Na tym turnieju panuje żelazna dyscyplina. Wiadomo, że z bronią nie ma żartów. Zwyczajną wiatrówką można komuś oko wybić, a tu strzela się przecież z nie byle czego, tylko z kbks-u. O zwycięstwo nigdy nie jest łatwo, oko zawsze może zawieść.
Pod drewnianym zadaszeniem są cztery stanowiska. Na komendę człowieka, prowadzącego zawody, do każdego pospiesznie podbiegają młodzi strzelcy. Wszyscy dzierżą w dłoniach po 5 sztuk amunicji. Kładą się na drewnianym podeście, chwytają broń, a potem pospiesznie ładują magazynki złotawymi nabojami. Teraz w absolutnym skupieniu pozostaje im tylko mierzyć w środek tarczy, ustawionej w odległości 50 metrów. Żaden z karabinków nie jest wyposażony w przyrządy optyczne, a czarny punkcik, w który należy trafić, prawie niewidoczny. Padają pierwsze strzały. Nikt się spieszy, nikt nikogo nie popędza. Tempo jest nieistotne, ważny jest końcowy efekt. W trakcie serii strzelcy mają szansę na skontrolowanie swoich wyników przy pomocy lunet ustawionych na trójnogach przy wszystkich stanowiskach. Można wówczas nieco skorygować trajektorię lotu pocisku, mierząc na przykład „pod punkt”. Po zakończeniu serii, prowadzący turniej przegląda broń i odbiera łuski od zawodników. To konieczne, bo z wystrzelanej amunicji należy się rozliczyć. Pozostaje już tylko pobiec po tarcze, by naocznie przekonać się, jakim wynikiem zakończyła się ta rywalizacja. Marzeniem każdego miłośnika strzelectwa byłaby okrągła pięćdziesiątka, z reguły kończy się jednak na około czterdziestu punkcikach. To i tak wiele jak na amatorów.
Ludzie mówią: Co to za sport? Przecież ani się nie biegnie, ani nie skacze, nawet zadyszki od tego nie ma…
– Ale jest rywalizacja, jest bój o każdy choćby najdrobniejszy punkt. Poza tym, w zależności od rangi imprezy, u każdego z zawodników ostro wzrasta poziom adrenaliny. Zawsze chcemy być najlepsi, chcemy sięgać po prestiżowe tytuły – dokładnie tak, jak dzieje się to w przypadku każdej innej dyscypliny sportowej. W dobrej cenie są u nas celne oko i pewna ręka. Ale nawet jeśli ktoś dysponuje tymi przymiotami od urodzenia, bez treningów nigdy nie osiągnie sukcesu – mówi Zbigniew Brzozowski, opiekun jednej ze strzelnic pod Łodzią.
Strzelectwo sportowe w teorii
Jak czytamy w źródłach encyklopedycznych: „Strzelectwo sportowe to dyscyplina, polegającą na współzawodnictwie w strzelaniu ze sportowej broni palnej albo pneumatycznej do tarczy lub celów ruchomych. Wyróżnia się 3 podstawowe rodzaje strzelań – z karabinów i karabinków w postawie leżącej, stojącej i klęczącej, z pistoletów (w postawie stojącej) oraz ze strzelb śrutowych do rzutków. Strzelectwo znalazło się w programie olimpijskim już podczas pierwszych igrzysk w Atenach 1896 r.. Polacy zdobyli dotychczas cztery złote medale olimpijskie: Józef Zapędzki w Meksyku 1968 r. i Monachium 1972 r. oraz Renata Mauer w Atlancie 1996 r. i Sydney 2000 r.”
Budowa i konserwacja strzelnicy to zadanie dla członków klubu.
Sportowe strzelanie pod banderą LOK
Zdecydowana większość klubów strzeleckich w Polsce funkcjonuje pod szyldem Ligi Obrony Kraju. Zwykle stanowią one samodzielne, amatorskie, niezależne finansowo jednostki, które bezpośrednio podlegają odpowiednim powiatowym lub miejskim zarządom LOK. Celem działalności owych klubów jest popularyzowanie strzelectwa sportowego, prowadzenie systematycznych treningów, organizowanie oraz współorganizowanie okolicznościowych imprez masowych w zakresie swojej działalności. Aby tego rodzaju klub funkcjonował, potrzebna jest odpowiednia baza. Trzeba dysponować spełniającą wszelkie wymogi strzelnicą, koniecznie należy też zorganizować bezpieczny magazyn na broń (jeśli klub posiada ją na stanie, czasami broń stanowi własność prywatną – wtedy jej zabezpieczenie to obowiązek właściciela). Każdemu klubowi szefuje zarząd – z reguły w pięcioosobowym składzie (przewodniczący, zastępca, sekretarz, skarbnik, członek zarządu). Członkiem klubu może być osoba pełnoletnia, nie pozbawiona praw publicznych. To nie jedyny warunek, trzeba bowiem przejść jeszcze rozmowę kwalifikacyjną i wypełnić stos ważnych (ze względu na fakt obcowania z bronią) papierów. Potem trzeba już tylko przestrzegać postanowień statutu, regulaminu i uchwał władz klubu, brać czynny udział w zawodach strzeleckich, poświęcać się w pracach na rzecz klubu oraz… opłacać regularnie składki członkowskie. No i bezwzględnie należy przestrzegać przepisów obchodzenia się z bronią palną. Jak pacierza trzeba się także wyuczyć regulaminów i zarządzeń korzystania ze strzelnicy sportowej.
Jak zarobić na utrzymanie?
Żeby klub porządnie funkcjonował, nie wystarczą skromne wpłaty członków. Dobrze jest, jak gmina się czasami uśmiechnie i dorzuci parę groszy na amunicję – w zamian można zorganizować na przykład turniej o puchar wójta. Jeszcze lepiej konto klubowe wygląda, kiedy w „zabawę” wciąga się majętnych przedsiębiorców. Ci nie przejmują się kiepskimi wynikami, dla nich ważna jest integracja, dobra zabawa itd. Niezłym sposobem na podratowanie zasobów finansowych jest także organizacja zawodów z tak zwanym wpisowym – z reguły jego wysokość kształtuje się na poziomie 15-25 złotych. To stawka niezbyt wygórowana, zważając na wysokość opłat, jakie pobierają komercyjne strzelnice. Dość powiedzieć, że w Warszawie godzina korzystania z toru oraz wypożyczenie broni to koszt około 100 złotych. Amunicja płatna jest dodatkowo. LOK-owskie kluby swoje strzelnice mają zlokalizowane głównie na terenach wiejskich, tu zarobić można również na myśliwych, którzy przestrzeliwują swoją nową, lub świeżo wyregulowaną broń. Ponadto na cyklicznych treningach stawiają się policjanci oraz pracownicy firm ochroniarskich. Wszyscy zostawiają po parę złotych, więc kluby mogą być spokojne o swoje istnienie.
Przemysław Chrzanowski
Fot. Autor