Owieczka plus. Gdzie te skubane polany?!

Są w naszej kulturze stworzenia cieszące się szczególną sympatią i wywołujące przeważnie miłe skojarzenia. Choć powiedzenie: „ty baranie” do komplementów nie należy, a „owczy pęd” jest synonimem braku samodzielności w myśleniu i działaniu, gatunek, o którym mowa ma w społecznym odbiorze więcej plusów niż minusów.
Owieczka to przecież nieodłączny element noworocznych szopek, jej rola w kultowym serialu „Janosik” jest może drugoplanowa, lecz bez wątpienia godna Oscara. Łagodność wielkanocnego baranka to postawa, której beznadziejnie łakniemy, oglądając rodzimą scenę polityczną i dominujące na niej, wilcze maniery.

Niestety nadeszły czasy, w których o owcę trzeba dbać, jak niegdyś o białowieskiego żubra. Przez minione 10 lat jej populacja zmniejszyła się w Polsce dwudziestokrotnie, inne kraje także ograniczają hodowlę.  Wełna i skóry przestały być towarem chodliwym, na zbyt mogą jeszcze liczyć mięso oraz mleko i jego przetwory. Mimo wszystko, górale wszystkich polskich pasm na owcy krzyżyka nie postawili. Mniej masowo, ale jednak nadal ją hołubią.

Jest szansa, że ci beskidzcy czynić to będą bardziej ochoczo, a za ich przykładem pójdą entuzjaści z kolejnych regionów. W województwie śląskim powstał pomysł twórczego wykorzystania innych od tradycyjnych funkcji owcy.

W ubiegłym roku Zarząd Województwa przyjął uchwałą „Program aktywizacji gospodarczej i zachowania dziedzictwa kulturowego Beskidów i Jury Krakowsko-Częstochowskiej – „Owca plus””.

W kosmicznym skrócie myślowym, to bujnie owłosione, meczące zwierzę ma służyć za kosiarkę do trawy.

***

Z powodu zamierania tradycyjnych, lokalnych form ludzkiej aktywności Beskid Śląski dosłownie ginie w oczach. Ginie, ponieważ coraz mniej go widać zza rosnącej ściany lasu. Pod naporem drzew znikają urokliwe polany, kiedyś skubane przez roślinożerców, maleje ilość punktów widokowych, do których podążaliby turyści.

Podobnie rzecz się ma na Jurze Krakowsko Częstochowskiej. Teren tu również mocno pofałdowany, a poza tym urozmaicony fantastycznymi, wapiennymi tworami skalnymi. Ich przysłanianie przez niepożądaną zieleń odbiera Jurze jej podstawowy walor. Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego cyklicznie odkrzacza miejsca proszące się o wyeksponowanie, ale to robota iście syzyfowa. Po dwóch, trzech latach od czyszczącej akcji agresywne samosiejki znów opanowują teren.

Zjawisku skutecznie mogłyby zapobiegać owce. Jak naukowo udowodniono, na stoku wyżrą to, co trzeba i nie tkną tego, czego ruszać kategorycznie nie wolno. Dzięki tej właściwości możliwa jest realizacja jednego z celów programu, mianowicie ochrona „muraw kserotermicznych”. Pod tą skomplikowana nazwą kryją się skupiska charakterystycznych dla Jury roślin światło i wapieniolubnych.

***

W Beskidzie problem polega na wyprowadzeniu owiec na wzniesienia, na Jurę trzeba je najpierw w ogóle wprowadzić, choć wcale nie będą tu odkrywającymi nowy ląd Kolumbami. Już 600 lat temu ów teren wykorzystywany był pastersko, a z czasem „dorobił się” nawet własnej rasy – owcy olkuskiej. Dzisiaj, niestety, nader rzadko występującej.

Właśnie ją, a także wrzosówkę pragną upowszechnić członkowie opracowującego program zespołu. W jego skład weszli przedstawiciele obu wytypowanych do eksperymentu regionów, Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, Urzędu Marszałkowskiego, fachowcy z Ośrodka Doradztwa Rolniczego, Zespołu Parków Krajobrazowych, z wszystkich znaczących instytucji związanych z rolnictwem i hodowlą zwierząt.

Projekt, oprócz estetyczno-ekologicznego wymiaru, ma także inne, nie mniej ważne cele. Owce będą nie tylko odsłaniać i zdobić polanki. Te niepozorne, kędzierzawe parzystokopytne ożywią i gospodarczo zdynamizują regiony. Wzdłuż miejsc ich wypasu powstaną ścieżki dydaktyczno-widokowe, bacówki, gdzie serwowane będą sery, knajpki przesiąknięte wonią baranich udźców i przepysznej jagnięciny. Tak to mniej więcej ma wyglądać.

***

Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Otóż program adresowany jest bardziej do hobbystów niż poważnych hodowców. Zakładany wskaźnik „zaowczenia” terenu to jakieś cztery, pięć sztuk na hektar. Zwierzęta będą żywić się w zasadzie, na własną rękę, a ściślej raciczkę (tym, co skubną na łączce). Ich wartość mięsna, a co za tym idzie handlowa, nie będzie zbyt wysoka. Mimo to, zespół opracowujący program jest pełen optymizmu. Chętni do podjęcia hodowli muszą, co prawda, posiadać odpowiednią powierzchnię użytków zielonych i dysponować zapleczem technicznym, za to wnoszą zaledwie pięć procent wartości stada. Resztę niemałych kosztów, związanych także ze szkoleniem przyszłych owczarzy, zakupem pojazdów do transportu stada, promocji programu etc ponosi Urząd Marszałkowski.

Ewa Paulewicz-Koryl ze starostwa zawierciańskiego sporządziła kosztorys przedsięwzięć niezbędnych do rozruchu programu na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Zamknął się on sumą 359 tys 900 złotych. Choć program nie jest jeszcze zapięty na ostatni guzik (z cząstkowych propozycji „do kupy” złoży go Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Bielsku Białej, a potem „klepnie” Zarząd Województwa), udział w jego „jurajskim” fragmencie zadeklarowali już rolnicy z gmin Włodowice, Kroczyce, Łazy. Jeśli wytrwają w postanowieniu, obejmą w posiadanie trzy stada owcy olkuskiej (w sumie 25 maciorek i trzy tryki). Wcześniej jednak trzeba znaleźć tzw. beneficjenta programu, czyli pozarządową organizację, za pośrednictwem, której będzie on realizowany. W rejonie zawierciańskim poważne, jak się wydaje, zainteresowanie tą rolą okazało jedno ze stowarzyszeń.

***

„Owcę plus” próbowano dwa lata temu wdrożyć w województwie małopolskim, z raczej miernym skutkiem. – Staramy się nie powtarzać błędów, jakie tam popełniono. Program przewidziany jest na parę lat. Wierzę, że za jego sprawą uda się zainicjować i spopularyzować hodowlę ras Olkuskiej i Wrzosówki, czy generalnie owczarstwo. To idea naprawdę sensowna – przekonuje Ewa Paulewicz-Koryl.

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!