Animaloterapia

k2_items_src_1c10556dec2eb19ef1d9b41960c9bc04

„Zwierzęta są jak lekarstwa, które nie posiadają skutków ubocznych” . Dr Edward Creagan, Onkolog w Mayo Clinic, Rochester, MN.

Nie obchodzi go nasz wygląd. Czy czujemy się za grubi, za chudzi – nie ma to dla niego znaczenia, bo z nikim nas nie porównuje. Jest wiernym towarzyszem, który trwa przy nas w zdrowiu i chorobie. Nie dba o to, jakie mamy wykształcenie, czy i jakie szkoły ukończyliśmy, jaką mamy pracę, jakie zajmujemy stanowisko. Nie ocenia nas przez pryzmat naszych przekonań i poglądów. Wybacza nasze błędy. Przyjmuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Nie musimy być przy nim idealni i doskonali. Akceptuje nas. Kto? Zwierzę.

Daje nam często to, co trudno nam otrzymać od innych osób. To, czego szukamy, czego potrzebujemy, by po prostu czuć się dobrze i bezpiecznie.  Zwierzęta dają nam możliwość doświadczenia bezwarunkowej więzi. Takiej, w której osobiste granice ulegają rozmiękczeniu, kurczy się dystans i zamazuje odrębność. Dzięki nim doświadczamy pewnego rodzaju gotowości do „współbycia” z drugą istotą. W zasadzie ludzie, jako gatunek nie „budują” więzi ze zwierzętami, czy też ze sobą nawzajem. Więź, bycie związanym, poszukiwanie więzi jest dla nas sprawą fundamentalną, naturalną, wrodzoną. Co prawda, nie odczuwamy tego tak żywo, na co dzień – w procesie uspołecznienia i tworzenia się kultur nauczyliśmy się racjonalizować, dewaluować, a w efekcie ignorować naszą relację z innymi istotami. Zwierzęta na nowo nam ją uświadamiają i każą nam pamiętać, kim naprawdę jesteśmy.

Zbawienny wpływ zwierząt na ludzi znany jest od czasów antycznych, zaś historyczne wzmianki o terapeutycznym wykorzystaniu zwierząt pochodzą ze średniowiecza.

Obecnie naturalne działania terapeutyczne, wykorzystujące dobroczynny wpływ na zdrowie i samopoczucie człowieka poprzez kontakt ze zwierzęciem nazywamy animaloterapią bądź zooterapią.   Zwierzę stanowi tutaj pomost, po którym terapeuta dociera do pacjenta i stosując rozmaite techniki wspomaga go w procesie terapeutycznym. To coraz bardziej doceniana, popularyzowana metoda leczenia różnorodnych schorzeń i zaburzeń u dzieci i dorosłych.   W Polsce korzysta się z dogoterapii (kontakt z psem), felinoterapii  (kontakt z kotem) oraz hipoterapii (kontakt z koniem). W naszym kraju niedostępne są jeszcze dwie formy animaloterapii, stosowane na świecie – delfinoterapia oraz onoterapia (wykorzystująca osły i muły).

 

Psy, czyli dogoterapia

Zwana też kynoterapią bądź canisterapią. Jest to metoda wspomagająca proces rehabilitacji i terapii z udziałem odpowiednio wyszkolonych psów w celu pomocy osobom niepełnosprawnym i nieprzystosowanym społecznie. W dogoterapii wykorzystywane są przede wszystkim psy o łagodnym charakterze (sprawdzają się takie rasy jak labrador, golden retriever, nowofundlandy, husky).

Proces terapeutyczny kierowany jest przez wykwalifikowanego specjalistę, odbywa się w dużej mierze w oparciu o silną więź między człowiekiem i psem, wynikającą ze specyficznej umiejętności tego zwierzęcia do stworzenia kanału emocjonalnego będącego bazą bezpiecznej komunikacji.

Dzięki niej pies w bardzo szybkim tempie uzyskuje sympatię, zaufanie i przyjaźń pacjenta. Korzyści, jakie wynoszą uczestnicy zajęć dogoterapeutycznych są wielowymiarowe. Odnoszą się do aspektów poznawczych, emocjonalnych i społecznych.

W trakcie terapii pacjenci poznają budowę ciała psa, a jednocześnie kształtują orientację w schemacie własnego ciała. Ćwiczą koncentrację uwagi, poddają stymulacji zmysły. Rozwijają umiejętność okazywania emocji i uczuć, związanych z kontaktem ze zwierzęciem.

Niezwykle istotnym elementem jest tu spontaniczna aktywność, jaką wyzwala kontakt z psem. Obecność psa na zajęciach staje się motywacją do podejmowania działań, przynosi radość, odrywa od codzienności. Dotyk, kontakt emocjonalny, poczucie współistnienia ze stworzeniem wrażliwym, komunikatywnym, a jednocześnie nieoceniającym człowieka – otwiera możliwości działań podnoszących jakość życia.

Dogoterapia dotyczy takich obszarów zaburzeń jak:  mózgowe porażenie dziecięce, autyzm, ADHD, nerwice, depresje, zespół Downa, wady postawy, zaburzenia emocjonalne, zaburzenia mowy i wzroku.

 

Koty, czyli felinoterapia

Felinoterapia jest stosunkowo młodą odmianą animaloterapii.  Przez wzgląd na niezależny charakter kotów, nie są one specjalnie przygotowywane, czy też tresowane, jak na przykład w przypadku psów-terapeutów.

Wykorzystuje się tu naturalne kocie właściwości, a terapia ma w zasadzie wyłącznie kontaktowy charakter. Dobiera się do niej koty spokojne, nie okazujące agresji, chętnie nawiązujące kontakt z człowiekiem, lubiące głaskanie, takie, które nie boją się hałasu, dobrze znoszą podróże i nie stresują się z powodu dużej ilości osób w otoczeniu.

Koty są wykorzystywane w terapiach wszystkich grup wiekowych, ponieważ nie wymagają dużego wysiłku fizycznego. Głaskanie zwierzęcia, jego monotonne, głębokie mruczenie i rozmaite kocie zaśpiewy wpływają  kojąco na osoby nerwowe.  Wpływa to na obniżenie ciśnienia, cholesterolu i trójglicerydów we krwi, a co za tym idzie – redukuje ryzyko chorób układu krwionośnego (np. ryzyko zawału spada o 3 procent). Koty mogą pomóc w uśmierzaniu bólu, gdyż wyczuwają bolesne miejsca na ciele i układają się na nich- ma to związek z tym, że sierść kota jest najonizowana ujemnie, a chore miejsca dodatnio. Zdarza się, że felinoterapia w przypadku dzieci autystycznych jest znacznie bardziej skuteczna niż dogoterapia.

Bezpośredniość i hałaśliwość psa bywa dla tych dzieci  zbyt silnym i w efekcie negatywnym doznaniem. Na podobnej zasadzie koci terapeuta może mieć wpływ na leczenie dzieci z ADHD, upośledzonych umysłowo, czy osób psychicznie chorych. Jego delikatność i nienarzucający się sposób bycia często bardziej odpowiadają osobom o wrażliwej i zaburzonej psychice. Felinoterapia wykorzystywana jest również, jako metoda wspomagająca leczenie osób starszych.

 

Konie czyli hipoterapia

Prowadzona zawsze przez wykwalifikowanego specjalistę – hipoterapeutę, na zlecenie i pod kontrolą lekarza. Do tej niełatwej pracy konie dobierane są pod względem osobowości (dojrzałej i stabilnej), ale też wzrostu i budowy, co ma szczególne znaczenie w przypadku pacjentów z zaburzeniami układu ruchu. Często wykorzystuje się konie rasy huculskiej, fiordingi oraz koniki polskie.

Zajęcia hipoterapeutyczne polegają zarówno na kontakcie z koniem z ziemi i czynnościach pielęgnacyjnych – czyszczenie, głaskanie i czesanie konia, jak również na dostosowanych indywidualnie ćwiczeniach wykonywanych na grzbiecie konia, najczęściej na oklep ze specjalnie przystosowanym do tego pasem. W przypadku psychopedagogicznej jazdy konnej, jeśli pacjent jest sprawny ruchowo, używa się również siodeł.

Często podkreśla się korzyści rehabilitacyjne hipoterapii takie jak: korygowanie postawy ciała, przekazywanie wzorca chodu, regulacja napięcia mięśniowego, doskonalenie równowagi, koordynacji, orientacji w przestrzeni, lepsze rozeznanie w schemacie własnego ciała, rozwijanie poczucia rytmu, stymulacja i normalizacja czucia powierzchniowego, mobilizacja podporowa stawów kręgosłupa, poprawa ruchomości stawów kręgosłupa i kończyn,  poprawa w zakresie symetrii ciała, poprawa krążenia, lepsza wydolność płuc.

Błędem byłoby jednak sprowadzanie roli konia w terapii do jego funkcji „biomechanicznych”. Szalenie istotnym wymiarem, nierozłącznym z wymienionymi aspektami są korzyści psychologiczne. Dziecko bądź dorosły mając do czynienia z pięknym, o wiele większym od siebie stworzeniem, które jest łagodne i otwarte na kontakt, zaczyna stopniowo przełamywać swoje lęki i obawy. Nawiązuje relację z koniem, a to sprawia, że otwiera się, uspokaja, nabiera pewności siebie. To, że koń pozwala sobą powodować wzmacnia poczucie wewnętrznej siły w dziecku, daje poczucie sprawstwa. Często konsekwencją regularnych kontaktów z koniem jest zmniejszenie zaburzeń emocjonalnych oraz rozwijanie umiejętności społecznych.

Z hipoterapii i psychopedagogicznej jazdy konnej najczęściej korzystają osoby (dzieci i dorośli) cierpiący na: mózgowe porażenie dziecięce, zespół Downa, ADHD, autyzm, zespół Aspergera, stwardnienie rozsiane, zaburzenia związane z nieprawidłową integracją sensoryczną, zaburzenia lękowe.

 

Delfinoterapia

Być może za jakiś czas dostępna będzie również w Polsce. Polega na zabawie i pływaniu z delfinem, podczas której pacjenci wykonują szereg, dostosowanych do indywidualnych potrzeb i możliwości, ćwiczeń z udziałem delfinów. W czasie tych zabaw wiązki ultradźwięków emitowane przez delfiny przenikają przez ludzkie tkanki powodując regenerację komórek – pozytywna stymulacja centralnego układu nerwowego i innych narządów pacjenta.

Jednym z ważniejszych walorów delfinoterapii jest środowisko wodne, które w wielu przypadkach zwiększa efektywność wykonywanych ćwiczeń fizycznych. Woda stanowi duże ułatwienie podczas rehabilitacji. Jej siła wyporu sprawia, że ciało człowieka staje się lżejsze i łatwiej jest wykonywać ćwiczenia. W trakcie zabawy terapeuty z dzieckiem w wodzie dzieci z problemami ruchowymi i neurologicznymi uczą się zachowywać w środowisku wodnym, panować nad swoim ciałem w innych niż zazwyczaj warunkach.  W ten sposób uprawiają efektywną gimnastykę ruchową.

Obecność atrakcyjnego zwierzęcia powoduje wzrost motywacji do pracy u często umęczonych już wieloletnią terapią pacjentów. Powstają warunki do nawiązania kontaktu ze zwierzęciem, wspólnej zabawy. W terapii bierze udział zazwyczaj, oprócz pacjenta i delfina, terapeuta i trener delfina. Każdy z członków tego zespołu pełni istotną rolę. Zadaniem terapeuty jest zachęcić pacjenta do wykonania ćwiczeń, z kolei zadaniem trenera delfinów jest spowodowanie takiego zachowania delfina, które będzie sprzyjało terapii.

Według badań prowadzonych w różnych środkach na świecie delfinoterapia wykazała dobre wyniki w kompleksowym leczeniu różnego rodzaju patologii organicznych centralnego układu nerwowego, autyzmu, Zespołu Downa, dziecięcego porażania mózgowego.

Delfinoterapię stosuje się także w leczeniu pacjentów z urazami psychicznymi , np. ofiarami katastrof, ekstremalnie stresowych sytuacji. Wysoką skuteczność metody poświadczono w leczeniu schorzeń związanych z zaburzeniami funkcjonalnymi różnych systemów organizmu, zaburzeniami przemiany materii, zaburzeniami psychosomatycznymi.

 

Nie tylko terapia

Każdy miłośnik zwierząt i właściciel czworonoga powie, że zwierzę podnosi jakość życia i znacząco wpływa na nasze samopoczucie. Zmniejsza poczucie i wyobcowania. Zwierzę nie wygłasza opinii, nie ocenia, nie mówi, co i jak mamy robić.  Zamiast tego, jest przy nas, akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Dlatego daje uczucie bezpieczeństwa i zaufania.

Bazując na przekonaniu – ale też i wynikach licznych badań naukowych, które mówią o pozytywnym wpływie zwierząt na ludzi, coraz częściej podejmowane są działania nie-terapeutyczne, ale rozwojowe, skierowane do osób, które chcą świadomie pracować nad sobą, samodoskonalić się, bądź wzmacniać swoje dzieci w poczuciu własnej wartości, odpowiedzialności, sprawstwa, rozwijać ich umiejętności psychospołeczne. W tym właśnie celu wykwalifikowani dogoterapeuci cyklicznie odwiedzają przedszkola i szkoły, a niektóre kluby dla mam organizują dla dzieci spotkania ze zwierzętami.

Stosunkowo nową metodą są warsztaty rozwoju osobistego prowadzone z udziałem koni.
Koń jest podczas takiego warsztatu trenerem i coachem. Specjalnie zaprojektowane ćwiczenia pozwalają spojrzeć na siebie uczestnikowi warsztatu z nowej perspektywy, wyzwolić swój własny potencjał w zakresie zarządzania samym sobą – swoimi myślami, ciałem, emocjami oraz w obszarze relacji z innymi ludźmi – w rodzinie, w otoczeniu przyjaciół, znajomych, w pracy – z szefem i współpracownikami.

Skuteczność tej metody polega w dużej mierze na tym, że opiera się ona na doświadczaniu, uruchamia nas wielopłaszczyznowo. Przeżycia w kontakcie z drugą żywą, nieoceniającą nas istotą, która jasno i wprost przekazuje nam komunikat o skuteczności naszych działań, naszej wewnętrznej spójności, pobudzają do rzeczywistej refleksji o sobą samym – o naszych przekonaniach, emocjach, naszej sile i blokadach. A tego nie da nam żadne tradycyjne szkolenie na sali.

Nowa perspektywa?

Wpływ zwierząt na ludzkie psyche i somę można zilustrować za pomocą dwóch schematów. Wyobraźcie sobie schemat hierarchii, na której szczycie stoi człowiek. Pod nim, wedle jego kryteriów ulokowane są poszczególne gatunki zwierząt. Ten schemat nosi tytuł „Ego”. Według podejścia „ego” zwierzęta służą człowiekowi. Nawet, jeśli to zwierzę jest terapeutą, to człowiek kieruje procesem terapii i pracą terapeuty.

Alternatywą dla „ego” jest podejście „eko”. Na rysunku, który miałby je ilustrować zobaczymy człowieka pośród zwierząt w relacji równoległej, w zależności.

Ekologia relacji zakłada wzajemność i współistnienie. Relacja człowieka i zwierzęcia oparta na dobrowolności obu stron wymaga większej świadomości i umiejętności auto-refleksji niż tradycyjna terapia, ale jej uzdrawiający wpływ może być jeszcze szerszy i bardziej dopasowany do potrzeb.

Osoby zainteresowane duchowością i filozoficzną analizą mogą odnaleźć bogactwo doznań, jakie niesie ze sobą dzielenie przestrzeni ze zwierzętami. Poszukiwania harmonii, inspiracji, intuicji i empatii mogą zyskać zupełnie nowy wymiar, jeśli naszymi przewodnikami staną się zwierzęta w ich naturalnej kondycji. Nie te szkolone i przystosowane do pracy z człowiekiem, ale te często przypadkowo napotkane w lesie, parku, na ulicy. Czy zwierzęta wiedzą o nas więcej niż nam się wydaje, więcej niż wskazują dowody naukowe?

Ośmioletnia gorylica ratuje życie czterolatkowi, który wpadając do wybiegu goryli w ZOO w Chicago, stracił przytomność. Gorylica Binti chwyciła bezwładne dziecko i zaniosła je do wyjścia z wybiegu skąd ratownicy zabrali je do szpitala. Chłopiec wyszedł po tygodniu. [1]

Jeden z twórców obszarów chronionych w Tanzanii opisuje sytuację, w której stado słoni omija śpiące pod drzewem malutkie dziecko. Trzy słonie zauważają niemowle pozostawione przez pracującą w pobliżu matkę i zatrzymują się. Zwierzęta sięgają po liściaste gałęzie drzewa i z największą delikatnością umieszczają je nad śpiącym maluchem niczym namiot. Obserwujący to zajście zgodnie twierdzili, że działanie to miało na celu ochronę małego człowieka przed słońcem i owadami. [2]

W jednym z wojennych dzienników, walijski sierżant opisuje swój desant spadochronowy na Sumatrze w 1942 roku. Spadochron przy lądowaniu zablokował żołnierza wysoko na drzewie, przez kolejne 12 dni przeżył dzięki opiece, którą obdarzyły go małpy dzieląc się z nim swoim pożywieniem.

Krowy ratujące farmera przed stratowaniem przez byka-uciekiniera. Mewa alarmująca mieszkańców nadmorskiego domu o wypadku jednej z lokatorek. Klacz wyrażająca tęsknotę za człowiekiem tak ekspresyjnie i ewidentnie, że zostaje zwrócona pierwotnemu właścicielowi. Tak, możemy mówić o przypadkach i zbiegach okoliczności o tym, jak miło jest przypisywać zwierzętom romantyzm, którego tak naprawdę nie mają. Jednocześnie, słysząc te historie niejednokrotnie doświadczamy czegoś: nostalgii, może niepokoju, może ulgi. To doświadczenie może leczyć, jeśli tylko sobie na to pozwolimy.

Angielski pisarz Samuel Butler powiedział, że największą przyjemnością, jaką daje nam pies, jest to, że w tylko jego towarzystwie możemy zrobić z siebie „głupka”, a on zamiast nas skarcić, zrobi „głupka” również z siebie. Zwierzęta pozwalają nam zdjąć nasze maski i zachowywać się naturalnie. Jeśli obcowanie ze zwierzętami byłoby pigułką, to w obliczu tylu jej zalet, powinniśmy nie nadążać z jej produkcją. Tak się jednak nie dzieje. Co nas powstrzymuje?

Autorkami tekstu są Marta Sikorska-Łyś i Marta Stasiełowicz
marta@equieducation.pl
www.equieducation.pl

Foto: Jacek Malecki


[1] z przedmowy autorstwa Larry Dossey do “Horse Sense and the Human Heart” Adele von Rust McCormick, Marlena Deborah McCormick

[2] z przedmowy autorstwa Larry Dossey do “Horse Sense and the Human Heart” Adele von Rust McCormick, Marlena Deborah McCormick

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!