Wywiad z Józefem Kuleszą z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego

pan
Wywiad z Józefem Kuleszą, Kierownikiem Oddziału Planowania Cywilnego Bezpieczeństwa Publicznego w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie Z Józefem Kuleszą rozmawia Łukasz Dziatkiewicz.

Wydziały bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego znajdują się w każdym województwie. Proszę wyjaśnić pokrótce jakie są ich zadania.

Są to sprawy bezpieczeństwa i porządku publicznego, obrony cywilnej oraz sytuacji kryzysowych. W ramach tego wydziału funkcjonuje wojewódzkie centrum zarządzania kryzysowego, które monitoruje sytuację w zakresie potencjalnych i występujących zagrożeń na terenie naszego województwa.

Pan szefuje Oddziałowi Planowania Cywilnego Bezpieczeństwa Publicznego. Czym się Państwo zajmujecie w związku z powodziami?

Nadzoruję pewien zakres związany z planowaniem cywilnym i bezpieczeństwem publicznym. Pod pojęciem planowanie cywilne rozumiemy tworzenie i aktualizację wojewódzkiego planu zarządzania kryzysowego, w tym wojewódzkiego planu operacyjnego ochrony przeciwpowodziowej oraz szeregu innych planów i procedur, które są związane z reagowaniem kryzysowym.

Przejdźmy do obywateli i ich bezpieczeństwa. Część ludzi z własnego doświadczenia (lub rodziny, znajomych, czy sąsiadów) wie, że mieszkają na terenach, gdzie mogą wystąpić zalania lub podtopienia. Ale czasem są to bardzo bolesne niespodzianki. Jak sprawdzić czy istnieje takie zagrożenie?

Studium wskazujące obszary zagrożone powodzią (dawniej robił to starosta) prowadzi Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Te informacje mają trafić do gminy oraz powiatu i właśnie tam powinny być dostępne. W dzisiejszych czasach informacje o zagrożeniu powodziowym można również znaleźć na stronach internetowych tychże jednostek organizacyjnych administracji samorządowej. My oczywiście również otrzymujemy w tym zakresie informacje z RZGW. Jak wygląda sytuacja powodziowa dowiadujemy się także z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, który realizuje zadania związane z monitoringiem cieków wodnych. Od nich otrzymujemy meldunki, a czasem ostrzeżenia o charakterze hydrometeorologicznym, o sytuacji pogodowej czy stanie wód. Jeśli chodzi o ochronę przeciwpowodziową, to współpracujemy z wszelkimi instytucjami, które realizują zadania w tym zakresie.

Ludzie mieszkający na danym terenie jakiś czas, raczej na pewno wiedzą, czy u nich zdarzają się zalania bądź podtopienia. Ale co jeśli ktoś dopiero ma zamiar się osiedlić w jakimś rejonie lub postawić tam dom, gdzie powinien zasięgnąć informacji odnośnie zagrożeń powodziowych?

Planujący budowę musi uzyskać pozwolenie. W wielu gminach istnieje plan zagospodarowania przestrzennego, z zaznaczeniem, gdzie i jak powinno się budować, w tym ze względu na niebezpieczeństwo zalania w wyniku powodzi. Do tragedii dochodzi nierzadko kiedy ludzie otrzymują pozwolenie, ale budują niezgodnie z zawartymi w pozwoleniu warunkami. Na przykład jest parcela gdzie można postawić tylko altanę, a ktoś stawia dom jednorodzinny. Poza tym są sąsiedzi – od nich można dowiedzieć się dużo, przede wszystkim jak wyglądała sytuacja powodziowa na przestrzeni ubiegłych lat. Choć trzeba pamiętać, że przyroda bywa nieprzewidywalna. Istnieją obszary, gdzie przez długie lata nic się nie dzieje, a potem przychodzi kataklizm jak w 1997 r.

No właśnie – to była powódź tysiąclecia wywołana zresztą nie przez roztopy tylko obfite deszcze latem. Jak sprawdziłem rozróżnia się cztery typy powodzi: opadowe, roztopowe, zimowe i sztormowe. Przewidywanie, a co za tym idzie, przygotowanie się na te pierwsze jest chyba trudniejsze niż te związane z okresem zimowym?

Tak, bo te są związane z prognozą meteorologiczną, a one jak wiadomo nie są całkowicie pewne i im dłuższy okres tym trudniej przewidzieć pogodę.

Jak administracja państwowa i samorządowa przygotowuje się na zagrożenie powodziowe?

Na każdym poziomie administracyjnym – gminy, powiatu i województwa – jest opracowany plan operacyjny ochrony przed powodzią. W gminie i powiecie musi być on najbardziej szczegółowy, Wskazuje się na nim rejony najbardziej zagrożone, miejsca gdzie należy ewakuować ludność, wykaz i charakterystykę wałów przeciwpowodziowych czy zbiorników retencyjnych etc. Czyli zawiera on rozmaite ustalenia i wykaz całego szeregu działań, które należy podjąć gdyby do powodzi doszło.

Kto taki plan opracowuje?

W zależności od szczebla osoby kierujące daną jednostką administracyjną są odpowiedzialne za ich opracowanie, czyli wójt, burmistrz, starosta, prezydent miasta i wreszcie wojewoda. Na szczeblu wojewódzkim plan jest opracowywany i aktualizowany w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Najistotniejsze ustalenia w zakresie podejmowanych działań ochrony przeciwpowodziowej zwierają się w planach operacyjnych ochrony przed powodzią na poziomie samorządowym – w gminach i powiatach.

Czy plan zmieniany jest co roku?

Nie, ale powinien być rokrocznie, a w razie potrzeby na bieżąco aktualizowany. W planie operacyjnym ochrony przed powodzią jak sama nazwa mówi są wskazane procedury, sposoby działania władz i służb na wypadek wystąpienia powodzi lub jej zapobiegania. Na przykład, gdy na jakimś terenie jest przewidziane zagrożenie powodziowe, to wójt (czy też starosta, burmistrz czy prezydent w stosunku do podległych im formacji) może uruchomić siły Obrony Cywilnej. Jednym z podstawowych zadań OC jest współdziałanie w zwalczaniu klęsk żywiołowych i zagrożeń środowiska oraz usuwaniu ich skutków. W przypadku powodzi to m.in. wykrywanie i oznaczanie niebezpieczeństw, ostrzeganie, ewakuacja, odkażanie etc.

A jak wygląda sprawa sprzętu, który obok ludzi jest tu chyba kluczowy?

Istnieją magazyny przeciwpowodziowe i to zgodnie z prawem powinny być na każdym poziomie: gminnym, powiatowym i wojewódzkim. Na terenie województwa małopolskiego podlegają Zarządowi Województwa Małopolskiego, a zawiadywane są przez Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie. Przechowywane są w nich pompy i agregaty pompowe, osuszacze (czyli urządzenia przeznaczone do osuszania zawilgoconych pomieszczeń) oraz agregaty tak prądotwórcze, jak i oświetleniowe.

Czym się różnią zadania Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych od Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Chyba pierwszy z nich jest bardziej istotny w kwestii spraw powodziowych?

Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie (www.mzmiuw.krakow.pl) zajmuje się budową i konserwacją wałów przeciwpowodziowych oraz niektórymi urządzeniami wodnymi np. przepompowniami. Natomiast RZGW kontroluje koryta rzek i duże obiekty hydrotechniczne (zapory i zbiorniki wodne). To bardzo istotne w okresie wiosennych roztopów, bo każdy zbiornik i zapora wodna funkcjonuje wg określonej instrukcji. Zbiornik wodny musi posiadać pewną rezerwę, by móc przyjąć spływającą wodę. Jeśli rezerwa jest zbyt mała to dyrektor RZGW podejmuje decyzję o spuszczeniu stosownej ilości wody. Oczywiście wtedy następuje podniesienie poziomu wody w ciekach ją odprowadzających. Wojewoda ma zgodnie z prawem 6 godzin by taką decyzję zakwestionować. Przy czym zaznaczam, że taka operacja nie może odbyć się ze szkodą dla mieszkańców, przez co mam na myśli podtopienia nią wywołane.

W jaki sposób mieszkańcy zagrożonych terenów są powiadamiani o nadciągającym niebezpieczeństwie?

To zależy od tego z jakim zagrożeniem mamy do czynienia. Jeśli z IMiGW otrzymamy ostrzeżenie odnośnie anomalii pogodowych, to natychmiast przekazujemy je do powiatowych centrów, a te przekazują je dalej do wójtów i burmistrzów. Do powiadamiania mieszkańców zawsze wykorzystywane są lokalne media, zresztą one stale przekazują informacje meteorologiczne. Do ostrzegania na obszarach szczególnie zagrożonych powodzią są wykorzystywane systemy syren alarmowych, lokalne radiowęzły, jednostki OSP i Policji.

Ale to nam nie grozi, bo jak słyszałem, że wieści są optymistyczne i na terenie Małopolski w tym roku powodzi nie będzie.

Rzeczywiście nie. W niektórych rejonach kraju spadło bardzo dużo śniegu, w województwie małopolskim, szczególnie w powiatach północnych. Paradoksalnie na terenach podgórskich, np. w Zakopanem jest zdaje się mniej śniegu niż w Krakowie. Jeśli sytuacja się utrzyma, tzn., że w ciągu dnia są temperatury dodatnie, ale w nocy ujemne, to śnieg i lód będą topić się powoli, a co za tym idzie woda z topnienia odpływać stopniowo. Co nie oznacza, że nie może dojść do lokalnych podtopień czy nawet niewielkich powodzi. Warto w tym miejscu zaznaczyć i rozróżnić dwie sytuacje powodziowe: wezbrania czy przerwania wałów na dużych rzekach, to co innego, niż gdy mała rzeczka na skutek gwałtownych opadów zmienia się w niemałą rzekę.

Duże niebezpieczeństwo, którego w tym roku na szczęście nie ma, stwarza długotrwała i gwałtowna odwilż, zwłaszcza gdy rzeki są zalodzone, bo może to prowadzić do zatorów lodowych. Monitorujemy to za sprawą RZGW. Można wejść na ich stronę (w przypadku krakowskiego to: www.krakow.rzgw.gov.pl) i dowiedzieć się jak wygląda sytuacja. Małe rzeki, strumienie i potoki nie są monitorowane, ani przez RZGW, ani IMiGW (www.imgw.pl) i właśnie tam może dojść do niewielkich podtopień czy powodzi. Jest to m.in. kwestia ich małej retencji, czyli zdolność do gromadzenia wody i przetrzymywania jej. To co stopnieje musi gdzieś odpłynąć.

Wywiad był przeprowadzany 19.02, kilka dni później sytuacja uległa zmianie za sprawą ocieplenia. Podczas autoryzacji 24.02 zapytałem o to, oto odpowiedź:

Obecnie zagrożenie minimalnie wzrosło ze względu na wyraźną odwilż, w związku z tym większa ilość wody dostaje się do cieków wodnych. Niemniej na terenie województwa małopolskiego nie ma takiego zagrożenia jak w innych województwach. Póki co nie można mówić o sytuacji alarmowej.

Nigdy nie ujarzmimy w pełni, nie będziemy w stanie kontrolować czy przewidywać przyrody, niemniej możemy przynajmniej nie pogarszać sprawy. Tyczy to się także powodzi.

Niestety jak w przypadku i innych klęsk żywiołowych, także i za powodzie ludzie bywają współodpowiedzialni albo przynajmniej doprowadzają do pogorszenia sytuacji. Mam tu na myśli nie tyle zabudowywanie polderów, czyli też fatalne decyzje administracyjne, jak miało to miejsce w czasie powodzi w 1997 roku, ale działania na o wiele mniejszą skalę, np. wyrzucanie różnych rzeczy, zwłaszcza przy okazji budowy czy remontów, do rowów melioracyjnych bądź strumieni, co może wywołać nieszczęście albo przynajmniej pogorszyć sytuację. Oczywiście początkowo nic się nie dzieje, ale tylko do czasu. Poziom wody w takich przypadkach się podnosi i w okresie powodziowym nierzadko w związku z tym dochodzi do katastrofy. Gdy przybywają na miejsce służby okazuje się, że ktoś dajmy na to wysypał gruz.

W takich przypadkach szkodzi się zazwyczaj innym, ale można i sobie samemu napytać biedy. Myślę tu przede wszystkim o budowie domu – nieprzestrzeganie przepisów budowlanych czy pozwolenia na budowę, nieprzeprowadzenie działań zabezpieczających etc. bywają przyczynami nieszczęścia. Słyszałem też o sytuacjach, że sąsiad sąsiadowi zasypał rów retencyjny z przepustem i nieszczęście było gotowe. Za brak wyobraźni lub wiedzy oraz omijanie lub lekceważenie przepisów często się płaci. Co gorzej nierzadko poszkodowani są bogu ducha winni. Wiedza i odpowiedzialność za to co się robi jest jak zazwyczaj kluczowa.

Rozmawiał Łukasz Dziatkiewicz

***

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!