Krzywda niejedno ma imię, czyli o okrucieństwie wobec zwierząt

kufelzlapa

Coraz częściej w mediach pojawiają się doniesienia o nieludzkim taktowaniu zwierząt. Zaniedbane konie czy bydło, pies zagłodzony na śmierć. Takie przypadki można by mnożyć. Czasami okoliczności okazują się być wyjątkowo drastyczne, jak głośna sprawa ze schroniska dla zwierząt w Białce. Psy były tam zabijane i przerabiane na smalec. Czy jako społeczeństwo staliśmy się bardziej okrutni?

– Wprost przeciwnie, ludzie robią się coraz wrażliwsi na los zwierząt – wyjaśnia Ewa Rudzińska z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals. – Takie informacje przedostają się do mediów dlatego, że budzą coraz powszechniejsze oburzenie. Także my, jako organizacja broniąca praw zwierząt, dostajemy coraz więcej próśb o interwencje w sprawie niehumanitarnego ich traktowania. Zwiększa się wiedza społeczeństwa na temat potrzeb zwierząt. Kiedyś nikogo nie raził pies uwiązany na krótkim łańcuchu z nieocieploną budą i bez stałego dostępu do wody. Teraz takie przypadki są zgłaszane do odpowiednich instytucji i coraz częściej znajdują finał w sądzie.

Równi wobec cierpienia

Nauka w tej sprawie jednoznacznie staje po stronie zwierząt – one też cierpią. Doświadczenia wykazują, że są one świadome miejsca przebywania, relacji z otoczeniem i tego, jak są traktowane. Każde zwierzę, jeśli tylko ma możliwość, unika dyskomfortu, a krzywdzone reaguje ucieczką. Nie tylko to je łączy z ludźmi. Tak jak my potrafią uczyć się, bawić, a także mają rozbudowaną strukturę społeczną.

Dla przykładu bydło na wolności potrafi rozpoznawać 50-70 osobników ze stada i zachowywać się inaczej w stosunku do poszczególnych jednostek. Wykazują także opiekuńczość i cierpią, gdy nie mogą zaspokoić nie tylko głodu czy pragnienia, ale także instynktu macierzyńskiego. Współczesna nauka dzięki możliwości badania nie tylko widocznych zachowań, ale także zwierzęcych hormonów, w tym kortyzolu – hormonu stresu, potrafi wniknąć w naturę zwierząt w dużo większym stopniu niż w minionych latach.

Nie trzeba jednak być naukowcem, by uświadomić sobie jak „ludzkie” potrafią być zwierzęta. Wie o tym z pewnością każdy spostrzegawczy rolnik. Jednak przy głębszej analizie, złożoność ich zachowań może być zaskakująca. Wiadomo na przykład, że wśród krów istnieje bardzo silna relacja między matką a córką. Zaobserwowano, że gdy młoda krowa urodziła martwe cielę i została wypuszczona przez udzielającego jej pomocy weterynarza, chwiejnym krokiem przemierzyła pastwisko, aby znaleźć swoją matkę. Starsza zaczęła lizać, a wręcz pocieszać swoją córkę. Podobne cechy wykazują świnie, które potrafią rozpoznać od 20 do 30 swoich pobratymców, a przy powitaniu pozdrawiają się całą gamą świadomych sygnałów. Szczególna więź łączy też maciorę i jej młode. Po oddzieleniu zwierzęta usilnie się nawzajem wzywają, choć dla ludzi poszczególne odgłosy mogą wydawać się takie same bez względu na okoliczności.

Także prawo ma na uwadze dobro zwierząt. Polska jako kraj ma w tym względzie godną poszanowania tradycję. To my byliśmy pierwszym europejskim państwem, które ujęło w prawie obowiązki ludzi wobec zwierząt. Już w okresie międzywojennym, w 1928 roku, prezydent Ignacy Mościcki podpisał rozporządzenie o ochronie zwierząt, które z różnymi zmianami obowiązywało do 1997 roku. Zostało wtedy zastąpione Ustawą o ochronie zwierząt, która obowiązuje do dzisiaj. Dodatkowe przepisy znajdują się w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie minimalnych warunków utrzymania poszczególnych gatunków zwierząt gospodarskich. Polaków obowiązują także przepisy unijne, które określają minimalne normy ochrony. Mówi o nich Dyrektywa Rady 98/58/WE oraz dyrektywy ustalające sposób dopuszczalnego traktowania świń, cieląt, kur niosek i krucząt brojlerów.

– Poważnym problemem jest jednak to, że polskie przepisy często są niejasno sformułowane i nie oddają unijnych norm. Dlatego niejednokrotnie rolnicy łamią prawa zwierząt nie ze złej woli, a po prostu z braku wiedzy w tym zakresie – precyzuje Ewa Rudzińska.

Warto zatem uświadomić sobie, jak w ogólnym zakresie wygląda polskie prawodawstwo w kwestii traktowania zwierząt oraz jakie kary grożą za ich lekceważenie. Ustawa o ochronie zwierząt za nieuzasadnione zabicie lub niehumanitarny ubój przewiduje karę nie tylko grzywny, lecz nawet pozbawienia wolności do roku, a w przypadku szczególnego okrucieństwa do dwóch lat. Mówi także o możliwym przepadku zwierzęcia i narzędzi służących do popełnienia przestępstwa, a także zakazie wykonywania określonej działalności, która wiązała się z przestępstwem. Uogólniając, przepisy ustawy mówią, że każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania, a ich okrucieństwo wobec nich i nieuzasadnione zabijanie są zabronione.

– Zwierzęta gospodarskie muszą mieć przede wszystkim czyste i suche pomieszczenia – reasumuje Ewa Rudzińska. – Jeśli utrzymywane są w systemie otwartym, muszą mieć zapewnione schronienie przed szkodliwymi warunkami atmosferycznymi. Należy także zagwarantować należytą swobodę ruchu. Kojce i boksy muszą być przynajmniej tak duże, żeby zwierzęta mogły się w nich swobodnie obracać. W kwestii pożywienia należy zapewnić zwierzętom adekwatną do ich potrzeb paszę w odpowiednich ilościach oraz dostęp do wody, a w razie choroby opiekę weterynaryjną. Warto przy tym zwrócić uwagę, że takie warunki na mocy Ustawy o ochronie zwierząt należy zagwarantować również psom i kotom.

W służbie zwierzętom

W Polsce egzekwowaniem przestrzegania praw zwierząt zajmuje się głównie inspekcja weterynaryjna. Jednostkami, które mogą zainterweniować w przypadku łamania praw zwierząt, są również straż miejska i policja oraz organizacje pozarządowe, które mają w swoim statucie ochronę praw zwierząt, takie jak OTOZ Animals czy Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Co jednak zrobić, gdy sami jesteśmy świadkami ludzkiego okrucieństwa?

– Jeśli widzi się okrucieństwo wobec zwierząt, naszym moralnym, ludzkim obowiązkiem jest działanie, ponieważ tylko ono może zmniejszyć rozmiar krzywdy dziejącej się na tym świecie – apeluje Mateusz Czmiel, Inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

– Przyglądając się biernie i bojąc się wychylić przed szereg, sami stajemy się współwinni wyrządzanej krzywdy. Dlatego będąc świadkami znęcania się nad zwierzętami, niezwłocznie powiadommy działającą na naszym terenie organizację zajmującą się ochroną zwierząt albo bezpośrednio inspekcję weterynaryjną, straż miejską lub policję.

Często osoby zgłaszające interwencje obawiają się, że osoba, która łamie prawa zwierząt, dowie się, od kogo pochodzi informacja. Oczywiście jest to obawa nieuzasadniona, gdyż wszystkie organizacje i instytucje obowiązuje ochrona danych osobowych. Jednakże wszelkie zgłoszenia skierowane do służb jak policja czy staż miejska, muszą zawierać dane zgłaszającego, takie jak nazwisko, adres zamieszkania i numer telefonu (jeśli nie ma się własnego, można – za zgodą – podać sąsiedzki).

Zgodnie z prawem wszelkie anonimowe doniesienia nie muszą być respektowane. Dużym problemem może też okazać się ignorancja funkcjonariuszy. Nieraz opisywane były przypadki, w których policja nie miała pojęcia o istnieniu Ustawy o ochronie zwierząt. Nie należy dać się zbyć. Policja musi przyjąć zawiadomienie i będzie mogła go zignorować, jeśli sprawa zostanie zgłoszona osobiście, ale na piśmie. Dla pewności warto mieć przy sobie kopię, pod którą podpisze się funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie, co da nam pewność, że sprawa nie zostanie pominięta.

Można też działać samemu. Widząc krzywdzone zwierzę, samo zwrócenie uwagi na łamanie przepisów, poparte groźbą zgłoszenia odpowiedniemu organowi, może okazać się wystarczającą interwencją. Warto o tym pamiętać, gdy krzywda ma charakter nagły. Interwencja odpowiednich służb czy organizacji z pewnością zajmie trochę czasu, którego ofiara może nie mieć i w międzyczasie skonać.

Choć skala zjawiska maltretowania zwierząt jest bardzo szeroka, interwencje dotyczą najczęściej złych warunków, w jakich się je przetrzymuje. Nie wszystkim starcza empatii lub wyobraźni, by zabezpieczyć swoich podopiecznych od zimna, deszczu czy zapewnić im minimalną swobodę ruchu. Czasem problemem jest też czystość.

– Najgorszym przypadkiem zaniedbania zwierząt, z jakim się spotkałem, pracując jako inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, miał miejsce w Opatowicach we Wrocławiu – mówi Mateusz Czmiel. – Właścicielką posesji była starsza kobieta. Hodowała ona nutrie, owczarki podhalańskie, kozy oraz świnie. Wszystkie zwierzęta przetrzymywano w fatalnych warunkach, psy były zarobaczone, chore. Kozy i świnie brodziły w wielocentymetrowej warstwie błota, także one były brudne i chore. Wszędzie znajdowały się garnki ze zgniłą żywnością, która stała w nich już co najmniej kilka miesięcy. Wszystko wyglądało tak, że nawet trudno to opisać. Co nas jednak zdziwiło, właścicielka stwierdziła, że tak było od zawsze i wszystko jest w porządku…

 

Praca u podstaw

Medialnym echem odbiły się przypadki wykrywania w niektórych pseudo schroniskach prawdziwych masarni, które zajmowały się przerabianiem psów na smalec. Były to przykłady tym bardziej bulwersujące, że haniebnym procederem trudniły się organizacje, mające w założeniu opiekować się psami i dawać im namiastkę godnego życia. Zastanawiające jest także to, że ten psi smalec można było kupić nie tylko u producenta, ale także w wielu okolicznych sklepach. O wszystkim musieli zatem wiedzieć mieszkańcy, którzy przez całe lata nie mieli odwagi zgłosić tego odpowiednim służbom. Do pewnego stopnia zrozumiałe jest trzymanie się stereotypów i „medycyny ludowej” przez ludzi starszych, wychowanych w dawnych, przednaukowych przekonaniach. Jednak w czasach, gdy medycyna dysponuje już tak zaawansowanymi technologiami jak lasery, tomografia komputerowa czy leki najnowszych generacji, uciekanie się do metod sprzed wieków wydaje się potwornym anachronizmem. Wystarczy przypomnieć sobie czytaną w szkole lekturę pt. „Antek” i siostrę głównego bohatera leczoną z wiadomym skutkiem poprzez włożenie „na trzy zdrowaśki do pieca”.

Niedoinformowanie społeczeństwa wynika z braków w edukacji. Organizacje porządku publicznego jakie jak Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce lub Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt Animals, poza działaniami interwencyjnymi, podejmują się także misji oświatowej w zakresie uwrażliwiania na los zwierząt. Pierwsza z nich może poszczycić się naprawdę długą tradycją, sięgającą 1864 roku. Poza prowadzeniem schronisk organizacje tego typu bronią praw zwierząt także poprzez współudział w projektowaniu adekwatnych przepisów prawnych oraz nadzorują ich wykonywanie. Inspektorzy, wraz z odpowiednimi służbami, wkraczają w przypadku podejrzenia łamania prawa odnośnie nieuzasadnionego krzywdzenia zwierząt. Rocznie przeprowadza się tysiące interwencji. Część z nich to fałszywe alarmy, ale inne kończą się natychmiastowym odebraniem zwierząt w asyście policji, a potem postępowaniem karnym wobec właściciela.

– Pomimo luk w przepisach, a także nie do końca jeszcze sprawnie działającego systemu kontroli i egzekwowania przestrzegania praw zwierząt, sytuacja zwierząt gospodarskich w Polsce jest korzystniejsza niż w wielu innych krajach Europy – mówi Ewa Rudzińska. – Bierze się to stąd, że większość zwierząt żyje nie w systemie chowu przemysłowego, a w niedużych gospodarstwach indywidualnych. Większości rolników zależy na dobrostanie utrzymywanej trzody. Ze względu na niedużą ich liczbę, mają możliwość indywidualnego podejścia do zwierzęcia i zapewnienia im lepszych warunków bytowania.

Jednak także na polskiej wsi widać niekiedy braki w świadomości odnośnie należytego traktowania zwierząt. Wciąż spotykany jest proceder tzw. „drutowania” świń. Pomimo że został zakazany przez Unię Europejską, nadal na wielu wsiach jest stosowany. Wynika to z błędnego interpretowania unijnych dyrektyw, gdyż Unia dopuszcza jedynie kolczykowanie nosów świń utrzymywanych w systemie otwartym. Kolczykowanie polega jednak na zakładaniu świni specjalnego kółka nosowego, a nie przebijaniu nosa świni drutem. Uniemożliwia to naturalne zachowanie zwierzęcia, które ma instynkt rycia. Przy każdej próbie drut sprawia świni olbrzymi ból. Przekładając to na ludzkie standardy, można porównać to do tortury stosowanej kiedyś w więzieniach, polegającej na uniemożliwieniu przybrania wyprostowanej postawy ciała, która leży w ludzkiej naturze.

– Podejście do zwierząt z czasem się zmienia, ulega poprawie, ale można to zaobserwować głównie w dużych miastach – zauważa Mateusz Czmiel.

– Na wsi bywa już gorzej. Zdarzają się psy uwiązane na krótkich łańcuchach czy strzelanie do bezdomnych kotów. Można zauważyć też mniejszą świadomość, że zwierzęta tak samo czują ból, chłód i głód jak ludzie. Taki stan rzeczy wynika głównie z braku edukacji oraz powszechnych stereotypów. Przykładem może być sterylizacja psów – niektórzy ludzie wciąż mylnie uważają, że zmienia ona osobowość zwierzęcia, pozbawia energii. Poza tym uważają, że jest to okaleczanie, więc lepiej kolejne mioty utopić w rzece. Jest to absolutnie błędne myślenie i wymaga zmiany przez edukację.

Ślepe mioty można na ogół bezpłatnie uśpić w najbliższym schronisku dla zwierząt, co jest o wiele bardziej humanitarne. Poza tym topienie zwierząt jest przestępstwem, za które grożą dotkliwe kary. Zmiany wymaga także podejście do transportu zwierząt. Przerażające sceny można wciąż zobaczyć na targowiskach, na których zwierzęta są traktowane często jak przedmioty. Nagminne jest np. ładowanie kupowanych prosiąt do worków i przewożenie ich w bagażnikach samochodów. Powoduje to niewyobrażalny stres dla zwierząt. Często też rolnicy nie dokonują korekcji przerośniętych racic i kopyt, które w naturalnym środowisku uległyby naturalnemu starciu przy chodzeniu. Utrudnia to zwierzętom nie tylko poruszanie się, ale czasem nawet przyjęcie naturalnej pozycji stojącej.

Warto także zwrócić uwagą na relatywne korzyści, które idą w parze z dbałością o dobrostan zwierząt. Dla przykładu, świnie trzymane na samym betonie lub na prętach nie mogą realizować naturalnych zachowań związanych z poszukiwaniem pożywienia poprzez rycie w podłożu. Rodzi to w nich frustrację, która objawiać się może np. przez odgryzanie innym świniom ogonów. Badania wykazują, że prosięta trzymane na torfie i słomie są bardziej aktywne i mniej agresywne niż te, które spędzają życie na samym betonie.

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!