im ubiegania się o rekompensaty od Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez to zwierzę. Hodowcy twierdzą, że populacja wilków może wzrosnąć tak bardzo, że pójdą z torbami!
Wojciech Śmietana – naukowiec z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie twierdzi, że wielu ataków na stada można by uniknąć, gdyby gospodarze lepiej pilnowali swoich stad i nie zostawiali ich niepilnowanych na pastwiskach. Wystarczyłoby mieć dobrze wytrenowane psy lub kozy w stadzie – gatunki, które odstraszają potencjalnych agresorów i po sprawie![1]
Jednak, co powiedzieć zwykłemu mieszkańcowi, który bał się wilka od zawsze? Odpowiedź jest w miarę oczywista – wilki nie atakują ludzi i nie zagryzają dzieci. Od ludzkiego mięsa wolą mięso prosto z lasu – udziec sarny jest o wiele smaczniejszy, również dla wilka!
Fotografia w tekście i zajawce artykułu, źródło:http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Canis_lupus_portrait.jpg
[1] Śmietana Wojciech, Gospodarka łowiecka i pasterska a ochrona wilka i rysia w Bieszczadach, Roczniki Bieszczadzkie 10, Ustrzyki Dolne, 2002 s. 129-144