Kładka nad przepaścią

Jerzy organizuje 14 Forum Osób Niepełnosprawnych, Damian montuje własny motocykl, niepowtarzalny, bo dostosowany do jego potrzeb, Martyna odbywa praktykę w urzędzie gminy, a drugi Damian działa w Radzie Gminy. Oni wszyscy mają jeden cel – przerzucić kładkę ze strony „chcielibyśmy”, na stronę „jest to możliwe”.

Rozmawiając o sytuacji ludzi starszych i niepełnosprawnych na wsiach, pierwszymi zdaniami są: „…pomiędzy życiem osób z niepełnosprawnością w mieście, a na wsi jest ogromna…”, albo „miasta posiadają więcej pieniędzy na likwidację barier…”, no i sztandarowe słowa wielu radnych, z którymi przyszło mi rozmawiać w naszym województwie – „… bo mentalność ludzi mieszkających na wsi i w dużych miastach jest skrajnie różna…”.

I trudno się z nimi nie zgodzić. Ale! Z drugiej strony, jak powiedział pewien mędrzec w świetnym musicalu – warto przyjrzeć się problemowi nieco inaczej. Patrzymy na problemy ludzi niepełnosprawnych jak na przepaść, którą musimy zasypać, aby przedostać się na drugą stronę. A, wbrew pozorom, wystarczy dużo mniej – wystarczy zwykła kładka. Dostosowanie wsi do potrzeb osób z niepełnosprawnością nie jest trudne i nie jest tak kosztowne jak w metropoliach.

Wózek na poboczu

Odwiedziłem skuterem kilkadziesiąt wiosek w regionach opolskim i śląskim. Na podwórkach często widziałem ludzi starszych, wspartych o laskę, kawał kostura wyciosanego z grabowego czy jesionowego drzewa. Ale nie spotkałem ludzi na wózkach, o kulach ani z białą laską. Dopiero od sołtysa lub pracowników urzędu gminy dowiadywałem się, że, owszem, ludzie tacy są, ale zamknięci w ścianach swoich domów. Rodziny osób niepełnosprawnych na co dzień zajęci są robotą w gospodarstwie. Nie spotkałem się, by niewidomy, niesłyszący czy osoba na wózku pomagała w chlewni, stodole, stajni, przy kurczętach albo jakiejkolwiek innej pracy.

Pierwsza bariera pozostaje w rodzinnym domu. Bariera zbędności i nieużyteczności. Cztery ściany dają bezpieczeństwo. Uświadamiają, że ulica, droga przez wioskę nie są dla poruszających się na wózkach. Piaszczyste lub gliniane ścieżki pomiędzy obejściami tym bardziej nie nadają się do spacerów. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie pusty wózek na poboczu drogi, wózek z uszkodzonym kołem, rozerwanym płótnem siedziska i leżącym obok przykrytym kurtką człowiekiem. Policja, pogotowie, kilka samochodów i brak najważniejszego… chodnika, pobocza dającego szansę wszystkim poruszającym się nie samochodem.

Damian od kilku lat walczy o autobusy PKS z możliwością wjazdu wózków. Przegrywa każdorazowo z innymi potrzebami samego przewoźnika. Udało mu się jednak przekonać do instalacji windy w przychodni lekarskiej. Teraz podjął starania o windę w Urzędzie Gminy Rudnik. Udało się. Przy okazji remontu wewnątrz budynku gminnego zamontowana zostanie winda. Damian będzie mógł samodzielnie dotrzeć na salę obrad Rady Gminy. Jest zastępcą Przewodniczącego, zna swoje miejsce i rolę. Śledzi rozwiązania zastosowane w innych gminach, miastach. Uważa, że wioski mogą taniej i szybciej dostosowywać warunki funkcjonowania osób niepełnosprawnych.

Krzyk rąk

Martyna obeszła kilkanaście firm, urzędów i biur. Niesłyszącej osobie, nawet zdolnej, mającej opanowane programy graficzne i projektowe, nie jest łatwo.

– Szukam możliwości odbycia praktyki dla osoby nie porozumiewającej się w języku polskim – zadawałem pytanie właścicielom firm, urzędnikom, sekretarzom redakcji i gmin.

– Z angielskim sobie jakoś poradzimy, a rosyjski też zna kilku pracowników. – padała odpowiedź.

– Ale to żaden z tych języków.

– Więc niemiecki, czeski?

– Nie, nieco trudniejszy.

– Czyżby więc chciał pan dać nam na praktykę Chińczyka? – rozmowa przybierała nieco żartobliwy ton.

– Nie, nie chiński. Mówię o języku migowym.

Po tej informacji kończyła się rozmowa. Okazywało się, że łatwiej byłoby załatwić pracę czy praktykę Chińczykowi niż osobie z uszkodzonym słuchem. Marcie się udało. Pracuje w Gminnym Centrum Informacji. Ma dobrego opiekuna informatyka i jest postrzegana jako osoba pracowita, sumienna i rzetelna. Liczy na dobre referencje po odbyciu praktyki.

Prawo jazdy

Damian rozpoczynał od poznawania rowerów. W piątej klasie potrafił rozebrać każdy na części, następnie ponownie złożyć. Od czterech lat składa motocykl. Pomimo swojego wzrostu, radzi sobie doskonale z przeciwnościami. Motor jest tak zbudowany, aby był wygodny dla niego. I jest!

– Damian nie odpuszcza nigdy. Siedzi nad problemem, póki go nie rozwiąże – powiedziała podczas spotkania ze mną jego siostra.

Do wszystkiego dochodził sam. Poznawał silnik na zasadzie rozkładania i składania jak klocków lego. Dziś mechanika nie ma przed nim żadnej tajemnicy. Damian bywa na zlotach motocyklistów, jak ostatnio w Gliwicach. Jeździ z kolegami. Sam nie może, bo nie ma jeszcze prawa jazdy. Ale to nie jest przeszkodą. Siostra dopinguje i trzyma kciuki. Słuchając Damiana, ładuje się akumulatory. Rośnie wiara w to, że wszystko jest możliwe. Zapytałem o marzenie. Ku mojemu zaskoczeniu nie było ono wielkie, podobnie jak Damian o wielkim sercu i uporze. „Tokarka” . mała, taka jak dawniej miały PKT w wojsku. O dalszej nauce na razie Damian nie myśli. Wieś mu wystarcza. Zresztą, raz próbował, ale powiedzieli mu, że zbyt kosztowne byłoby dostosowanie warsztatu praktyk w szkole. Nie przyjęli go. Nauczył się mechaniki sam. Dzięki praktyce!

Prezes na kółkach

Jerzy ma własne stowarzyszenie. Jest aktywnym człowiekiem, któremu nie przeszkadza, że do poruszania musi używać wózka na kółkach. Pomaga zapaśnikom z LKS-u. Tworzy i uaktualnia stronę zapaśników. Przygotowuje pisma i pomaga w organizacji zawodów zapaśniczych. Jest też pomysłodawcą i twórcą Ośrodka Informacji dla Osób Niepełnosprawnych. Ośrodek korzysta z gościnności Starostwa Powiatu Raciborskiego. Każda osoba niepełnosprawna znajdzie tu pomoc w sprawach zawodowych i wsparcie prawne.

Jurek potwierdza tezę o mentalności ludzi z małych środowisk, choć sam jest zaprzeczeniem tego stwierdzenia. Może stąd propozycja najbliższego forum osób niepełnosprawnych: „Osoby niepełnosprawne w Polsce i Europie”. Gośćmi mają być m.in. prof. Jerzy Buzek i Jan Mela. Jerzy angażuje wiele innych środowisk w swoje działania. Uczelnię w Raciborzu oraz Uniwersytet Trzeciego Wieku. Wierzy, że z latami zmieni się mentalność ludzi i słowo niepełnosprawny straci sens. Piękne, nieprawdaż?

Co doradza organizacjom, które chciałyby zająć się pomocą niepełnosprawnym? –Trzeba pamiętać, aby najpierw dobrze rozpoznać ich potrzeby, szanse, możliwości, a także ograniczenia. Chodzi o to, by przez przypadek nie wykluczyć ich z życia.

Razem

Zobaczyłem, jak ludzie radzą sobie z barierami, które stawia przed nimi nie świat, ale często ludzka bezmyślność. Nie jest prawdą, że osoba niepełnosprawna mieszkająca na wsi zdana jest wyłącznie na siebie. Potrzeba wiele wysiłku, by pozyskać informacje, co można zrobić, aby otrzymać określoną pomoc, ale jest to możliwe. Wszystko zależy od dobrej organizacji, determinacji w działaniu, wysiłku i szczypty uśmiechu losu.

I potrzeby bycia razem!

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!